- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w kategorii
Z Basią...
Dystans całkowity: | 10623.60 km (w terenie 1816.80 km; 17.10%) |
Czas w ruchu: | 603:40 |
Średnia prędkość: | 16.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma kalorii: | 209454 kcal |
Liczba aktywności: | 226 |
Średnio na aktywność: | 47.01 km i 3h 16m |
Więcej statystyk |
Sakwiarsko: Leśniczówka Piasek dzień 1
Sobota, 11 lipca 2015 | dodano: 13.07.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, U przyjaciół ..., Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Mało z Basią ostatnio jeździmy w porównaniu z ubiegłymi latami, nie mówiąc już o wyjazdach sakwiarskich, więc zamarzył nam się choć krótki wyjazd do znanej nam i lubianej Leśniczówki Piasek u Pani Doroty (http://www.lesniczowka.zato.pl). Swoją drogą to zabawne, że w czasach gdy my pomykaliśmy z sakwami, większość znajomych robiła ledwie jednodniowe wypady w weekend w okolicach Szczecina. Teraz to oni odbywają wyprawę za wyprawą, a my...cóż. ;)
Tego lata mamy chęć na wyjazdy bardziej kameralne, ale że Piotrek "Bronik" to nasz "brat-łata", więc pojechaliśmy we trójkę.
Ruszamy leniwie spod domu o godzinie 11:30, by...
...za chwilę zatrzymać się na zakupy w "Lidlu". ;)
Nową drogą rowerową docieramy prawie do Rosówka, by tam przekroczyć granicę z Niemcami.
W Staffelde zatrzymujemy się na popas przy kurhanie.
Zjeżdżamy z dużego wzniesienia do Mescherin i wjeżdżamy na rowerową trasę Odra-Nysa.
Po kilku kilometrach docieramy do Gartz malowniczo położonego nad Odrą.
Ponieważ wyjazd przebiega pod znakiem leniwca, spędzamy kilkanaście minut delektując się kawą w ogródku nad rzeką (no, przynajmniej my kawą ;)).
Wjeżdżamy na wał przeciwpowodziowy wiodący dalej do Friedrichsthal.
Na polach "toczą" się walce z siana.
Do wiaty we Friedrichsthal mamy "aż" 7 km, więc przychodzi czas na...zasłużony popas! ;)))
Tu spędzamy kilkadziesiąt minut na pogawędce, po czym ruszamy w kierunku Schwedt.
Po lewej stronie rozciągają się przepiękne rozlewiska Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry.
W Schwedt odbijamy na przedmieście, a konkretnie do "Czerwonego Netto", by zakupić niezbędne wiktuały i napoje izotoniczne.
Basi sakwy mają nawet specjalnie w tym celu uszyte kieszonki. ;)))
Reszta ląduje w częściach zapinanych i ciężcy niczym TIR-y kierujemy się na przejście graniczne w Krajniku Dolnym.
Przekraczamy mosty na Odrze i za chwilę ponownie jesteśmy w kraju.
Tam jeszcze dociążamy się wodą mineralną i rozpoczynamy zmagania z wyjątkowo męczącymi wzgórzami Cedyńskiego Parku Krajobrazowego.
Powoli pokonawszy długie i męczące podjazdy docieramy wreszcie do miejsca, skąd kilkukilometrowy przyjemny zjazd (który jutro będzie podjazdem ;) ) doprowadza nas do leśniczówki. Tam serdecznie wita nas Pani Dorota...czyli "Babka z Piasku" ;))).
Do witającego grona dołącza fajne psisko Buster oraz kilka kotów. :)
Lokujemy się w przedwojennym budynku w stylizowanych pokojach i jedziemy do miejscowego sklepu po zakupy uzupełniające.
Na chwilę kierujemy się nad rzekę, by uchwycić ten piękny widok.
Wracamy do leśniczówki, gdzie spędzamy przemiły wieczór na pogawędkach, powoli uzupełniając braki elektrolitów. ;)))
Temperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1413 (kcal)
Tego lata mamy chęć na wyjazdy bardziej kameralne, ale że Piotrek "Bronik" to nasz "brat-łata", więc pojechaliśmy we trójkę.
Ruszamy leniwie spod domu o godzinie 11:30, by...
...za chwilę zatrzymać się na zakupy w "Lidlu". ;)
Nową drogą rowerową docieramy prawie do Rosówka, by tam przekroczyć granicę z Niemcami.
