- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2014
Dystans całkowity: | 348.62 km (w terenie 27.00 km; 7.74%) |
Czas w ruchu: | 11:46 |
Średnia prędkość: | 18.25 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.00 km/h |
Suma kalorii: | 7088 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 26.82 km i 2h 56m |
Więcej statystyk |
Lidl.
Środa, 17 grudnia 2014 | dodano: 17.12.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
3.33 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 71 (kcal)
Dom-praca-dom-CH STER (Mierzyn)-dom.
Wtorek, 16 grudnia 2014 | dodano: 16.12.2014Kategoria Szczecin i okolice
Dziś torbę od laptopa jakoś zamotałem na bagażniku, bo jest on duży i waży nieco i będąc wożony w plecaku szyję mi przeciążał.
Wracając z CH STER zostałem "zliczony" na ul. Ku Słońcu jako 89 rowerzysta dziś jadący nową ścieżką.
Nieźle dziś napętliłem ;).
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 600 (kcal)
Wracając z CH STER zostałem "zliczony" na ul. Ku Słońcu jako 89 rowerzysta dziś jadący nową ścieżką.
Nieźle dziś napętliłem ;).
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
30.50 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 600 (kcal)
Ueckermunde i ponownie baśniowe Rieth...
Niedziela, 14 grudnia 2014 | dodano: 14.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
No co ja poradzę, że tak mi się tam podoba?
Oczywiście, że jestem monotematyczny i to w wielu sprawach. Jedną z nich jest moja trudna do wyjaśnienia ciągota do Puszczy Wkrzańskiej i okolic Ueckermunde. Wstawszy późno (z różnych powodów ;)), zbierałem się względnie (jak na mnie) szybko i załadowałem rower na samochód o 12:10, bowiem ekipa na rowerach ruszyła na trasę z Głębokiego już o 10:30.
Nie powiem, żebym specjalnie żałował opóźnienia, bo nie widzę specjalnie wiele ciekawego w kręceniu się na rowerze po błotach jakiegoś poligonu.
Tak to dotarłem Toyotką do Rieth o godzinie 13:10, gdzie zdjąłem rower z dachu i ruszyłem w stronę Ueckermunde.
Najpierw zatrzymałem się na fotkę w Rieth, które obecnie po zmroku (i generalnie zawsze) uważam za baśniowe miejsce.
W tym celu, czyli "Zobaczyć Baśniowe Rieth po zmroku" odbyła się wycieczka reszty grupy (tak ogłosił "Jaszek").
Jechało się szybko i równie szybko dotarłem do przedmieść Ueckermunde.
Tym razem dojechałem tam nowym dla mnie "skrótem" przez Luckow.
Na telefony i SMS-y nikt jak na razie nie odpowiadał, więc postanowiłem do kebabowni "Uecker 66" dotrzeć trasą przez plażę.
Tuż przed rzeźbą "Misiacza" zadzwonił Jacek, że niedługo będą u Turka.
Ja byłem tam 5 minut wcześniej, więc spokojnie zamówiłem lahmacun dla siebie na miejscu i dla Basi na dowózkę do Szczecina.
Wkrótce dotarła reszta i zaczęła zamawiać najpopularniejszą potrawę, czyli NOCH EINMAL ;).
Po opchaniu się, ruszyliśmy w kierunku Rieth, przy czym po drodze zaprowadziłem grupę do otwartego w niedzielę sklepu NAHKAUF.
Zapadał zmierzch i w świetle naszych lamp zmierzaliśmy do celu (przynajmniej mojego, bo tam zostawiłem samochód).
W Rieth iluminacje i atmosfera, które ostatnio zachwyciły mnie i Basię jakoś niespecjalnie spodobały się reszcie.
Może zbyt kameralne jak dla nich? Ja nadal odczuwałem ten sam fajny nastrój jak ostatnio.
Tu nawet na przystanku jest świecąca gwiazda (a przecież u nas dawno zostałaby skradziona lub zdemolowana i nawet to świadczy o różnicy w mentalności naszych narodów).
Oto przystanek.
