- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 194.32 km (w terenie 10.00 km; 5.15%) |
Czas w ruchu: | 04:09 |
Średnia prędkość: | 24.65 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.00 km/h |
Suma kalorii: | 3354 kcal |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 17.67 km i 4h 09m |
Więcej statystyk |
Szczecińska Masa Krytyczna na Prawobrzeżu...
Piątek, 25 kwietnia 2014 | dodano: 25.04.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Dziś wyjątkowo Masa Krytyczna odbyła się na dość odległym dla mnie Prawobrzeżu Szczecina.
Wybrałem się "w cywilu" na "Fińczyku".
Zbiórka główna miała miejsce na ul. Emilii Gierczak w Dąbiu, dokąd dotarłem z Mostu Długiego z "Bronikiem" i "Rammzesem".
Tradycyjnie już z Masy się urwałem, a wraz ze mną "Bronik".
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 638 (kcal)
Wybrałem się "w cywilu" na "Fińczyku".
Zbiórka główna miała miejsce na ul. Emilii Gierczak w Dąbiu, dokąd dotarłem z Mostu Długiego z "Bronikiem" i "Rammzesem".
Tradycyjnie już z Masy się urwałem, a wraz ze mną "Bronik".
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
32.35 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 40.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 638 (kcal)
Na "Fińczyku"...
Środa, 23 kwietnia 2014 | dodano: 23.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
5.50 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 50 (kcal)
Na "Kozie"...
Środa, 23 kwietnia 2014 | dodano: 23.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Koza
Dane wycieczki:
3.25 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 24.00 km/hTemperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 45 (kcal)
Wielkanocnie i urodzinowo na Mazurach...
Sobota, 19 kwietnia 2014 | dodano: 22.04.2014Kategoria Po Polsce, Mazury na rowerze teściowej
Po raz kolejny pojechaliśmy z Basią do jej mamy do Mrągowa, by tam spędzić Wielkanoc.
Oczywiście za wiele się na rowerze nie najeździłem (a Basia to już wcale), ale te kilka kilometrów było, więc i wpis się pojawi.
Najwięcej było (jak to ostatnio) biegania, które miało miejsce w pięknych mazurskich krajobrazach.
Przez trzy dni wybiegałem w sumie 23,51 km, a Basia około 19-20 km.
Wiadomo, że każdy tuptał w swoim tempie i po swojej trasie, jako że prędkości mamy różne.
W piątek 18 kwietnia pobiegliśmy sobie w kierunku Źródełka Miłości nad jez. Czos...
A to już źródełko...
Sobota...ta była dość ciekawa :).
To był czas na drobny serwis roweru teściowej i krótki kurs po Mrągowie w celu zakupu bagażnika (bo stary pękł).
Pan w sklepie rowerowym zaoferował mi bagażnik w pakiecie z montażem za 30 zł, więc czemu nie...ale jak oglądałem tych "mechaników" z ich "serwisu" to mi się bajka "Sąsiedzi" przypomniała ;-) .
Zajęło im to godzinę!!!
Przydałyby mi się moje klucze, żeby zrobić to osobiście, ale co tam, skoro w cenie to niech dłubią :).
No to po godzinie "zrobili".
Przejechałem kawałek i stop.
"Fachowcy" wkręcili tak długą śrubkę, że zablokowała kasetę.
I od nowa...
Czy wyobrażacie sobie, że aby zdjąć i założyć bagażnik ci geniusze...zdejmowali tylne koło ??? ;-)
Nadmienię jeszcze, że czynność ta wymagała pracy dwóch osobników :))).
W tym czasie poszedłem więc sobie na mniej więcej półtoragodzinny spacer (tyle zajmuje wykręcenie i wkręcenie 4 śrubek w tym serwisie :))).
Trafiłem nad jeziorko "magistrackie" w centrum miasteczka.
Potem poszedłem na molo nad jezioro Czos, po czym wróciłem po odbiór roweru, który odebrałem z rąk szczęśliwych chłopaków, że udało im się skończyć tak skomplikowaną robotę...a w domu na wszelki wypadek podociągałem luźne nakrętki :))).
Potem udałem się na bardzo szybki bieg nad Czos i wróciłem do domu.
Nadeszła niedziela wielkanocna 20 kwietnia...i nadszedł też czas, gdy Misiacz skończył 42 lata...