W Staffelde zatrzymujemy się na popas przy kurhanie.
Zjeżdżamy z dużego wzniesienia do Mescherin i wjeżdżamy na rowerową trasę Odra-Nysa.
Po kilku kilometrach docieramy do Gartz malowniczo położonego nad Odrą.
Ponieważ wyjazd przebiega pod znakiem leniwca, spędzamy kilkanaście minut delektując się kawą w ogródku nad rzeką (no, przynajmniej my kawą ;)).
Wjeżdżamy na wał przeciwpowodziowy wiodący dalej do Friedrichsthal.
Na polach "toczą" się walce z siana.
Do wiaty we Friedrichsthal mamy "aż" 7 km, więc przychodzi czas na...zasłużony popas! ;)))
Tu spędzamy kilkadziesiąt minut na pogawędce, po czym ruszamy w kierunku Schwedt.
Po lewej stronie rozciągają się przepiękne rozlewiska Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry.
W Schwedt odbijamy na przedmieście, a konkretnie do "Czerwonego Netto", by zakupić niezbędne wiktuały i napoje izotoniczne.
Basi sakwy mają nawet specjalnie w tym celu uszyte kieszonki. ;)))
Reszta ląduje w częściach zapinanych i ciężcy niczym TIR-y kierujemy się na przejście graniczne w Krajniku Dolnym.
Przekraczamy mosty na Odrze i za chwilę ponownie jesteśmy w kraju.
Tam jeszcze dociążamy się wodą mineralną i rozpoczynamy zmagania z wyjątkowo męczącymi wzgórzami Cedyńskiego Parku Krajobrazowego.
Powoli pokonawszy długie i męczące podjazdy docieramy wreszcie do miejsca, skąd kilkukilometrowy przyjemny zjazd (który jutro będzie podjazdem ;) ) doprowadza nas do leśniczówki. Tam serdecznie wita nas Pani Dorota...czyli "Babka z Piasku" ;))).
Do witającego grona dołącza fajne psisko Buster oraz kilka kotów. :)
Lokujemy się w przedwojennym budynku w stylizowanych pokojach i jedziemy do miejscowego sklepu po zakupy uzupełniające.
Na chwilę kierujemy się nad rzekę, by uchwycić ten piękny widok.
Wracamy do leśniczówki, gdzie spędzamy przemiły wieczór na pogawędkach, powoli uzupełniając braki elektrolitów. ;)))
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
70.28 km (0.00 km teren), czas: 04:09 h, avg:16.93 km/h,
prędkość maks: 42.00 km/hTemperatura:28.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1413 (kcal)
Basi naprzeciw...
Wtorek, 7 lipca 2015 | dodano: 07.07.2015Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
13.25 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 26.00 km/hTemperatura:26.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 217 (kcal)
Po Basię...
Wtorek, 30 czerwca 2015 | dodano: 30.06.2015Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
9.27 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 175 (kcal)
Udając, że jeszcze jeżdżę...
Niedziela, 28 czerwca 2015 | dodano: 28.06.2015Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
10.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 30.00 km/hTemperatura:19.6 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 216 (kcal)
Rajd na Międzyodrze po niemieckiej stronie.
Sobota, 16 maja 2015 | dodano: 16.05.2015Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Coś nam ostatnio z Basią średnio szło z wycieczkami, ale dziś nadarzyła się doskonała okazja, ponieważ Jacek "Jaszek" ogłosił grupowy wyjazd na Międzyodrze po jego niemieckiej stronie.
Na start w Mescherin dojechaliśmy samochodem z rowerkami na dachu, ponieważ trasa ze Szczecina tamże już nieco nas nudzi i jest ruchliwa, więc po co tłuc się dodatkowe 30 km. Dziś dodatkowo pojechała Krysia "Krysiorek" z rodzicami, więc zapowiadało się wesoło. Co prawda w czasie dojazdu wypiął nam się rower z mocowania na dachu, ale na szczęście "Tolik" to zauważył i nic się nie stało, a jeszcze moment i mógłby spaść z dachu...
Na starcie w Mescherin. Krysia już ledwo mieści się w swoim foteliku, czas na zmiany sprzętowe. ;)
Tuż przed startem - tradycyjne zdjęcie grupowe.
Krysia zawsze umie się ustawić. ;)
Tu z dziewczynami na nabrzeżu w Gartz.
