- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
W końcu pod namiot z sakwami! Camping Grambin. Dzień 1.
Sobota, 27 lipca 2013 | dodano: 29.07.2013Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Motto wyjazdu: "Jesteśmy żywi dzięki nieżywym" (wyjaśni się w treści ;))).
W tym roku nie dość, że na rowerze jakoś mało z Basią jeździliśmy, to jeszcze nie było jak wykombinować wyjazdu "sakwiarskiego".
Co prawda ten wyjazd to tak naprawdę "wersja demo" raczej niż wyjazd, ale zawsze coś.
Upały tego lata są niesamowite i przestrzegano nas, że jada rowerem w temperaturze ponad 36 st.C to nie najlepszy pomysł, z drugiej jednak strony w ubiegłym roku na Wyprawie Odra-Nysa też jechaliśmy w straszliwym upale (jednego dnia mieliśmy aż 41 st.C) i żyjemy.
Poza tym, czy siedzenie w domu lub smażenie się na jakiejś plaży (czego nie lubimy) to lepszy pomysł?
Koniec końców wyszło tak, że w sobotnie popołudnie ok. godziny 13:00 ruszyliśmy na trasę w mini-składzie, tj. ja, Basia "Misiaczowa", Piotrek "Bronik" i powiedzmy, że...pół "Romala-Sakwiarza" ;))).
Czemu pół?
Ano, bo zadzwonił dzień wcześniej z pytaniem, czy czegoś nie planujemy na weekend, a gdy dowiedział się, że planujemy nocleg w Grambin, zachciało mu się z nami jechać.
Jednakże dla Roberta noclegi na oficjalnych campingach to coś w rodzaju "barbarzyństwa" :))).
Nic dziwnego, skoro to obieżyświat rowerowy, który nocował w dzikich miejscach Turcji, Gruzji czy Armenii.
Dlatego też postanowił tylko nas odprowadzić w pobliże campingu i wrócić do Szczecina.
Chłop musiał się miotać nieziemsko przy naszym ślimaczym sakwiarskim tempie, gdy jechał na pustym rowerze, a forma w pełni po...
Zdradzić po czym? ;)
Zdradzę! :)
Niedawno wrócił z wyprawy sakwiarskiej po Szwajcarii, gdzie zdobył zdaje się 5 alpejskich przełęczy (z sakwami).
Jest temat na kolejną prezentację w "Starej Komendzie"!
Obciążone rowery, upał i lenistwo sprawiły, że tempo przemieszczania się było baaardzo turystyczne.
Chyba dopiero po 2,5 h dotarliśmy za Dobieszczyn, gdzie fotkę zrobiłem raczej dla dokumentacji, bo upał sprawiał, że nic się nie chciało.
Przyjemnie było tylko w trakcie jazdy, gdy wiatr owiewał twarz.
Za Hintersee przypomnieliśmy sobie z Basią nasz sposób na przetrwanie takiej temperatury - trzeba polewać głowy, koszulki i spodenki wodą - działa prawie jak klimatyzacja!
Po raz kolejny skorzystaliśmy z rady "Gadzika", który wskazał nam kiedyś miejsca ciche i spokojne, gdzie zawsze jest dostęp do bieżącej, zimnej wody ;).
CMENTARZE ;))).
Brzmi trochę jak nekrofilia i oczywiście nie zamierzaliśmy chłeptać "wody z trupów", jednak na polewanie koszulek może być.
Pierwszy postój na tankowanie mieliśmy w Gegensee na tamtejszym małym "Friedhofie".
Zimna woda z cmentarnego kranu na plecy i głowę od razu nas "ożywiła", jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ;))).
Dojechaliśmy do Ahlbeck, gdzie jeszcze jadąc z Robertem odbiliśmy na Luckow, zahaczając po drodze o hodowlę strusi.
Gdy dojechaliśmy do Luckow, "Romal" się od nas odłączył i jakimiś "skrótami" pojechał do Rieth, a my ruszyliśmy do Vogelsang, aby przetestować po raz pierwszy tamtejszy "Bimbisik" (IMBISS).
