MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Prawie 300. Dzień 1. Wyprawa do Brenia.

Sobota, 17 kwietnia 2010 | dodano: 19.04.2010Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Drawieński Park Narodowy
Wyprawa z Danielem na Pojezierze Drawieńskie (Breń) 17-18.04.2010 (~300 km).
DZIEŃ 1.




Film z wyjazdu:

Kolejna super wyprawa „wielodniowa” z Danielem. Kolejny raz było idealnie!
Daniel przyjechał do mnie z Nowej Soli w piątek. W sobotę rano postanowiliśmy ruszyć do Brenia na Poj. Drawieńskim tuż przy Drawieńskim Parku Narodowym.
Jako, że zaliczamy się do specyficznych gatunków (Daniel to „snuja nowosolska” a ja „snuja zachodniopomorska”) zamiast o godzinie 7:00 wyruszyliśmy o 8:00. Okazało się potem, że godzina opóźnienia w niczym nie zaszkodziła. Bardzo nam tego dnia pomógł silny wiatr wiejący w plecy.

Dzień pierwszy. Godzina 8:00 17 kwietnia 2010. Ruszamy ze Szczecina.

Przejechaliśmy koło Elektrowni „Pomorzany”, a następnie ruchliwą trasą koło Dziewoklicza dostaliśmy się do Podjuch. Tam skręciliśmy na bardzo ostry podjazd prowadzący m.in. do Hotelu Panorama. Górskie przełożenia wykorzystaliśmy maksymalnie. W połowie podjazdu należy skręcić w prawo, by wśród domków jednorodzinnych dojechać do drogi tuż u samego podnóża Gór Bukowych.
Było piękne światło...nie dziwię się więc zachwytowi Daniela.

Po drodze zatrzymaliśmy się na fotki. W tym samym czasie zaczęły wyć syreny na cześć ofiar katastrofy samolotu prezydenckiego. Była godzina 9:00.
W Puszczy Bukowej zatrzymaliśmy się również przy głazie nazwanym „sercem puszczy”.
Potem przez Kołowo dojechaliśmy do Starego Czarnowa, gdzie spotkaliśmy mojego tatę (akurat jakoś wtedy się pojawił akurat w Starym Czarnowie).

Ze Starego Czarnowa musieliśmy na chwilę wyjechać na ruchliwą zazwyczaj drogę nr „3”. Tym razem nie była specjalnie ruchliwa, prawdopodobnie dlatego, że duża ilość osób siedziała przed telewizorami oglądając prezydenckie uroczystości pogrzebowe.
Rozkręciliśmy rowery do 40 km/h, żeby jak najszybciej zwiać z tego odcinka i już wkrótce skręciliśmy na drogę prowadzącą do Kołbacza.
Tam zatrzymaliśmy się, aby zwiedzić opactwo Cystersów.

Dalej droga powiodła nas do Kobylanki, gdzie skręciliśmy na Zieleniewo i Morzyczyn nad Jeziorem Miedwie. Tam też ponownie zatrzymaliśmy się na jeden z wielu postojów (cóż, lubimy robić zdjęcia i zachwycać się widokami i trochę czasu na to schodzi).

Chwilę jechaliśmy promenadą, a za jeziorem skręciliśmy w prawo w drogę wiodącą do Skalina. Z ręką na sercu odradzam przejazd tą drogą na rowerze szosowym, bo bałem się, że nasze rowery trekkingowe rozlecą się w drobny mak. Nie, nie jechaliśmy po bruku – po prostu asfalt tam składa się z dziur, dziurek, rowów, garbów, łat, pokruszonego asfaltu...trudno mi wymieniać, ale jedzie się koszmarnie. Kiedy po niedługim czasie jechaliśmy ścieżką wybudowaną do zakładów Bridgestone pod Stargardem, czuliśmy się jakby ktoś nas teleportował w inny wymiar :))) Jestem przekonany, że tak równy asfalt musiał być robiony pod dyktando i pod kontrolą japońskiego właściciela zakładów.

Mieliśmy za sobą niewielki w sumie dystans, a dopadło nas coś w rodzaju „kryzysiku”, dlatego w Witkowie zatrzymaliśmy się na popas. Tam też kupiliśmy obiadek w słoikach „Kociołek do Syta”, który zamierzaliśmy podgrzać dalej na trasie.