Beacie nawet dzioba w kawie umoczyła. ;)))
Kolejny popas, tym razem we Friedrichsthal.
Na moście Tereofenbruecke nad Odrą.
Po zjechaniu z mostu wjechaliśmy na teren Międzyodrza...łęgi, rozlewiska, raj dla ornitologów...
...und viele Deutsche "baranen". ;)))
Basia pokonuje "wpław" strugę za śluzą.
W naszym tradycyjnym miejscu zatrzymaliśmy się na ponadgodzinny popas.
Tuż obok, za zamkniętym mostkiem jest Polska.
Widok na rozlewiska.
W drodze powrotnej zaczął siąpić deszcz, ale nie był zbyt upierdliwy.
Doraźny "Taniec Słońca" sprawił, że udało nam się rowery zapakować bez towarzyszenia opadów.
Bardzo udany wyjazd, musimy wrócić do tradycyjnych, cotygodniowych wypadów z Basią, bo troszkę się rozleniwiliśmy ostatnio.
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 998 (kcal)
Na start w Mescherin dojechaliśmy samochodem z rowerkami na dachu, ponieważ trasa ze Szczecina tamże już nieco nas nudzi i jest ruchliwa, więc po co tłuc się dodatkowe 30 km. Dziś dodatkowo pojechała Krysia "Krysiorek" z rodzicami, więc zapowiadało się wesoło. Co prawda w czasie dojazdu wypiął nam się rower z mocowania na dachu, ale na szczęście "Tolik" to zauważył i nic się nie stało, a jeszcze moment i mógłby spaść z dachu...
Na starcie w Mescherin. Krysia już ledwo mieści się w swoim foteliku, czas na zmiany sprzętowe. ;)
Tuż przed startem - tradycyjne zdjęcie grupowe.
Krysia zawsze umie się ustawić. ;)
Tu z dziewczynami na nabrzeżu w Gartz.
Beacie nawet dzioba w kawie umoczyła. ;)))
Kolejny popas, tym razem we Friedrichsthal.
Na moście Tereofenbruecke nad Odrą.
Po zjechaniu z mostu wjechaliśmy na teren Międzyodrza...łęgi, rozlewiska, raj dla ornitologów...
...und viele Deutsche "baranen". ;)))
Basia pokonuje "wpław" strugę za śluzą.
W naszym tradycyjnym miejscu zatrzymaliśmy się na ponadgodzinny popas.
Tuż obok, za zamkniętym mostkiem jest Polska.
Widok na rozlewiska.
W drodze powrotnej zaczął siąpić deszcz, ale nie był zbyt upierdliwy.
Doraźny "Taniec Słońca" sprawił, że udało nam się rowery zapakować bez towarzyszenia opadów.
Bardzo udany wyjazd, musimy wrócić do tradycyjnych, cotygodniowych wypadów z Basią, bo troszkę się rozleniwiliśmy ostatnio.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
49.33 km (7.00 km teren), czas: 02:45 h, avg:17.94 km/h,
prędkość maks: 37.00 km/hTemperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 998 (kcal)
Na ratunek pszczole :). Działeczka.
Niedziela, 19 kwietnia 2015 | dodano: 19.04.2015Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Wiosenne lenistwo postanowiliśmy z Basią uczcić lunchem na działce.
Udało mi się uratować z beczki z wodą tonącą pszczołę...wiadomo, Misiacz. :)
Proces rehabilitacji na kwiatku przebiegł pomyślnie i pszczoła po posileniu się normalnie odleciała.
Mural na Pomorzanach przy wiadukcie na Milczańskiej.
Kto chodził do podstawówki "za komuny" pamięta, że kto miał taką rosyjską grę elektroniczną, ten rządził i był "miszczu". ;)
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 150 (kcal)
Udało mi się uratować z beczki z wodą tonącą pszczołę...wiadomo, Misiacz. :)
Proces rehabilitacji na kwiatku przebiegł pomyślnie i pszczoła po posileniu się normalnie odleciała.
Mural na Pomorzanach przy wiadukcie na Milczańskiej.
Kto chodził do podstawówki "za komuny" pamięta, że kto miał taką rosyjską grę elektroniczną, ten rządził i był "miszczu". ;)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
7.43 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 26.00 km/hTemperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 150 (kcal)
Do Ueckermunde nie całkiem na rowerach, czyli jakby rutyna...