W renomowanym rankingu znanego konesera i celebryty, Piotra "Bronika", został on dopisany do "Listy Bimbisików przyjaznych bursztynowym rowerzystom", ponieważ doskonałe schłodzone niemieckie piwko można zakupić tam juz za 1 EUR ;))).
Inne ceny typu 1,5 EUR dostają jedynie "wpis warunkowy", zaś wyższe nie kwalifikują się do rankingu ;))).
Jak to z "Bimbisikami" bywa, nikomu nie chce się z nich ruszać.
Lody w taki upał jadło się tam nam z Basią przyjemnie, a i Piotrek wyglądał na zadowolonego z zimnego pilsnera ;).
Trzeba było jednak dotrzeć na camping o rozsądnej porze, więc skierowaliśmy się na Ueckermunde, gdzie zrobiliśmy zakupy płynów wszelakich i bardzo uważaliśmy, żeby tym razem Piotrek nam nie zaginął w tym uroczym miasteczku, tym bardziej, że odbywał się tam jakiś kiermasz czy festyn.
Więcej o "Znikającym Broniku" możecie poczytać tutaj KLIK:))).
Przejechaliśmy przez Ueckermunde i po 5 km wjechaliśmy na Camping Grambin.
Jest to rodzinny camping, ani kiepski ani rewelacyjny, ujdzie.
Miejsca na namioty wyznaczone są w jednym z narożników, tuż przy wyjściu na plażę.
Koszty:
- dwie osoby, namiot i rowery: 16 EUR za dobę
- żeton na 4 minuty kąpieli: 1 EUR
- kaucja zwrotna za klucz do sanitariatów i WC: 10 EUR
Kiedy przyjechaliśmy jakoś po godzinie 18:00, wszystkie miejsca pod drzewami były zajęte i została nam tzw. "patelnia", ale na szczęście cień z wysokich drzew już sięgał naszych namiotów.
Po rozbiciu obozowiska poszliśmy na plażę, ja nie skusiłem się na kąpiel w czarnej, zamulonej wodzie Zalewu, a Piotrek i owszem.
Po powrocie z plaży nareszcie można było wziąć prysznic, po tak upalnym dniu jest to coś wspaniałego.
Na szczęście prysznice były jeszcze wolne, choć z trasy zjechało mnóstwo sakwiarzy, a campingów na biegnącej obok trasie "Odra-Nysa" nie jest za wiele, bractwo międzynarodowe w sumie.
Potem okazało się, że posiadamy w ekipie Działacza Kulturalno-Oświatowego, tzw. "Kaowca", który zorganizował nam wieczór (to ten typ z czerwonym materacem ;))).
Kiedy poszedł do recepcji zakupić zimnego Luebzera, to wrócił...z nowym kolegą :))).
Niestety, Piotrka nie można chyba nigdzie wysyłać samopas, jest ZBYT towarzyski :))).
Był to niemiecki sakwiarz z Berlina, który pożyczył Piotrkowi brakujące centy, bo źle odczytałem cenę, którą podałem Piotrkowi i co nieco zabrakło, a że Piotrek nie rozmawia w obcych językach za bardzo, to przyprowadził go do mnie.
Na początku fajnie się rozmawiało, ale potem okazało się, że człek ten się do nas permanentnie przysiadł, a po kilku piwach dialog z nim zamienił się w jego niekończący się monolog i w pewnym momencie byliśmy już znużeni, a chcieliśmy porozmawiać między sobą.
Żadne sygnały niewerbalne, które wysyłaliśmy nie docierały, więc Basia zwinęła się do namiotu, ja gdzieś tam odszedłem, a człek bez końca nawijał do Piotrka, który i tak niewiele mógł z tego zrozumieć :))).
W końcu poszedł, ale było już późno w nocy, więc zjedliśmy z Piotrkiem kolację i sami również się położyliśmy spać.