Pojechaliśmy jeszcze na przystań, ale było ciemno, więc wróciłem na parking, by załadować rower na dach.
Zabrała się ze mną również Beata "Jaszkowa", która uznała, że wystarczy jej jazdy na dziś (ciekawe, co by było gdyby "Misiacza" nie było? ;))).
Powrót był fajny, bo tak dobrze nam się gadało, że nawet nie wiemy kiedy pojawiliśmy się w Szczecinie pod domem Beaty, gdzie oddałem jej rowerek i pojechałem już do swojego garażu.
Kolejna magiczna wycieczka!
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 877 (kcal)
Oczywiście, że jestem monotematyczny i to w wielu sprawach. Jedną z nich jest moja trudna do wyjaśnienia ciągota do Puszczy Wkrzańskiej i okolic Ueckermunde. Wstawszy późno (z różnych powodów ;)), zbierałem się względnie (jak na mnie) szybko i załadowałem rower na samochód o 12:10, bowiem ekipa na rowerach ruszyła na trasę z Głębokiego już o 10:30.
Nie powiem, żebym specjalnie żałował opóźnienia, bo nie widzę specjalnie wiele ciekawego w kręceniu się na rowerze po błotach jakiegoś poligonu.
Tak to dotarłem Toyotką do Rieth o godzinie 13:10, gdzie zdjąłem rower z dachu i ruszyłem w stronę Ueckermunde.
Najpierw zatrzymałem się na fotkę w Rieth, które obecnie po zmroku (i generalnie zawsze) uważam za baśniowe miejsce.
W tym celu, czyli "Zobaczyć Baśniowe Rieth po zmroku" odbyła się wycieczka reszty grupy (tak ogłosił "Jaszek").
Jechało się szybko i równie szybko dotarłem do przedmieść Ueckermunde.
Tym razem dojechałem tam nowym dla mnie "skrótem" przez Luckow.
Na telefony i SMS-y nikt jak na razie nie odpowiadał, więc postanowiłem do kebabowni "Uecker 66" dotrzeć trasą przez plażę.
Tuż przed rzeźbą "Misiacza" zadzwonił Jacek, że niedługo będą u Turka.
Ja byłem tam 5 minut wcześniej, więc spokojnie zamówiłem lahmacun dla siebie na miejscu i dla Basi na dowózkę do Szczecina.
Wkrótce dotarła reszta i zaczęła zamawiać najpopularniejszą potrawę, czyli NOCH EINMAL ;).
Po opchaniu się, ruszyliśmy w kierunku Rieth, przy czym po drodze zaprowadziłem grupę do otwartego w niedzielę sklepu NAHKAUF.
Zapadał zmierzch i w świetle naszych lamp zmierzaliśmy do celu (przynajmniej mojego, bo tam zostawiłem samochód).
W Rieth iluminacje i atmosfera, które ostatnio zachwyciły mnie i Basię jakoś niespecjalnie spodobały się reszcie.
Może zbyt kameralne jak dla nich? Ja nadal odczuwałem ten sam fajny nastrój jak ostatnio.
Tu nawet na przystanku jest świecąca gwiazda (a przecież u nas dawno zostałaby skradziona lub zdemolowana i nawet to świadczy o różnicy w mentalności naszych narodów).
Oto przystanek.
Pojechaliśmy jeszcze na przystań, ale było ciemno, więc wróciłem na parking, by załadować rower na dach.
Zabrała się ze mną również Beata "Jaszkowa", która uznała, że wystarczy jej jazdy na dziś (ciekawe, co by było gdyby "Misiacza" nie było? ;))).
Powrót był fajny, bo tak dobrze nam się gadało, że nawet nie wiemy kiedy pojawiliśmy się w Szczecinie pod domem Beaty, gdzie oddałem jej rowerek i pojechałem już do swojego garażu.
Kolejna magiczna wycieczka!
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
41.00 km (10.00 km teren), czas: 02:04 h, avg:19.84 km/h,
prędkość maks: 31.00 km/hTemperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 877 (kcal)
Loecknitz: oj przyjemne z oj pożytecznym :).