Niedziela, 22 marca 2015 | dodano: 22.03.2015Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Gdy ktoś mnie i Basię kiedyś zapyta, dlaczego ciągle ostatnio jeździmy trasą z Rieth do Ueckermunde, to odpowiem:
- Bo ta jest najlepsza! :)))
Coś w niej jest i niezmiernie ją lubimy, ma swój niepowtarzalny klimat, podobnie jak zabytkowe Ueckermunde.
Cóż, fakt że dystans 40 km to raczej coś śmiesznego a nie jakaś poważna odległość, ale po takiej dawce lenistwa rowerowego jakie sobie ostatnio z Basią fundujemy i tak należy uznać to za postęp. ;)
Postęp oczywiście znów wspomogliśmy samochodem, którym dotargaliśmy rowery do naszego ulubionego Rieth.
Pogoda piękna, rześko (+ 4 st.C), więc trzeba to wykorzystać.
Chwila na wieży widokowej za Rieth...
Stamtąd piękną ścieżką rowerową zagłębiamy się w las, ale tym razem dla odmiany jedziemy "skrótem" na Luckow, którego jeszcze Basia nie znała.
Kolejna fotka tego samego kościoła i ruszamy dalej.
W Ueckermunde zatrzymujemy się na zakupy w sklepie "NAHKAUF" (to rzadkość, by markety w Rzeszy były otwarte w niedziele), kupujemy czerwone wino, kawę i ciacha i kierujemy się do centrum.
A po co?
Ano jak zwykle do naszej ulubionej kebabowni, gdzie Turek wita nas z uśmiechem i uściskiem dłoni, bo znamy się od lat.
Chyba dlatego, że nie byliśmy u niego dość dawno, dostajemy lahmacun w dość monstrualnych wymiarach (ze 40 cm długości) i tak wypełniony mięsiwem i warzywami (pyyychhaaa!!!), że ledwo go zjadamy.
Płacimy, wsiadamy na rowery i z trudem toczymy się na plażę nad Zalewem Szczecińskim (Stettiner Bucht), gdzie raczymy się kawą z termosu i zakupionymi w sklepie ciastkami.
Tym razem nie wracamy przez Luckow, a przez Warsin i dalej drogą rowerową przez las do Rieth.
W czasie powrotu za Tanowem widzę mocno świecącą lampkę rowerową na ścieżce rowerowej do Pilchowa i mówię do Basi:
- Patrz, świecą jak nasi!
Okazuje się, że to prawda.
Zatrzymujemy się na krótką pogawędkę z Beatą i Jackiem "Jaszkami", Krzyśkiem "Monterem" i Pawłem M., po czym ruszamy w dalszą drogę powrotną do domu.
Super wycieczka, która mam nadzieję wypędzi z nas lenistwo i nadal będziemy z Basią przejeżdżać po kilka tysięcy rocznie. :)
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 796 (kcal)
- Bo ta jest najlepsza! :)))
Coś w niej jest i niezmiernie ją lubimy, ma swój niepowtarzalny klimat, podobnie jak zabytkowe Ueckermunde.
Cóż, fakt że dystans 40 km to raczej coś śmiesznego a nie jakaś poważna odległość, ale po takiej dawce lenistwa rowerowego jakie sobie ostatnio z Basią fundujemy i tak należy uznać to za postęp. ;)
Postęp oczywiście znów wspomogliśmy samochodem, którym dotargaliśmy rowery do naszego ulubionego Rieth.
Pogoda piękna, rześko (+ 4 st.C), więc trzeba to wykorzystać.
Chwila na wieży widokowej za Rieth...
Stamtąd piękną ścieżką rowerową zagłębiamy się w las, ale tym razem dla odmiany jedziemy "skrótem" na Luckow, którego jeszcze Basia nie znała.
Kolejna fotka tego samego kościoła i ruszamy dalej.
W Ueckermunde zatrzymujemy się na zakupy w sklepie "NAHKAUF" (to rzadkość, by markety w Rzeszy były otwarte w niedziele), kupujemy czerwone wino, kawę i ciacha i kierujemy się do centrum.
A po co?
Ano jak zwykle do naszej ulubionej kebabowni, gdzie Turek wita nas z uśmiechem i uściskiem dłoni, bo znamy się od lat.
Chyba dlatego, że nie byliśmy u niego dość dawno, dostajemy lahmacun w dość monstrualnych wymiarach (ze 40 cm długości) i tak wypełniony mięsiwem i warzywami (pyyychhaaa!!!), że ledwo go zjadamy.