Na szczęście temperatura w nocy była bardzo przyjemna.
W środku nocy dopadła nas burza i był to chrzest bojowy naszego namiotu w deszczu, który również przeszedł pomyślnie - zero przecieków :).
Temperatura:36.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1364 (kcal)
W tym roku nie dość, że na rowerze jakoś mało z Basią jeździliśmy, to jeszcze nie było jak wykombinować wyjazdu "sakwiarskiego".
Co prawda ten wyjazd to tak naprawdę "wersja demo" raczej niż wyjazd, ale zawsze coś.
Upały tego lata są niesamowite i przestrzegano nas, że jada rowerem w temperaturze ponad 36 st.C to nie najlepszy pomysł, z drugiej jednak strony w ubiegłym roku na Wyprawie Odra-Nysa też jechaliśmy w straszliwym upale (jednego dnia mieliśmy aż 41 st.C) i żyjemy.
Poza tym, czy siedzenie w domu lub smażenie się na jakiejś plaży (czego nie lubimy) to lepszy pomysł?
Koniec końców wyszło tak, że w sobotnie popołudnie ok. godziny 13:00 ruszyliśmy na trasę w mini-składzie, tj. ja, Basia "Misiaczowa", Piotrek "Bronik" i powiedzmy, że...pół "Romala-Sakwiarza" ;))).
Czemu pół?
Ano, bo zadzwonił dzień wcześniej z pytaniem, czy czegoś nie planujemy na weekend, a gdy dowiedział się, że planujemy nocleg w Grambin, zachciało mu się z nami jechać.
Jednakże dla Roberta noclegi na oficjalnych campingach to coś w rodzaju "barbarzyństwa" :))).
Nic dziwnego, skoro to obieżyświat rowerowy, który nocował w dzikich miejscach Turcji, Gruzji czy Armenii.
Dlatego też postanowił tylko nas odprowadzić w pobliże campingu i wrócić do Szczecina.
Chłop musiał się miotać nieziemsko przy naszym ślimaczym sakwiarskim tempie, gdy jechał na pustym rowerze, a forma w pełni po...
Zdradzić po czym? ;)
Zdradzę! :)
Niedawno wrócił z wyprawy sakwiarskiej po Szwajcarii, gdzie zdobył zdaje się 5 alpejskich przełęczy (z sakwami).
Jest temat na kolejną prezentację w "Starej Komendzie"!
Obciążone rowery, upał i lenistwo sprawiły, że tempo przemieszczania się było baaardzo turystyczne.
Chyba dopiero po 2,5 h dotarliśmy za Dobieszczyn, gdzie fotkę zrobiłem raczej dla dokumentacji, bo upał sprawiał, że nic się nie chciało.
Przyjemnie było tylko w trakcie jazdy, gdy wiatr owiewał twarz.
Za Hintersee przypomnieliśmy sobie z Basią nasz sposób na przetrwanie takiej temperatury - trzeba polewać głowy, koszulki i spodenki wodą - działa prawie jak klimatyzacja!
Po raz kolejny skorzystaliśmy z rady "Gadzika", który wskazał nam kiedyś miejsca ciche i spokojne, gdzie zawsze jest dostęp do bieżącej, zimnej wody ;).
CMENTARZE ;))).
Brzmi trochę jak nekrofilia i oczywiście nie zamierzaliśmy chłeptać "wody z trupów", jednak na polewanie koszulek może być.
Pierwszy postój na tankowanie mieliśmy w Gegensee na tamtejszym małym "Friedhofie".
Zimna woda z cmentarnego kranu na plecy i głowę od razu nas "ożywiła", jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ;))).
Dojechaliśmy do Ahlbeck, gdzie jeszcze jadąc z Robertem odbiliśmy na Luckow, zahaczając po drodze o hodowlę strusi.
Gdy dojechaliśmy do Luckow, "Romal" się od nas odłączył i jakimiś "skrótami" pojechał do Rieth, a my ruszyliśmy do Vogelsang, aby przetestować po raz pierwszy tamtejszy "Bimbisik" (IMBISS).