Uczciliśmy to wspólnym spacerem nad malownicze jezioro Czarne.
Natknęliśmy się na zapomniany mazurski cmentarzyk...
Spacer był bardzo klimatyczny, podobnie jak cała okolica...
Wieczorem oczywiście nie mogłem sobie odmówić 8,5 km biegu po tych malowniczych terenach.
O ile rowerem nie za bardzo lubię śmigać po trasach terenowych, to bieganie mi się bardzo spodobało...może się w końcu skuszę na bieg przełajowy z Małgośką? ;)
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 70 (kcal)
Oczywiście za wiele się na rowerze nie najeździłem (a Basia to już wcale), ale te kilka kilometrów było, więc i wpis się pojawi.
Najwięcej było (jak to ostatnio) biegania, które miało miejsce w pięknych mazurskich krajobrazach.
Przez trzy dni wybiegałem w sumie 23,51 km, a Basia około 19-20 km.
Wiadomo, że każdy tuptał w swoim tempie i po swojej trasie, jako że prędkości mamy różne.
W piątek 18 kwietnia pobiegliśmy sobie w kierunku Źródełka Miłości nad jez. Czos...
A to już źródełko...
Sobota...ta była dość ciekawa :).
To był czas na drobny serwis roweru teściowej i krótki kurs po Mrągowie w celu zakupu bagażnika (bo stary pękł).
Pan w sklepie rowerowym zaoferował mi bagażnik w pakiecie z montażem za 30 zł, więc czemu nie...ale jak oglądałem tych "mechaników" z ich "serwisu" to mi się bajka "Sąsiedzi" przypomniała ;-) .
Zajęło im to godzinę!!!
Przydałyby mi się moje klucze, żeby zrobić to osobiście, ale co tam, skoro w cenie to niech dłubią :).
No to po godzinie "zrobili".
Przejechałem kawałek i stop.
"Fachowcy" wkręcili tak długą śrubkę, że zablokowała kasetę.
I od nowa...
Czy wyobrażacie sobie, że aby zdjąć i założyć bagażnik ci geniusze...zdejmowali tylne koło ??? ;-)
Nadmienię jeszcze, że czynność ta wymagała pracy dwóch osobników :))).
W tym czasie poszedłem więc sobie na mniej więcej półtoragodzinny spacer (tyle zajmuje wykręcenie i wkręcenie 4 śrubek w tym serwisie :))).
Trafiłem nad jeziorko "magistrackie" w centrum miasteczka.
Potem poszedłem na molo nad jezioro Czos, po czym wróciłem po odbiór roweru, który odebrałem z rąk szczęśliwych chłopaków, że udało im się skończyć tak skomplikowaną robotę...a w domu na wszelki wypadek podociągałem luźne nakrętki :))).
Potem udałem się na bardzo szybki bieg nad Czos i wróciłem do domu.
Nadeszła niedziela wielkanocna 20 kwietnia...i nadszedł też czas, gdy Misiacz skończył 42 lata...
Uczciliśmy to wspólnym spacerem nad malownicze jezioro Czarne.
Natknęliśmy się na zapomniany mazurski cmentarzyk...
Spacer był bardzo klimatyczny, podobnie jak cała okolica...
Wieczorem oczywiście nie mogłem sobie odmówić 8,5 km biegu po tych malowniczych terenach.
O ile rowerem nie za bardzo lubię śmigać po trasach terenowych, to bieganie mi się bardzo spodobało...może się w końcu skuszę na bieg przełajowy z Małgośką? ;)
Rower:
Dane wycieczki:
4.21 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 70 (kcal)
Dom-praca-dom...
Środa, 16 kwietnia 2014 | dodano: 16.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
16.22 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 321 (kcal)
A tak sobie...
Wtorek, 15 kwietnia 2014 | dodano: 15.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
2.66 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura:9.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 59 (kcal)
Na działkę do Krysiorka i na boisko do Basi...
Sobota, 12 kwietnia 2014 | dodano: 12.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
Korzystając z pięknej pogody potoczyłem się leniwie na "Fińczyku" na działkę, gdzie spotkałem się z "Krysiorkiem", tatą i Bożeną.
Na drugim zdjęciu widać fragment foliowego "Luwru", czyli nowej konstrukcji taty ;))).
Posiedziałem chwilę i wróciłem do domu na obiad, po którym wybrałem się na stadion poobserwować, jak Basia biega "w tlenie".