Sobota, 13 grudnia 2014 | dodano: 13.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Dziś po obudzeniu się dumałem, co począć w tę piękną burą i wilgotną pogodę i wydumałem, że wyciągnę "Bronika" na krótką przejażdżkę do Schwennenz, gdzie przy okazji moglibyśmy u Anke zakupić 3 sztuki "izotoników". Leniowi zdecydowanie pomysł nie przypadł do gustu, zapewne niewarta była skórka wyprawki, więc musiałem kombinować dalej, a w tym czasie on migał się, że zaplanował na dziś sprzątanie i takie tam ;))).
Za pomysł, na który wpadłem nazwany zostałem szatanem-kusicielem ;))).
Tu już jesteśmy w Loecknitz i zamiast trzech "izotoników" "Bronik" ładuje na bagażnik skrzyneczkę.
Czyż nie kusząca zmiana?
Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że zamiast jednej lepiej kupić trzy skrzynki.
Bagażnik ma w końcu całkiem solidny, a szkoda takie puste kursy robić ;).
Mając już zrobione zakupy, pojechaliśmy jeszcze na krótką wycieczkę do Rothenklempenow do tamtejszego folwarku i nad jezioro.
Z bagażem takim dość ciężko się jechało "Bronikowi", ale czego się nie robi dla przyjemności.
Zaraz za Loecknitz odbiliśmy na Boock, aby zrobić małą pętelkę.
W Rothenklempenow Piotrek "skrótami" poprowadził mnie nad miejscowe jezioro, gdzie postanowił nieco zmniejszyć obciążenie bagażnika :D.
Tam usadowiliśmy się w fajnej wiacie, bo nieco niefajnie dmuchał wilgotny wiaterek.
Troszkę to zmniejszanie obciążenia przez "Bronika" trwało i zaczęliśmy marznąć, więc ruszyliśmy w drogę powrotną najprostszą trasą.
Oczywiście każdy domyśla się, że rowery przyjechały z nami na dachu samochodu po to, by zakupy połączyć z wycieczką ;).
Temperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 456 (kcal)
Za pomysł, na który wpadłem nazwany zostałem szatanem-kusicielem ;))).
Tu już jesteśmy w Loecknitz i zamiast trzech "izotoników" "Bronik" ładuje na bagażnik skrzyneczkę.
Czyż nie kusząca zmiana?
Po krótkim namyśle doszedł do wniosku, że zamiast jednej lepiej kupić trzy skrzynki.
Bagażnik ma w końcu całkiem solidny, a szkoda takie puste kursy robić ;).
Mając już zrobione zakupy, pojechaliśmy jeszcze na krótką wycieczkę do Rothenklempenow do tamtejszego folwarku i nad jezioro.
Z bagażem takim dość ciężko się jechało "Bronikowi", ale czego się nie robi dla przyjemności.
Zaraz za Loecknitz odbiliśmy na Boock, aby zrobić małą pętelkę.
W Rothenklempenow Piotrek "skrótami" poprowadził mnie nad miejscowe jezioro, gdzie postanowił nieco zmniejszyć obciążenie bagażnika :D.
Tam usadowiliśmy się w fajnej wiacie, bo nieco niefajnie dmuchał wilgotny wiaterek.
Troszkę to zmniejszanie obciążenia przez "Bronika" trwało i zaczęliśmy marznąć, więc ruszyliśmy w drogę powrotną najprostszą trasą.
Oczywiście każdy domyśla się, że rowery przyjechały z nami na dachu samochodu po to, by zakupy połączyć z wycieczką ;).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
23.03 km (2.00 km teren), czas: 01:14 h, avg:18.67 km/h,
prędkość maks: 29.00 km/hTemperatura:5.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 456 (kcal)
Dom-praca-dom.
Czwartek, 11 grudnia 2014 | dodano: 11.12.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
15.95 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 38.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 321 (kcal)
Dom-praca-dom...
Wtorek, 9 grudnia 2014 | dodano: 09.12.2014Kategoria Szczecin i okolice
Gorąco dziś...
Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 414 (kcal)
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
20.66 km (1.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 33.00 km/hTemperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 414 (kcal)
Działka...
Poniedziałek, 8 grudnia 2014 | dodano: 08.12.2014Kategoria Szczecin i okolice
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
5.18 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 30.00 km/hTemperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 109 (kcal)
Baśniowe Rieth...niby to samo, a jakże inne...
Niedziela, 7 grudnia 2014 | dodano: 08.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Pomysł narodził się u mnie i Basi dość spontanicznie...i dość późno, bo ok. 10:30 w niedzielny "poranek" ;).
Trasa z Rieth do Ueckermunde jest powiedziałbym oklepana, ale ponieważ ją lubimy i mieliśmy ochotę na dobry kebab, pognałem do garażu montować bagażnik dachowy (ściągnięty już na zimę). O godzinie 12:10 wystartowaliśmy, a na miejscu byliśmy o 13:30.
Pogoda była zimna i wilgotna i nasuwająca skojarzenia z listopadem, ale cóż z tego.
Najciekawsze, że w grudniu na rower wsiadła Basia, hehehe ;))).
Koniec świata ? ;)
Jeszcze przed wieżą obserwacyjną za Rieth spotkaliśmy wracających z Ueckermunde Krzyśka i Mirka i jak zwykle nie obyło się bez pogawędki. Zimno było jednak przenikliwe, temperatura 1 st.C i wilgoć to dużo gorszy zestaw niż mróz i suche powietrze, więc ruszyliśmy dalej.
Ścieżka przez puszczę pokryta jest liśćmi, więc należy jechać ostrożnie, bo stwarza to okazję do poślizgu.
Część gruntowa trasy została ostatnio wysypana szutrem i utwardzona, więc jedzie się dużo lepiej niż kiedyś.
Kolejną miłą rzeczą był widok ukończonej już ścieżki rowerowej z Bellin do Ueckermunde, więc jedzie się bardzo przyjemnie.
Dodam jeszcze, że posiada ona wyjątkowo równą nawierzchnię.
Po dojechaniu do Ueckermunde najpierw skierowaliśmy się do sklepu Nahkauf (jak mało który sklep, ten otwarty jest w niedziele), by dokupić czerwonego wina, które jest tam przyzwoite i w bardzo dobrych cenach.
Głód ssał, więc czym prędzej popedałowaliśmy do kebabowni "Uecker 66", gdzie już jesteśmy z Basią znani i tradycyjnie zamówiliśmy ten sam zestaw, co zwykle.
Kiedy skończyliśmy, zapadał już zmierzch i wiedzieliśmy, że przez las przyjdzie nam jechać po ciemku.
No, nie całkiem, bo mamy lampy i dodatkowo wzięliśmy czołówki ;)
Fajne wrażenia, kiedy jedzie się kierując się struga światła...
Jakby kto pytał, to jest to Basia, a raczej jej czołówka ;).
Najciekawsze jednak wrażenia mieliśmy w Rieth już na sam koniec trasy.
Jest tak, że często im człowiek bardziej dorosły, tym mniej odczuwa świąteczny nastrój i ten nieuchwytny klimat, który bez problemu dostępny jest dzieciom.
Potęguje to jeszcze wszechobecna nachalna komercja i tandeta. Po wjechaniu do Rieth poczułem jednak to, co czułem jako dziecko przed świętami, a co zatraciłem już wiele lat temu. Baśniowy nastrój wzbudzały liczne ozdoby przed domami i wielkie drzewo w "centrum" obwieszone lampkami...nawet przystanek autobusowy przystrojony był świecącą gwiazdą.
Baśniowe miejsce, które cofa w czasie ...
W takim baśniowym nastroju, świecąc sobie czołówkami załadowaliśmy rowery na dach i o godzinie 17:40 ruszyliśmy do domu.
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 731 (kcal)
Trasa z Rieth do Ueckermunde jest powiedziałbym oklepana, ale ponieważ ją lubimy i mieliśmy ochotę na dobry kebab, pognałem do garażu montować bagażnik dachowy (ściągnięty już na zimę). O godzinie 12:10 wystartowaliśmy, a na miejscu byliśmy o 13:30.