W renomowanym rankingu znanego konesera i celebryty, Piotra "Bronika", został on dopisany do "Listy Bimbisików przyjaznych bursztynowym rowerzystom", ponieważ doskonałe schłodzone niemieckie piwko można zakupić tam juz za 1 EUR ;))).
Inne ceny typu 1,5 EUR dostają jedynie "wpis warunkowy", zaś wyższe nie kwalifikują się do rankingu ;))).
Jak to z "Bimbisikami" bywa, nikomu nie chce się z nich ruszać.
Lody w taki upał jadło się tam nam z Basią przyjemnie, a i Piotrek wyglądał na zadowolonego z zimnego pilsnera ;).
Trzeba było jednak dotrzeć na camping o rozsądnej porze, więc skierowaliśmy się na Ueckermunde, gdzie zrobiliśmy zakupy płynów wszelakich i bardzo uważaliśmy, żeby tym razem Piotrek nam nie zaginął w tym uroczym miasteczku, tym bardziej, że odbywał się tam jakiś kiermasz czy festyn.
Więcej o "Znikającym Broniku" możecie poczytać tutaj KLIK:))).
Przejechaliśmy przez Ueckermunde i po 5 km wjechaliśmy na Camping Grambin.
Jest to rodzinny camping, ani kiepski ani rewelacyjny, ujdzie.
Miejsca na namioty wyznaczone są w jednym z narożników, tuż przy wyjściu na plażę.
Koszty:
- dwie osoby, namiot i rowery: 16 EUR za dobę
- żeton na 4 minuty kąpieli: 1 EUR
- kaucja zwrotna za klucz do sanitariatów i WC: 10 EUR
Kiedy przyjechaliśmy jakoś po godzinie 18:00, wszystkie miejsca pod drzewami były zajęte i została nam tzw. "patelnia", ale na szczęście cień z wysokich drzew już sięgał naszych namiotów.
Po rozbiciu obozowiska poszliśmy na plażę, ja nie skusiłem się na kąpiel w czarnej, zamulonej wodzie Zalewu, a Piotrek i owszem.
Po powrocie z plaży nareszcie można było wziąć prysznic, po tak upalnym dniu jest to coś wspaniałego.
Na szczęście prysznice były jeszcze wolne, choć z trasy zjechało mnóstwo sakwiarzy, a campingów na biegnącej obok trasie "Odra-Nysa" nie jest za wiele, bractwo międzynarodowe w sumie.
Potem okazało się, że posiadamy w ekipie Działacza Kulturalno-Oświatowego, tzw. "Kaowca", który zorganizował nam wieczór (to ten typ z czerwonym materacem ;))).
Kiedy poszedł do recepcji zakupić zimnego Luebzera, to wrócił...z nowym kolegą :))).
Niestety, Piotrka nie można chyba nigdzie wysyłać samopas, jest ZBYT towarzyski :))).
Był to niemiecki sakwiarz z Berlina, który pożyczył Piotrkowi brakujące centy, bo źle odczytałem cenę, którą podałem Piotrkowi i co nieco zabrakło, a że Piotrek nie rozmawia w obcych językach za bardzo, to przyprowadził go do mnie.
Na początku fajnie się rozmawiało, ale potem okazało się, że człek ten się do nas permanentnie przysiadł, a po kilku piwach dialog z nim zamienił się w jego niekończący się monolog i w pewnym momencie byliśmy już znużeni, a chcieliśmy porozmawiać między sobą.
Żadne sygnały niewerbalne, które wysyłaliśmy nie docierały, więc Basia zwinęła się do namiotu, ja gdzieś tam odszedłem, a człek bez końca nawijał do Piotrka, który i tak niewiele mógł z tego zrozumieć :))).
W końcu poszedł, ale było już późno w nocy, więc zjedliśmy z Piotrkiem kolację i sami również się położyliśmy spać.
Na szczęście temperatura w nocy była bardzo przyjemna.