Płacimy, wsiadamy na rowery i z trudem toczymy się na plażę nad Zalewem Szczecińskim (Stettiner Bucht), gdzie raczymy się kawą z termosu i zakupionymi w sklepie ciastkami.
Tym razem nie wracamy przez Luckow, a przez Warsin i dalej drogą rowerową przez las do Rieth.
W czasie powrotu za Tanowem widzę mocno świecącą lampkę rowerową na ścieżce rowerowej do Pilchowa i mówię do Basi:
- Patrz, świecą jak nasi!
Okazuje się, że to prawda.
Zatrzymujemy się na krótką pogawędkę z Beatą i Jackiem "Jaszkami", Krzyśkiem "Monterem" i Pawłem M., po czym ruszamy w dalszą drogę powrotną do domu.
Super wycieczka, która mam nadzieję wypędzi z nas lenistwo i nadal będziemy z Basią przejeżdżać po kilka tysięcy rocznie. :)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
40.50 km (10.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 796 (kcal)
Basiowa inauguracja sezonu.
Niedziela, 22 lutego 2015 | dodano: 22.02.2015Kategoria Szczecin i okolice, Z Basią...
Pojechaliśmy odwiedzić tatę i Bożenę.
Pierwszy raz w tym roku Basia przejechała się na rowerze.
Serwis Basiowego roweru - do poprawki.
Temperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 290 (kcal)
Pierwszy raz w tym roku Basia przejechała się na rowerze.
Serwis Basiowego roweru - do poprawki.
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
14.87 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:8.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 290 (kcal)
Baśniowe Rieth...niby to samo, a jakże inne...
Niedziela, 7 grudnia 2014 | dodano: 08.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Pomysł narodził się u mnie i Basi dość spontanicznie...i dość późno, bo ok. 10:30 w niedzielny "poranek" ;).
Trasa z Rieth do Ueckermunde jest powiedziałbym oklepana, ale ponieważ ją lubimy i mieliśmy ochotę na dobry kebab, pognałem do garażu montować bagażnik dachowy (ściągnięty już na zimę). O godzinie 12:10 wystartowaliśmy, a na miejscu byliśmy o 13:30.
Pogoda była zimna i wilgotna i nasuwająca skojarzenia z listopadem, ale cóż z tego.
Najciekawsze, że w grudniu na rower wsiadła Basia, hehehe ;))).
Koniec świata ? ;)
Jeszcze przed wieżą obserwacyjną za Rieth spotkaliśmy wracających z Ueckermunde Krzyśka i Mirka i jak zwykle nie obyło się bez pogawędki. Zimno było jednak przenikliwe, temperatura 1 st.C i wilgoć to dużo gorszy zestaw niż mróz i suche powietrze, więc ruszyliśmy dalej.
Ścieżka przez puszczę pokryta jest liśćmi, więc należy jechać ostrożnie, bo stwarza to okazję do poślizgu.
Część gruntowa trasy została ostatnio wysypana szutrem i utwardzona, więc jedzie się dużo lepiej niż kiedyś.
Kolejną miłą rzeczą był widok ukończonej już ścieżki rowerowej z Bellin do Ueckermunde, więc jedzie się bardzo przyjemnie.
Dodam jeszcze, że posiada ona wyjątkowo równą nawierzchnię.
Po dojechaniu do Ueckermunde najpierw skierowaliśmy się do sklepu Nahkauf (jak mało który sklep, ten otwarty jest w niedziele), by dokupić czerwonego wina, które jest tam przyzwoite i w bardzo dobrych cenach.
Głód ssał, więc czym prędzej popedałowaliśmy do kebabowni "Uecker 66", gdzie już jesteśmy z Basią znani i tradycyjnie zamówiliśmy ten sam zestaw, co zwykle.
Kiedy skończyliśmy, zapadał już zmierzch i wiedzieliśmy, że przez las przyjdzie nam jechać po ciemku.
No, nie całkiem, bo mamy lampy i dodatkowo wzięliśmy czołówki ;)
Fajne wrażenia, kiedy jedzie się kierując się struga światła...
Jakby kto pytał, to jest to Basia, a raczej jej czołówka ;).
Najciekawsze jednak wrażenia mieliśmy w Rieth już na sam koniec trasy.