Na boisku miałem też spotkać "Bronika", ale zdążył się zmyć :).
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 202 (kcal)
Na drugim zdjęciu widać fragment foliowego "Luwru", czyli nowej konstrukcji taty ;))).
Posiedziałem chwilę i wróciłem do domu na obiad, po którym wybrałem się na stadion poobserwować, jak Basia biega "w tlenie".
Na boisku miałem też spotkać "Bronika", ale zdążył się zmyć :).
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
9.20 km (2.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 202 (kcal)
Biblioteka...
Środa, 9 kwietnia 2014 | dodano: 09.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
Wymienić przeczytane na nieptrzeczytane...
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 106 (kcal)
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
5.31 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 28.00 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 106 (kcal)
Działka, Lidl...i jeszcze krokusy.
Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | dodano: 07.04.2014Kategoria Szczecin i okolice
O dziwo, w parku na Pomorzanach zakwitły krokusy, podczas gdy te na Jasnych Błoniach już dawno zniknęły.
Temperatura:19.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 128 (kcal)
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
6.18 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 26.00 km/hTemperatura:19.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 128 (kcal)
Nowe Warpno i pościg za nikim...
Sobota, 5 kwietnia 2014 | dodano: 05.04.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Jak wtajemniczeni wiedzą, już wkrótce będzie miało wydarzenie, które w mojej opinii jest przedsięwzięciem karkołomnym, ale niech im się uda jak najlepiej.
Naprawdę dobrze im życzę, ale ja się na to nie piszę.
Otóż już niedługo na dwudniową wyprawę wokół Zalewu Szczecińskiego (najpierw przez Niemcy, powrót przez Polskę, ok. 265 km) wybiera się grupa rowerzystów.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest to grupa...150 osób (!!!) skrzyknięta poprzez fora rowerowe i Facebooka!
O takim przedsięwzięciu nigdy w swoim życiu nie słyszałem, a jeżdżę "prawie od urodzenia". Będę z uwagą obserwował to wydarzenie, bo naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, jak można okiełznać taką "Masę Krytyczną" (a na trasie zawsze trafi się guma, siusiu, jeść, słaba kondycja, awarie itp.) często zupełnie przypadkowych osób i jak taka grupa, nawet podzielona będzie spisywała się na drodze. W kwestiach formalnych się nie wypowiadam, podobno ten tłum ma zostać podzielony na 10 grupek po 15 osób w odstępach co 200 metrów (ilość dopuszczalna wg przepisów na drodze, gdy porusza się bez zgłoszenia imprezy Policji / Polizei). Nawet przy teoretycznym założeniu, że każda grupka to punkt, to długość całej kawalkady wyniesie...ok. 3 km !!!
Ponieważ osoby są często niedoświadczone, organizator wpadł na bardzo rozsądny pomysł i zorganizował dziś próbny wyjazd na ponad 100 km do Nowego Warpna z powrotem przez Niemcy, by "odsiać plewy" i zobaczyć jak to jest.
Zbiórka była o 9:30 na Głębokim lub 10:00 w Tanowie. Ja oczywiście się nie pchałem w to i chciałem wyjechać później...no może nie tak późno, bo w Tanowie byłem dopiero przed 11:00, więc mieli nade mną godzinę przewagi...troszkę mi się pospało dziś :))).
By ich dogonić, "osiodłałem" zabytkowego szosowego "Rosynanta" i ruszyłem w pościg.
Od Pilchowa starałem się nie schodzić z prędkością poniżej 30 km/h, ale i tak wiedziałem, że nie mam za dużych szans.
Liczyłem, że choć uda mi się ten tłumek zastać w Nowym Warpnie, więc na odcinku Dobieszczyn - Nowe Warpno podkręciłem do 32 km/h...niestety, nikt nie pojawiał się na horyzoncie :(.
Przed samym Nowym Warpnem natknąłem się na stojącego w lesie "Hombre" z jakimś młodym, ale nic nie wiedział o grupie.
Po dojechaniu na promenadę dowiedziałem się od pani w barze, że...ma dziś przyjechać grupa ok. 40 rowerzystów!
- Jak to przyjechać, nie widziałem nikogo po drodze? - zdziwiłem się.
- No tak powiedzieli trzej panowie na szosówkach, którzy tu byli...zresztą jeden zostawił bidon, oddałby pan ? - zapytała
- Ale ja ich nie znam, to jak ?
