MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Polska-Niemcy 100 minus 8 km :)

Sobota, 28 listopada 2009 | dodano: 29.11.2009Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec
Wiara w prognozy pogody to naiwność. Nieważne, czy to Onet, Pogodynka czy ICM Meteo - każda z nich potrafi w tym samym czasie podawać zupełnie różne prognozy, które nijak się mają do rzeczywistości. W każdym razie najbliższy prawdy był wczoraj portal ICM Meteo - deszcz zapowiadali dopiero po godzinie 16:00. Uwierzyłem ;) Gdy zapakowałem rower i wyprowadziłem go z garażu - zaczęło padać. Ech...
Mimo tego stwierdziłem, że jadę na Głębokie i jeśli będzie lało, to będzie to po prostu krótka wycieczka nad jezioro. Okazało się, że była to tylko krótka mżawka.
Ostro pocisnąłem więc na Głębokie, bo o 10:25 odjeżdżał autobus do Tanowa. Kondycja znów była dobra, bo trzymałem 27-30 km/h :) Zdążyłem!
Po pokonaniu autobusem tego nudnego odcinka wysiadłem w Tanowie i ruszyłem na Dobieszczyn. Ten odcinek też mnie już znudził, ale niestety autobus miejski tam nie jeździ.
Tam zrobiłem pierwszy dłuższy postój.

A w ten sposób dotarłem do Tanowa :)
Bilety sfotografowane na stole w wiacie przed Dobieszczynem.
W tle piktogramy "nastolne" wykonane ręką ludów prymitywnych, prawdopodobnie neandertalczyk z rejonów Szczecina, rysunek datowany na początek XXI wieku :)

W Dobieszczynie skręciłem na Myślibórz Wielki, do którego dotelepałem się paskudnym, dziurawo - łatanym "asfaltem".
To droga na Dobieszczyn...nawet wyszło słońce!

Parę tygodni wcześniej planowałem przez las przejechać z Myśliborza do Niemiec, do Hintersee. Niestety, zbliżał się wtedy zmrok i zrezygnowałem.

Końcówka asfaltu w Myśliborzu.


Tym razem było wcześnie i nawet pojawiało się słońce. Trasę do Hintersee znalazłem na "niedźwiedziego czuja" bez żadnego problemu i bez wspomagania się elektronicznymi gadżetami...ani nawet mapą, bo jakoś "mi się zapomniało" zabrać z domu ;) Droga była przeraźliwie zabłocona, pełno kałuż i liści. Moje trekkingowe oponki z trudem przedzierały się przez to bagno, ale jadąc na górskim przełożeniu jakoś dałem radę.

Potem leśny dukt już nie był taki upierdliwy. Średnia jednak spadła :)

Z Hintersee pojechałem do Glasshuette, oczywiście teraz już piękną ścieżką rowerową.

W Glasshuette jest wiata dla turystów, gdzie zatrzymałem się na kawę z termosu i kanapkę. Tam też spotkałem starszego pana z Polic, który dotarł tu na swoim rowerze z Bartoszewa (też miał termos i kanapki ;)).
Bardzo miło się gawędziło o rowerowych wycieczkach. Pan potem pojechał na północ, a ja na południe, w stronę Gruenhof.
Nie pojechałem stamtąd tradycyjnie do Pampow, ale na Rothenklempenow odcinkiem, którym jeszcze nie jechałem.

Kościół w Rothenklempenow.


Z Rothenklempenow skręciłem na Mewegen. Trasa początkowo wiedzie płytami betonowymi, ale szybko się kończą i zaczyna się piękny niemiecki asfalcik :)
Z Mewegen postanowiłem jechać do Boock, jednak nie główną drogą (powiedzmy, że główną), a wąską asfaltówką przez pola i las, na którą skieruje nas w Mewegen ulica Ploewener Strasse.

Z Boock skręciłem na Blankensee, ale tam nie dojeżdżałem, bo w międzyczasie odbiłem w prawo na Ploewen znanym mi już odcinkiem.
W Ploewen czuje się już świąteczną atmosferę, w oknach bałwanki, renifery i choinki, a w centrum wioski przygotowywano świąteczny kiermasz (oczywiście z obowiązkowym straganem, gdzie serwuje się grzane wino gluehwein).
Z Ploewen dojechałem do drogi Loecknitz - Szczecin, ale tak jak wcześniej bywało, skręciłem na Ramin, dokąd dojechałem przez Wilhelmshof.
To zabytkowa kapliczka przy wyjeździe z tej wioski w kierunku na Schmagerow. Jest nawet tablica z opisem w j. polskim.

Ze Schmagerow pojechałem na Ramin. Po drodze mijały mnie ciężarówki z choinkami. Idą święta!
Za Ramin skręciłem w lewo i dojechałem do Grambow, a stamtąd do Schwennenz.
Tam niestety musiałem dotelepać się do granicy w Bobolinie brukowano-gruntową paskudną dróżką, na szczęście to tylko 1,5 km.
Stamtąd przez Stobno dojechałem do Mierzyna, gdzie zatrzymałem się u taty na obiadek.
Do domu wróciłem, gdy zapadał już zmrok... Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 92.10 km (15.00 km teren), czas: 04:26 h, avg:20.77 km/h, prędkość maks: 39.00 km/h
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1959 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(2)

K o m e n t a r z e
Piękna wycieczka, świetnie udokumentowana zarówno pod kątem wizualnym, jak i opisowo. Wczoraj wyjechałem chyba dużo wcześniej, niż Ty, bo deszcz gnębił mnie aż do Dobieszczyna. Względy rodzinne powodują, że z reguły muszę być w domu przed 14:00, stąd też nie mogę tak pięknie "rozwinąć skrzydeł" jak Ty. Przyznać jednak muszę, że stanowczo wolę jazdę przed południem, bo wtedy ruch w weekendy jest znikomy - pierwszych bikerów spotkałem dopiero pod Bukiem, czyli jak wracałem. Twój rower prezentuje się z reguły wyśmienicie, widać dbasz o niego.
jotwu
- 08:44 poniedziałek, 30 listopada 2009 | linkuj
Mogłeś dokręcić te 8 km ;D Bardzo fajny wypad!
rammzes
- 06:20 poniedziałek, 30 listopada 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!