Jest tak, że często im człowiek bardziej dorosły, tym mniej odczuwa świąteczny nastrój i ten nieuchwytny klimat, który bez problemu dostępny jest dzieciom.
Potęguje to jeszcze wszechobecna nachalna komercja i tandeta. Po wjechaniu do Rieth poczułem jednak to, co czułem jako dziecko przed świętami, a co zatraciłem już wiele lat temu. Baśniowy nastrój wzbudzały liczne ozdoby przed domami i wielkie drzewo w "centrum" obwieszone lampkami...nawet przystanek autobusowy przystrojony był świecącą gwiazdą.
Baśniowe miejsce, które cofa w czasie ...
W takim baśniowym nastroju, świecąc sobie czołówkami załadowaliśmy rowery na dach i o godzinie 17:40 ruszyliśmy do domu.
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 731 (kcal)
Trasa z Rieth do Ueckermunde jest powiedziałbym oklepana, ale ponieważ ją lubimy i mieliśmy ochotę na dobry kebab, pognałem do garażu montować bagażnik dachowy (ściągnięty już na zimę). O godzinie 12:10 wystartowaliśmy, a na miejscu byliśmy o 13:30.
Pogoda była zimna i wilgotna i nasuwająca skojarzenia z listopadem, ale cóż z tego.
Najciekawsze, że w grudniu na rower wsiadła Basia, hehehe ;))).
Koniec świata ? ;)
Jeszcze przed wieżą obserwacyjną za Rieth spotkaliśmy wracających z Ueckermunde Krzyśka i Mirka i jak zwykle nie obyło się bez pogawędki. Zimno było jednak przenikliwe, temperatura 1 st.C i wilgoć to dużo gorszy zestaw niż mróz i suche powietrze, więc ruszyliśmy dalej.
Ścieżka przez puszczę pokryta jest liśćmi, więc należy jechać ostrożnie, bo stwarza to okazję do poślizgu.
Część gruntowa trasy została ostatnio wysypana szutrem i utwardzona, więc jedzie się dużo lepiej niż kiedyś.
Kolejną miłą rzeczą był widok ukończonej już ścieżki rowerowej z Bellin do Ueckermunde, więc jedzie się bardzo przyjemnie.
Dodam jeszcze, że posiada ona wyjątkowo równą nawierzchnię.
Po dojechaniu do Ueckermunde najpierw skierowaliśmy się do sklepu Nahkauf (jak mało który sklep, ten otwarty jest w niedziele), by dokupić czerwonego wina, które jest tam przyzwoite i w bardzo dobrych cenach.
Głód ssał, więc czym prędzej popedałowaliśmy do kebabowni "Uecker 66", gdzie już jesteśmy z Basią znani i tradycyjnie zamówiliśmy ten sam zestaw, co zwykle.
Kiedy skończyliśmy, zapadał już zmierzch i wiedzieliśmy, że przez las przyjdzie nam jechać po ciemku.
No, nie całkiem, bo mamy lampy i dodatkowo wzięliśmy czołówki ;)
Fajne wrażenia, kiedy jedzie się kierując się struga światła...
Jakby kto pytał, to jest to Basia, a raczej jej czołówka ;).
Najciekawsze jednak wrażenia mieliśmy w Rieth już na sam koniec trasy.
Jest tak, że często im człowiek bardziej dorosły, tym mniej odczuwa świąteczny nastrój i ten nieuchwytny klimat, który bez problemu dostępny jest dzieciom.
Potęguje to jeszcze wszechobecna nachalna komercja i tandeta. Po wjechaniu do Rieth poczułem jednak to, co czułem jako dziecko przed świętami, a co zatraciłem już wiele lat temu. Baśniowy nastrój wzbudzały liczne ozdoby przed domami i wielkie drzewo w "centrum" obwieszone lampkami...nawet przystanek autobusowy przystrojony był świecącą gwiazdą.
Baśniowe miejsce, które cofa w czasie ...
W takim baśniowym nastroju, świecąc sobie czołówkami załadowaliśmy rowery na dach i o godzinie 17:40 ruszyliśmy do domu.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
37.40 km (10.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:16.75 km/h,
prędkość maks: 36.00 km/hTemperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 731 (kcal)
Jesień w Siedlisku. Off-road dla asfaltofilów :). Dzień 2.
Niedziela, 26 października 2014 | dodano: 27.10.2014Kategoria Po Polsce, U przyjaciół ..., Z Basią...