Pogoda była zimna i wilgotna i nasuwająca skojarzenia z listopadem, ale cóż z tego.
Najciekawsze, że w grudniu na rower wsiadła Basia, hehehe ;))).
Koniec świata ? ;)
Jeszcze przed wieżą obserwacyjną za Rieth spotkaliśmy wracających z Ueckermunde Krzyśka i Mirka i jak zwykle nie obyło się bez pogawędki. Zimno było jednak przenikliwe, temperatura 1 st.C i wilgoć to dużo gorszy zestaw niż mróz i suche powietrze, więc ruszyliśmy dalej.
Ścieżka przez puszczę pokryta jest liśćmi, więc należy jechać ostrożnie, bo stwarza to okazję do poślizgu.
Część gruntowa trasy została ostatnio wysypana szutrem i utwardzona, więc jedzie się dużo lepiej niż kiedyś.
Kolejną miłą rzeczą był widok ukończonej już ścieżki rowerowej z Bellin do Ueckermunde, więc jedzie się bardzo przyjemnie.
Dodam jeszcze, że posiada ona wyjątkowo równą nawierzchnię.
Po dojechaniu do Ueckermunde najpierw skierowaliśmy się do sklepu Nahkauf (jak mało który sklep, ten otwarty jest w niedziele), by dokupić czerwonego wina, które jest tam przyzwoite i w bardzo dobrych cenach.
Głód ssał, więc czym prędzej popedałowaliśmy do kebabowni "Uecker 66", gdzie już jesteśmy z Basią znani i tradycyjnie zamówiliśmy ten sam zestaw, co zwykle.
Kiedy skończyliśmy, zapadał już zmierzch i wiedzieliśmy, że przez las przyjdzie nam jechać po ciemku.
No, nie całkiem, bo mamy lampy i dodatkowo wzięliśmy czołówki ;)
Fajne wrażenia, kiedy jedzie się kierując się struga światła...
Jakby kto pytał, to jest to Basia, a raczej jej czołówka ;).
Najciekawsze jednak wrażenia mieliśmy w Rieth już na sam koniec trasy.
Jest tak, że często im człowiek bardziej dorosły, tym mniej odczuwa świąteczny nastrój i ten nieuchwytny klimat, który bez problemu dostępny jest dzieciom.
Potęguje to jeszcze wszechobecna nachalna komercja i tandeta. Po wjechaniu do Rieth poczułem jednak to, co czułem jako dziecko przed świętami, a co zatraciłem już wiele lat temu. Baśniowy nastrój wzbudzały liczne ozdoby przed domami i wielkie drzewo w "centrum" obwieszone lampkami...nawet przystanek autobusowy przystrojony był świecącą gwiazdą.
Baśniowe miejsce, które cofa w czasie ...
W takim baśniowym nastroju, świecąc sobie czołówkami załadowaliśmy rowery na dach i o godzinie 17:40 ruszyliśmy do domu.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
37.40 km (10.00 km teren), czas: 02:14 h, avg:16.75 km/h,
prędkość maks: 36.00 km/hTemperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 731 (kcal)
Gang grzańcowych Mikołajów w Schwedt ;)))
Sobota, 6 grudnia 2014 | dodano: 08.12.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Cóż tu wiele pisać, kiedy mam zaległości w wycieczkach na rzecz biegania i jazdy miejskiej...w każdym razie postanowiłem skorzystać z zaproszenia Iwony i Jacka "Hopfenów" na wyjazd na jarmark świąteczny w Schwedt. Warunek podstawowy był taki: jedziemy w czapkach mikołajowych. Pomysł to znakomity, więc skorzystałem z niego z przyjemnością, na szczęście wszyscy w grupie mamy fantazję i pod "Biedronką" w Przecławiu po godzinie 10:00 stawiło się 8 "Mikołajów" (w tym 2 "Śnieżynki"). ;)
Od Przecławia aż do stacji LOTOS przed Rosówkiem wiedzie teraz nowa droga dla rowerów i pomysł to chwalebny.