W środku nocy dopadła nas burza i był to chrzest bojowy naszego namiotu w deszczu, który również przeszedł pomyślnie - zero przecieków :).
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
68.83 km (1.00 km teren), czas: 03:47 h, avg:18.19 km/h,
prędkość maks: 34.00 km/hTemperatura:36.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1364 (kcal)
K o m e n t a r z e
Ale mi wystawiłeś opinię :) Wbrew pozorom sypiam na campingach. Podobnie jak w hotelach czy pensjonatach. Musi to być jednak czymś uzasadnione. Np zła pogoda, chęć przepierki, wysuszenia ciuchów, kąpieli, gdy w pobliżu brak naturalnych akwenów, niechęć do wyjeżdżania poza jakieś miasto czy coś w tym stylu. Camping jako cel podróży zupełnie mi nie leży. Tego dnia mimo upału jechało się bardzo fajnie. Po odłączeniu się od Was pojechałem do Rieth, tam wykąpałem się w jeziorze Nowowarpieńskim i potem nową drogą z Nowego Warpna wróciłem do domu. Dzięki za udaną przejażdżkę!
Romal-Sakwiarz - 07:36 sobota, 3 sierpnia 2013 | linkuj
Gościówa, najlepiej więc w najbliższym czasie udaj się tam, gdzie nikogo nie ma i nikt nie każe za to płacić, uszczęśliwisz nie tylko siebie, ale i innych.
Gościu - 22:09 czwartek, 1 sierpnia 2013 | linkuj
Ech 80 zika Kupa szmalu :) ale czego się nie robi, żeby uniknąć na kempingu towarzystwa takich "gościówek"
Spinka - 19:06 czwartek, 1 sierpnia 2013 | linkuj
Jurek, 80 zika za spokój od rodaków zamieniony na upierdliwego Niemiaszka? Nad wodą do której człowiek boi się wejść? Na klepisku zamiast trawy? Pięciu minut bym na tym campingu nie została. Prawdziwy spokój, to tam, gdzie nikogo nie ma i nikt nie każe za to płacić :)
Gościówa - 07:16 czwartek, 1 sierpnia 2013 | linkuj
Ale faktycznie tanio nie jest. Bo 16 namiot + 2 za kapiel to prawie 80 zika :(
Ale za dziki zachód i spokój od rodaków trzeba płacić. jurektc - 18:28 środa, 31 lipca 2013 | linkuj
Ale za dziki zachód i spokój od rodaków trzeba płacić. jurektc - 18:28 środa, 31 lipca 2013 | linkuj
Wspaniały opis. Super, że namiot nie przecieka. Jak to się stało, że źle cenę odczytałeś?? Co za sygnały niewerbalne wysyłaliście do człeka?? (Że ich nie odbierał?). I jeszcze na skanie pokazuje mi jeden mały błędzik ( broń Boże ortografia, byk typu "spowrotem"), ale u zawodowca musi być bezbłędnie.
Spinka - 16:32 wtorek, 30 lipca 2013 | linkuj
Masakrycznie drogo! Mniej płaciliśmy za stanie przyczepą na campingu Diabla Góra, o którego standardzie świadczy najlepiej fakt, że są tam nawet prysznice z hydromasażem - wliczone już w cenę!
niradhara - 07:48 wtorek, 30 lipca 2013 | linkuj
Ale Romal śmiał się również z naszych poduszek (a może był zakłopotany ? )
Misiaczowa - 21:29 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj
Fajny opis, ale to jak zawsze :) Piotr zapewnia Wam rozrywkę, a Ty narzekasz... i jeszcze taboretu człowiekowi żałujesz ;)
Hubi75 - 20:27 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj
Hubi75 - 20:27 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj
człek się przysiadł, bo zaoferowałeś mu taboret wędkarski...:))
Bronik - 19:41 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj
Wspaniały opis :) ale co się nasłuchałeś za parę centów to Twoje :D :D
Trendix - 19:29 poniedziałek, 29 lipca 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!