- O, tam jadą! - wskazała pani.
- Dobrze, to podgonię i dam im znać.
Na molo okazało się, że to "Jewti" z ekipą ścigaczy dojechał tu wcześniej, ale gdzie ta grupa?
Ponieważ "Jewti" polecił pyszny seromakowiec, więc cofnąłem się do knajpki i zamówiłem ciasto z kawą.
Faktycznie, znakomite, cena za komplet 11 zł.
Tymczasem grupka nadjechała...30 minut później.
Zbaraniałem.
Wyjechali godzinę wcześniej, a docierają pół godziny po mnie...tempo znaczy powalające.
Okazało się, że jechali równolegle do drogi dobieszczyńskiej nową szutrówką z Węgornika przez las co oznacza, że tak naprawdę z Tanowa ruszyli wyjątkowo późno, chyba gdy tam dojeżdżałem.
Mogłem spokojnie doturlać się spacerkiem, a nie "drzeć gumy" (średnia w Nowym Warpnie wyszła mi 28,32 km/h).
No dobrze, potraktujmy to jako trening.
Rybka nabita na lampę ;).
Grupka posnuła się po miasteczku i dano sygnał do powrotu.
- Zaraz, ja jeszcze na siusiu.
- O, to ja też...itp. itd.
W końcu tłumek się ruszył niemrawo, ale na tyle, że z Mirkiem "Srk" (który zabrał się na tę wycieczkę) pomknęliśmy szybko do przodu, by zaczekać przy zjeździe w las na piaszczystą drogę do Rieth (którą nie zamierzałem jechać).
Czekamy, czekamy...mija z 10 minut i nie widać nikogo.
Daliśmy im jeszcze 5 minut, a gdyby się nie pojawili, postanowiliśmy wracać szosą na Dobieszczyn.
W końcu jednak dotarli...ale nie wszyscy. Grupka 40 osób na odcinku ok. 4 km zdążyła się już poszarpać na mniejsze podgrupy.
Jestem pełen podziwu dla organizatorów, gdy wyobrażam sobie 150 osób przemierzających dystans 130 km...ale może to zbyt czarno widzę.
Niech wyjdzie im fajny wyjazd.
Grupa zagłębiła się w las, a ja ruszyłem do domu, bo dochodziła godzina 14:00 i nie chciałem późno wrócić do domu (ciekawe, o której wróciła "masa krytyczna" :))).
Już nie gnałem, troszkę donikąd mi się już nie spieszyło, a i sił było już jakby mniej (ponadto wczoraj skatowałem się na biegu z cross-fitem).
Za Dobieszczynem odbiłem dla odmiany na nową szutrówkę, którą lasami i przez Węgornik dojechałem do Tanowa.
Przed domem już mi się w ogóle nie chciało pedałować...
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1594 (kcal)
Naprawdę dobrze im życzę, ale ja się na to nie piszę.
Otóż już niedługo na dwudniową wyprawę wokół Zalewu Szczecińskiego (najpierw przez Niemcy, powrót przez Polskę, ok. 265 km) wybiera się grupa rowerzystów.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest to grupa...150 osób (!!!) skrzyknięta poprzez fora rowerowe i Facebooka!
O takim przedsięwzięciu nigdy w swoim życiu nie słyszałem, a jeżdżę "prawie od urodzenia". Będę z uwagą obserwował to wydarzenie, bo naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, jak można okiełznać taką "Masę Krytyczną" (a na trasie zawsze trafi się guma, siusiu, jeść, słaba kondycja, awarie itp.) często zupełnie przypadkowych osób i jak taka grupa, nawet podzielona będzie spisywała się na drodze. W kwestiach formalnych się nie wypowiadam, podobno ten tłum ma zostać podzielony na 10 grupek po 15 osób w odstępach co 200 metrów (ilość dopuszczalna wg przepisów na drodze, gdy porusza się bez zgłoszenia imprezy Policji / Polizei). Nawet przy teoretycznym założeniu, że każda grupka to punkt, to długość całej kawalkady wyniesie...ok. 3 km !!!
Ponieważ osoby są często niedoświadczone, organizator wpadł na bardzo rozsądny pomysł i zorganizował dziś próbny wyjazd na ponad 100 km do Nowego Warpna z powrotem przez Niemcy, by "odsiać plewy" i zobaczyć jak to jest.