Popas w Witkowie. Napój karmelowy "Karmi" doskonale uzupełnia kalorie.

Po posiłku i w miarę oddalania się od Stargardu kryzys mijał.
Po dojechaniu do Dolic zdecydowaliśmy, że jedziemy na Pełczyce.

Nim tam dojechaliśmy, zatrzymaliśmy się nad małym jeziorkiem.
Droga do nieba...jeziorko obok :)

Daniel wydobył menażki i kuchenkę i zjedliśmy sobie uczciwy gorący obiadek, leżąc w trawie i grzejąc się w słońcu.

Daniel gotuje nasz "Kociołek do Syta. Orientalny".

Droga na Pełczyce.

W Pełczycach sfotografowaliśmy wyjątkowo „eklektyczny” kościół, a w sklepie uzupełniliśmy zapasy płynów.

Z Pełczyc droga powiodła nas malowniczymi krajobrazami przez Bolewice, Przekolno i Granowo do Krzęcina.

Kościół w Chłopowie. Piękna miejscowość z sympatycznymi tubylcami.


Jezioro w Chłopowie.

W Krzęcinie warto skręcić w drogę na Chłopowo (jest przeurocze) i Rębusz, ponieważ przebiega ona przez teren parku krajobrazowego.
Z Rębusza skierowaliśmy się na Bierzwnik. Tam zwiedziliśmy kolejne opactwo Cystersów.

Z Bierzwnika dość szybko dostaliśmy się do Brenia – celu naszej podróży. Była okolica godziny 18:00, więc biorąc pod uwagę moje i Daniela „snucie” się, postoje i zwiedzanie czas mieliśmy całkiem niezły. Gorzej z dystansem. W Breniu zauważyliśmy, że liczniki wskazują zaledwie 136 km, a przecież 140 km wygląda ładniej. :))) Niewiele się namyślając wjechaliśmy w las, gdzie przejechaliśmy przepiękną i malowniczą szutrową drogą nazwaną przez Hanię z Brenia drogą „Misiacz Route No. 14”. :)))
Tak naprawdę jest to droga pożarowa nr 14. Ma ona 7 km, dzięki czemu mój licznik wskazał na koniec dnia 143 km.

W Breniu serdecznie powitała nas Hania i „psica” Soja (ona to już naprawdę bardzo wylewnie...najchętniej by wytarmosiła i wylizała!!!).

Salonik w agroturystyce u Hani w Breniu.

Zakwaterowaliśmy się w swoich pokojach, wykąpaliśmy i pojechaliśmy zakupić to, co w Breniu po długiej trasie smakuje najbardziej – piwko JAKO z Browaru Kokanin :)
Posiedzieliśmy z Hanią przy piwku, potem Hania zaserwowała pyszną wątróbkę ...i cóż, trzeba było się kłaść do łóżek, bo czekał nas nazajutrz kolejny długi dystans.

Wszystkie zdjęcia z wyprawy znajdują się TUTAJ

Zdjęcia Daniela znajdują się TUTAJ

Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 143.11 km (7.00 km teren), czas: 07:18 h, avg:19.60 km/h, prędkość maks: 48.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3004 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(4)

K o m e n t a r z e
Trasa na Skalin to rzeczywiście porażka, biegnie tamtędy trasa maratonu MTB dookoła Miedwia.
widmo
- 13:53 czwartek, 22 kwietnia 2010 | linkuj
no szacunek ładny wynik :)
wober
- 20:42 środa, 21 kwietnia 2010 | linkuj
Skoro z dużym zainteresowaniem przeglądnąłem przebieg drugiego dnia wyprawy, musiałem też sprawdzić jak przebiegał dzień pierwszy. Nie rozczarowałem się, wszystko na medal, począwszy od błękitu nieba a skończywszy na współuczestniku wycieczki - z własnych doświadczeń wiem, jak trudno się dobrać pod względem sprawności, jak i cech charakteru. Czapki z głów !
jotwu
- 10:48 poniedziałek, 19 kwietnia 2010 | linkuj
haha Chłopaki po 136 km jeszcze 7, dzizas & szacun w jednym :-) a widoki prześliczne!!
annadaa
- 09:18 poniedziałek, 19 kwietnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!