Jeszcze bardziej chwalebne byłoby, gdyby asfalt nie był pofalowany jak "fale Dunaju"...ale czy ja nie za wiele wymagam od przetargów z kryterium "najniższa cena"?
Grunt, że jest i cieszmy się tym, że nie jedziemy po szosie.
Nasze przebrania wzbudziły sporo radości, zwłaszcza TIR-owcy często nam trąbili, inni ludzie też nas pozdrawiali i machali.
Ile może zmienić kawałek czerwonej szmaty na głowie :))).
W Kołbaskowie "spragnieni inaczej" zatrzymali się na drobne płynne zakupy.
Ja też się zatrzymałem...by poczekać.
To widok na drogę rowerową za Kołbaskowem.
Już przy kurhanie w Staffelde "spragnieni inaczej" odkorkowali swoje napoje, a "Hopfeny" wyjęły kuchenkę gazową i zimny napój przerobiły na grzańca :).
W Gartz zatrzymaliśmy się na fotkę w stylu "Kingsajz".
Ta jest autorstwa Jacka "Jaszka".
Postojów było co niemiara i kolejny mieliśmy w wiacie we Friedrichsthal.
Po dojechaniu do Schwedt pierwsze co zrobiliśmy, to skierowaliśmy się do Netto, by dokonać różnych zakupów, jak zapewne się domyślacie, większość była płynna :).
Ponieważ posiadaliśmy kuchenkę, niektórzy zakupili wino typu grzaniec (w cenie 1,50 EUR za 1,5 litra).
Ja zdecydowałem się na cztery paczki kawy i klasyczne wina czerwone w ilości 4 sztuk ;).
Zakupy zakończone, więc poturlaliśmy się...na kolejne zakupy, tym razem do Kaufland'a, a potem do Oder Center.
Na szczęście dla urozmaicenia w międzyczasie trafił się nam rynek świąteczny :).
Kubek grzanego wina (za 2 EUR) sprawił, że pewne osobniczki zaczęły tańczyć, wdzięcząc się pod miejscową...karuzelą.
W każdym razie ożywiło to dość sztywny niemiecki jarmark, zainteresował się nawet nami jakiś fotoreporter i cyknął kilka fotek.
Zjadłem Bratwurst (kiełbasę z brata, jak żartujemy), babeczki się natańczyły, skończyliśmy zakupy i czas było wracać do domu, po drodze szukając miejsca na stworzenie baru z grzanym winem.
Takie miejsce się znalazło w domku obserwacyjnym dla ornitologów.
Znalazła się też bufetowa (zdjęcie Jacka "Jaszka").
Siorbnąwszy kilka łyków grzańca ekipa ruszyła do Polski...i w zasadzie niewiele zostało do opisania.
No, fakt że "Hopfen" złapał kontuzję kolana.
Poza tym przez minutę lub dwie pokropiła na nas mżawka (tuż przed Przecławiem), a "Bronik" nazwał to ulewą ;))).
Fajny, naprawdę fajny wyjazd.
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2292 (kcal)
Od Przecławia aż do stacji LOTOS przed Rosówkiem wiedzie teraz nowa droga dla rowerów i pomysł to chwalebny.
Jeszcze bardziej chwalebne byłoby, gdyby asfalt nie był pofalowany jak "fale Dunaju"...ale czy ja nie za wiele wymagam od przetargów z kryterium "najniższa cena"?
Grunt, że jest i cieszmy się tym, że nie jedziemy po szosie.
Nasze przebrania wzbudziły sporo radości, zwłaszcza TIR-owcy często nam trąbili, inni ludzie też nas pozdrawiali i machali.
Ile może zmienić kawałek czerwonej szmaty na głowie :))).
W Kołbaskowie "spragnieni inaczej" zatrzymali się na drobne płynne zakupy.
Ja też się zatrzymałem...by poczekać.
To widok na drogę rowerową za Kołbaskowem.
Już przy kurhanie w Staffelde "spragnieni inaczej" odkorkowali swoje napoje, a "Hopfeny" wyjęły kuchenkę gazową i zimny napój przerobiły na grzańca :).