Zbiórka była o 9:30 na Głębokim lub 10:00 w Tanowie. Ja oczywiście się nie pchałem w to i chciałem wyjechać później...no może nie tak późno, bo w Tanowie byłem dopiero przed 11:00, więc mieli nade mną godzinę przewagi...troszkę mi się pospało dziś :))).
By ich dogonić, "osiodłałem" zabytkowego szosowego "Rosynanta" i ruszyłem w pościg.
Od Pilchowa starałem się nie schodzić z prędkością poniżej 30 km/h, ale i tak wiedziałem, że nie mam za dużych szans.
Liczyłem, że choć uda mi się ten tłumek zastać w Nowym Warpnie, więc na odcinku Dobieszczyn - Nowe Warpno podkręciłem do 32 km/h...niestety, nikt nie pojawiał się na horyzoncie :(.
Przed samym Nowym Warpnem natknąłem się na stojącego w lesie "Hombre" z jakimś młodym, ale nic nie wiedział o grupie.
Po dojechaniu na promenadę dowiedziałem się od pani w barze, że...ma dziś przyjechać grupa ok. 40 rowerzystów!
- Jak to przyjechać, nie widziałem nikogo po drodze? - zdziwiłem się.
- No tak powiedzieli trzej panowie na szosówkach, którzy tu byli...zresztą jeden zostawił bidon, oddałby pan ? - zapytała
- Ale ja ich nie znam, to jak ?
- O, tam jadą! - wskazała pani.
- Dobrze, to podgonię i dam im znać.
Na molo okazało się, że to "Jewti" z ekipą ścigaczy dojechał tu wcześniej, ale gdzie ta grupa?
Ponieważ "Jewti" polecił pyszny seromakowiec, więc cofnąłem się do knajpki i zamówiłem ciasto z kawą.
Faktycznie, znakomite, cena za komplet 11 zł.
Tymczasem grupka nadjechała...30 minut później.
Zbaraniałem.
Wyjechali godzinę wcześniej, a docierają pół godziny po mnie...tempo znaczy powalające.
Okazało się, że jechali równolegle do drogi dobieszczyńskiej nową szutrówką z Węgornika przez las co oznacza, że tak naprawdę z Tanowa ruszyli wyjątkowo późno, chyba gdy tam dojeżdżałem.
Mogłem spokojnie doturlać się spacerkiem, a nie "drzeć gumy" (średnia w Nowym Warpnie wyszła mi 28,32 km/h).
No dobrze, potraktujmy to jako trening.
Rybka nabita na lampę ;).
Grupka posnuła się po miasteczku i dano sygnał do powrotu.
- Zaraz, ja jeszcze na siusiu.
- O, to ja też...itp. itd.
W końcu tłumek się ruszył niemrawo, ale na tyle, że z Mirkiem "Srk" (który zabrał się na tę wycieczkę) pomknęliśmy szybko do przodu, by zaczekać przy zjeździe w las na piaszczystą drogę do Rieth (którą nie zamierzałem jechać).
Czekamy, czekamy...mija z 10 minut i nie widać nikogo.
Daliśmy im jeszcze 5 minut, a gdyby się nie pojawili, postanowiliśmy wracać szosą na Dobieszczyn.
W końcu jednak dotarli...ale nie wszyscy. Grupka 40 osób na odcinku ok. 4 km zdążyła się już poszarpać na mniejsze podgrupy.
Jestem pełen podziwu dla organizatorów, gdy wyobrażam sobie 150 osób przemierzających dystans 130 km...ale może to zbyt czarno widzę.
Niech wyjdzie im fajny wyjazd.
Grupa zagłębiła się w las, a ja ruszyłem do domu, bo dochodziła godzina 14:00 i nie chciałem późno wrócić do domu (ciekawe, o której wróciła "masa krytyczna" :))).
Już nie gnałem, troszkę donikąd mi się już nie spieszyło, a i sił było już jakby mniej (ponadto wczoraj skatowałem się na biegu z cross-fitem).
Za Dobieszczynem odbiłem dla odmiany na nową szutrówkę, którą lasami i przez Węgornik dojechałem do Tanowa.
Przed domem już mi się w ogóle nie chciało pedałować...
Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
102.30 km (5.00 km teren), czas: 04:09 h, avg:24.65 km/h,
prędkość maks: 39.00 km/hTemperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1594 (kcal)