Fantastyczny poprzedni dzień zapowiadał, że drugi będzie równie udany.
Co ważne, z rana wita nas nie tylko słońce, ale również przyjemna temperatura ok. 14-15 st.C.
Dziś udajemy się na typowo terenową wycieczkę i sprawia nam to naprawdę przyjemność.
Wszelkim kpiarzom z "asfaltowych Misiaczów" mówię, że lubimy czasem jazdę po terenie, ale niekoniecznie musi to być rajd po osie w błocie na dystansie 100 km ;).
Tyle to i owszem, ale po cywilizownej nawierzchni ;).
Ruszamy z Siedliska...
Inną niż wczoraj trasą docieramy do drewnianego mostka.
Cóż tu wiele pisać...pięknie jest (zdjęcia Daniela to te z napisem takim, jak poniżej w prawym dolnym rogu).
Aparat w telefonie, który dostaliśmy od Marzeny robi naprawdę fantastycznej jakości zdjęcia (jak na komórkę).
Daniel kluczy to tu to tam na tyle, że można stracić orientację.
Nie zmienia to faktu, że atrakcji jest sporo, np. jazda po drogach rozmemłanych pojazdami drwali i po ścinkach ;).
Zjeżdżamy z bardzo dużej stromizny i jest fajnie ;).
Na dole przejeżdżamy przez zarośnięte stare jeziorko (albo starorzecze, tego nie wiem).
Teraz już oprócz trzcin rosną tu drzewa.
W oddali słychać szum drogi...zbliżamy się do cywilizacji.
Jedziemy chwilę szosą, po czym zatrzymujemy się na mostku nad kanałem na małą przekąskę.
Daniel wprowadza nas ponownie w las.
Nie spodziewaliśmy się, że zastaniemy tu coś tak pięknego.
To jeszcze inna, wyjątkowo malownicza część starorzecza Odry.
Żadne opisy nie oddają tego wrażenia, które się ma będąc tam.
Niech więc choć seria zdjęć spróbuje odtworzyć odczucia z tego dnia.
Jesteśmy wdzięczni Danielowi vel "Adolf" (ksywka na dziś) za pokazanie tak wspaniałego miejsca (patrz film).
Czemu "Adolf"?
Ano temu, że Danielowi dziś rano Magda goliła brodę i zrobiła mu dowcip ;))).
Lustro natury...
Jazda po terenie sprawia mi dziś niesamowitą frajdę ;))).
Nawet wpychanie pod stromizny sprawia radość ;).
Powoli wyjeżdżamy na otwarty teren i zbliżamy się do Przyborowa, ale chcemy jeszcze posiedzieć na mostku.
Trzeba na niego wejść...
To takie kojące miejsce...
Kiedy idziemy ku rowerom, Basia nagle tak niefortunnie stawia nogę ze schodka pomostu, że przewraca się z głośnym krzykiem na ziemię.
Na chwilę traci świadomość, coś chrupie w kostce...
Otwiera oczy, ale ból jest tak dziki, że jest pewna, że to złamanie stopy lub w najlepszym wypadku zwichnięcie...a my w tu tkwimy gdzieś sami w dziczy :/.
Basia mówi, że prawdopodobnie trzeba jechać po samochód lub karetkę pogotowia, ale postanawiam czegoś spróbować.
Proszę Basię, by dała mi 3 minuty.
Oprócz "Tańca Słońca" na pogodę możemy przecież wykonać szybki "Taniec Zdrowia dla Nogi"... Ponieważ Basia leży na trawie, jego wykonanie przypada mi w udziale. Stosuję metodę dwupunktową i robi mi się tak nienaturalnie gorąco, że po chwili jestem cały mokry...
Po 2-3 minutach ból znika, pozostają już tylko śladowe odczucia.
Czy to cud jakiś?
Basia normalnie wstaje, wsiada na rower i jak gdyby nigdy nic kontynuuje wycieczkę ;).
Docieramy do Przyborowa, gdzie robimy drobne zakupy spożywcze, po czym już zwykłą drogą przy wale przeciwpowodziowym docieramy do Siedliska...z którego po obiedzie niestety trzeba wyjechać do Szczecina.
Dziękujemy za gościnę!
Pewnie jak zwykle kilka dni będziemy dochodzić do siebie w Szczecinie i przyzwyczajać się do rzeczywistości :).
Temperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 450 (kcal)
Co ważne, z rana wita nas nie tylko słońce, ale również przyjemna temperatura ok. 14-15 st.C.
Dziś udajemy się na typowo terenową wycieczkę i sprawia nam to naprawdę przyjemność.
Wszelkim kpiarzom z "asfaltowych Misiaczów" mówię, że lubimy czasem jazdę po terenie, ale niekoniecznie musi to być rajd po osie w błocie na dystansie 100 km ;).
Tyle to i owszem, ale po cywilizownej nawierzchni ;).
Ruszamy z Siedliska...
Inną niż wczoraj trasą docieramy do drewnianego mostka.
Cóż tu wiele pisać...pięknie jest (zdjęcia Daniela to te z napisem takim, jak poniżej w prawym dolnym rogu).
Aparat w telefonie, który dostaliśmy od Marzeny robi naprawdę fantastycznej jakości zdjęcia (jak na komórkę).
Daniel kluczy to tu to tam na tyle, że można stracić orientację.
Nie zmienia to faktu, że atrakcji jest sporo, np. jazda po drogach rozmemłanych pojazdami drwali i po ścinkach ;).
Zjeżdżamy z bardzo dużej stromizny i jest fajnie ;).
Na dole przejeżdżamy przez zarośnięte stare jeziorko (albo starorzecze, tego nie wiem).
Teraz już oprócz trzcin rosną tu drzewa.
W oddali słychać szum drogi...zbliżamy się do cywilizacji.
Jedziemy chwilę szosą, po czym zatrzymujemy się na mostku nad kanałem na małą przekąskę.
Daniel wprowadza nas ponownie w las.
Nie spodziewaliśmy się, że zastaniemy tu coś tak pięknego.
To jeszcze inna, wyjątkowo malownicza część starorzecza Odry.
Żadne opisy nie oddają tego wrażenia, które się ma będąc tam.
Niech więc choć seria zdjęć spróbuje odtworzyć odczucia z tego dnia.
Jesteśmy wdzięczni Danielowi vel "Adolf" (ksywka na dziś) za pokazanie tak wspaniałego miejsca (patrz film).
Czemu "Adolf"?
Ano temu, że Danielowi dziś rano Magda goliła brodę i zrobiła mu dowcip ;))).
Lustro natury...
Jazda po terenie sprawia mi dziś niesamowitą frajdę ;))).
Nawet wpychanie pod stromizny sprawia radość ;).
Powoli wyjeżdżamy na otwarty teren i zbliżamy się do Przyborowa, ale chcemy jeszcze posiedzieć na mostku.
Trzeba na niego wejść...
To takie kojące miejsce...
Kiedy idziemy ku rowerom, Basia nagle tak niefortunnie stawia nogę ze schodka pomostu, że przewraca się z głośnym krzykiem na ziemię.
Na chwilę traci świadomość, coś chrupie w kostce...
Otwiera oczy, ale ból jest tak dziki, że jest pewna, że to złamanie stopy lub w najlepszym wypadku zwichnięcie...a my w tu tkwimy gdzieś sami w dziczy :/.
Basia mówi, że prawdopodobnie trzeba jechać po samochód lub karetkę pogotowia, ale postanawiam czegoś spróbować.
Proszę Basię, by dała mi 3 minuty.
Oprócz "Tańca Słońca" na pogodę możemy przecież wykonać szybki "Taniec Zdrowia dla Nogi"... Ponieważ Basia leży na trawie, jego wykonanie przypada mi w udziale. Stosuję metodę dwupunktową i robi mi się tak nienaturalnie gorąco, że po chwili jestem cały mokry...
Po 2-3 minutach ból znika, pozostają już tylko śladowe odczucia.
Czy to cud jakiś?
Basia normalnie wstaje, wsiada na rower i jak gdyby nigdy nic kontynuuje wycieczkę ;).
Docieramy do Przyborowa, gdzie robimy drobne zakupy spożywcze, po czym już zwykłą drogą przy wale przeciwpowodziowym docieramy do Siedliska...z którego po obiedzie niestety trzeba wyjechać do Szczecina.
Dziękujemy za gościnę!
Pewnie jak zwykle kilka dni będziemy dochodzić do siebie w Szczecinie i przyzwyczajać się do rzeczywistości :).
Rower:
Dane wycieczki:
25.97 km (20.00 km teren), czas: 02:03 h, avg:12.67 km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:14.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 450 (kcal)