W Gartz zatrzymaliśmy się na fotkę w stylu "Kingsajz".
Ta jest autorstwa Jacka "Jaszka".
Postojów było co niemiara i kolejny mieliśmy w wiacie we Friedrichsthal.
Po dojechaniu do Schwedt pierwsze co zrobiliśmy, to skierowaliśmy się do Netto, by dokonać różnych zakupów, jak zapewne się domyślacie, większość była płynna :).
Ponieważ posiadaliśmy kuchenkę, niektórzy zakupili wino typu grzaniec (w cenie 1,50 EUR za 1,5 litra).
Ja zdecydowałem się na cztery paczki kawy i klasyczne wina czerwone w ilości 4 sztuk ;).
Zakupy zakończone, więc poturlaliśmy się...na kolejne zakupy, tym razem do Kaufland'a, a potem do Oder Center.
Na szczęście dla urozmaicenia w międzyczasie trafił się nam rynek świąteczny :).
Kubek grzanego wina (za 2 EUR) sprawił, że pewne osobniczki zaczęły tańczyć, wdzięcząc się pod miejscową...karuzelą.
W każdym razie ożywiło to dość sztywny niemiecki jarmark, zainteresował się nawet nami jakiś fotoreporter i cyknął kilka fotek.
Zjadłem Bratwurst (kiełbasę z brata, jak żartujemy), babeczki się natańczyły, skończyliśmy zakupy i czas było wracać do domu, po drodze szukając miejsca na stworzenie baru z grzanym winem.
Takie miejsce się znalazło w domku obserwacyjnym dla ornitologów.
Znalazła się też bufetowa (zdjęcie Jacka "Jaszka").
Siorbnąwszy kilka łyków grzańca ekipa ruszyła do Polski...i w zasadzie niewiele zostało do opisania.
No, fakt że "Hopfen" złapał kontuzję kolana.
Poza tym przez minutę lub dwie pokropiła na nas mżawka (tuż przed Przecławiem), a "Bronik" nazwał to ulewą ;))).
Fajny, naprawdę fajny wyjazd.
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
113.30 km (0.00 km teren), czas: 06:14 h, avg:18.18 km/h,
prędkość maks: 37.00 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2292 (kcal)
Czy ja mam zostać nauczycielem i wykładowcą ?!
Piątek, 5 grudnia 2014 | dodano: 05.12.2014Kategoria Szczecin i okolice
Im bardziej mówię NIE, tym bardziej brodaty Szef Wszystkich Szefów siedzący na chmurce mówi: A TAK.
Kręci joystickiem i nakierowuje na coś Misiacza.
Od ponad 15 lat jestem "tylko" tłumaczem technicznym i rękami i nogami broniłem (bronię?) się przed nauczaniem języka.
I co?
W tym roku mam już 4 uczniów i nie wygląda na to, że to już koniec ;).
Cóż...
Dziś pojechałem do pewnej duńskiej firmy na rozmowy o...prowadzeniu konwersacji z technicznego języka angielskiego dla 16 pracowników wyjeżdżających do pracy za granicę.
Mam zacząć od stycznia ;).
Wieczorkiem zaś miałem kurs na korepetycje jeszcze.
Temperatura:2.8 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 270 (kcal)
Kręci joystickiem i nakierowuje na coś Misiacza.
Od ponad 15 lat jestem "tylko" tłumaczem technicznym i rękami i nogami broniłem (bronię?) się przed nauczaniem języka.
I co?
W tym roku mam już 4 uczniów i nie wygląda na to, że to już koniec ;).
Cóż...
Dziś pojechałem do pewnej duńskiej firmy na rozmowy o...prowadzeniu konwersacji z technicznego języka angielskiego dla 16 pracowników wyjeżdżających do pracy za granicę.
Mam zacząć od stycznia ;).
Wieczorkiem zaś miałem kurs na korepetycje jeszcze.
Rower:Fińczyk
Dane wycieczki:
10.41 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 30.00 km/hTemperatura:2.8 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 270 (kcal)