MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Listopadowa "Pogoń za lisem".

Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano: 04.11.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Hm...Nie wiem jak zacząć...
Brak weny zupełny na starcie, może się rozkręcę...
No dobra, "Jewti" na Forum RS zarządził listopadową "pogoń za lisem".
Dość krótko trwały debaty, bo przecież wybór był oczywisty: lisem musiała zostać Baśka "Rudzielec" :).
Zbiórka ogłoszona została na godzinę 10:30 nad jeziorem Głębokie. Ruszyliśmy z Pomorzan z Basią "Misiaczową" i Piotrkiem "Bronikiem".
Na starcie - choć tu tego nie widać - stawił się tłum rowerzystów, myślę, że potem w sumie ze 30 osób było, nie liczyłem.


To nasz lisek, może nie rudy, a srebrny, ale jednak lisek ;).

A to grupowe zdjęcie "zajumane" od "Jaszka", z agentem Dżejmsem 007 i agentką Tatianą (znajdź tę parę;)).

Uciekający lisek zostawiał tropy w postaci czerwonych wstążeczek. Każdy szczęśliwy znalazca częstowany był przez "Jewtiego" cukierkiem.
Ja też powinienem dostać, bo choć wstążeczki nie znalazłem, to znalazłem zgubione walkie-talkie, które wypadło przypadkiem w trakcie jazdy naszemu 'prezesowi' ;).
Po dojechaniu do Bartoszewa okrążyliśmy jeziorko, nad którym szczęśliwym myśliwym okazał się Piotrek "Hombrecośtamcośtamcośtamcośtam" ;)
Lisek ukrywał się w krzaczkach.


Po schwytaniu zwierza ruszyliśmy w kierunku Sławoszewa, gdzie gospodarze Gospody "Zjawa" czekali na nas z ogniskiem i z pysznościami.

Tą pysznością okazała się domowa, pikantna zupa dyniowa z grzankami i śmietaną, jak znalazł na chłodne dni!
"Misiacz" cwaniaczek szybko ustawił się pierwszy w kolejce, żeby potem nie patrzeć z wywalonym językiem na tych już jedzących...jak ci ostatni w kolejce :)

Dodatkowo, dokupiliśmy sobie po kiełbasce, którą na ognisku upichciła Basia, a gospodarze zasponsorowali garniec domowego smalcu i domowego chleba.

W międzyczasie "Jewti" rozdał nagrody i gadżety najbardziej zasłużonym działaczom :).
Jak się siedzi, zaczyna robić się chłodno, więc postanowiliśmy z Basią, że zwijamy się i wracamy do domu przez Dobrą, Blankensee, Bismark i Schwennenz.
Dołączyli do nas Beata i Jacek "Jaszkowie" i Krzysiek "Monter". Po drodze dogoniła nas grupa "Jewtiego" i odbiła na Rzędziny.
Tymczasem od strony Buku nadjechali - przypadek - wykręcający dziś gdzieś średnią Paweł "Sargath" i Adrian "Gryf".
Myślałem, że Paweł jakoś zniknął, nic się u niego nie dzieje, ale nie. Jest dobrze, charakterek pozostał, bo dzień bez awantury z kierowcą to dzień stracony :))).
Dziś było dwóch, o szczegółach i stratach (kierowców oczywiście) opowiadał nie będę ;).
Minąwszy Buk, wjechaliśmy do Niemiec, ciała ofiar "Sargatha" ktoś w międzyczasie szybko zdążył uprzątnąć ;))).
Tu pomykamy drogą Blankensee - Bismark.

W Bismark "Jaszek" pokazał nam ciekawostkę, szwabski hełm, pewnie to jakiś symboliczny grób najeźdźców.
Niech ktoś to zbada ;).

Stalowa czapeczka przymocowana jest linką, żeby ktoś się nie skusił.

Kościółek był zamknięty, ale na ścianie wisi opis, również w języku polskim.


Z Bismark skręcliśmy na Gellin, skąd polami kierowaliśmy się do Grenzdorf.
Zakwitł ponownie rzepak, wiosna idzie ? ;)))

Za Grenzdorf wjechaliśmy na drogę dla rowerów, która doprowadziła nas do Grambow, skąd dotarliśmy do Schwennenz.
Jadąc polną drogą do Bobolina zatrzymaliśmy się na zbiór jabłek, w końcu muszę mieć z czego piec kolejne tarty jabłkowe ;).
Przed Bobolinem pożegnaliśmy się, reszta pojechała na Stobno, a ja z Basią na Warnik i Będargowo.
Zaczynało się robić jakoś zimno, dobrze, że aż do domu nie dopadł nas deszcz, który właśnie leje w momencie, gdy spisuję tę relację.
P.S. Dziękujemy "Jewtiemu" za organizację ciekawej imprezy :). Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 67.95 km (5.00 km teren), czas: 04:05 h, avg:16.64 km/h, prędkość maks: 38.00 km/h
Temperatura:7.5 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1368 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

K o m e n t a r z e
Tego szwabskiego hełmu nie widziałem, koniecznie odwiedzę i sam zdjęcie zrobię. Jak zwykle coś ciekawego pokazałeś :)
mih
- 22:43 wtorek, 6 listopada 2012 | linkuj
Gladiator, James Bond, ileż tych wcieleń Misiacza. Chyba minąłeś się z powołaniem ;) A wyprawa świetna Spinka - 11:34 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Misiacz dzięki za udział i wspanialy humor...relacja jak zwykle superowa...co do polowania na "niedźwiedzia" to zrobimy podczas wyjazdu w góry...co Ty na to... w końcu to bardziej przyjazny teren dla Misiaków...
jewti
- 10:46 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Wspaniała wyprawa, piękna integracja, a ze zdjęć najbardziej podoba mi się nieco zamglone z niebieskim asfaltem i kolorowymi liśćmi. Tajemnicze takie jakieś.
haniamatita
- 07:50 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj
Ta zupa dyniowa to coś podobna do Twojej cebulowej???
rowerzystka
- 23:49 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj
Chodzi Ci o zapach zgniłej kapusty, czy piękny zapach kwiatów?
Gryf
- 21:56 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj
Gorczyca ? A śmierdzi jak rzepak.
Niestety, nie znam się za bardzo...
Misiacz
- 21:45 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj
Paweł, Jaką średnią? To ledwo 25km/h, czyli tempo spacerowe :)
... a to żółte co już praktycznie kończy kwitnąć, to gorczyca :)
Gryf
- 21:40 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj
a co do fartuszka - wszystko ma swoją cenę ;) R102 - 19:46 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj
Serdeczne podziękowania za znalezienie zguby .
"Prezes" tak był zaaferowany prowadzeniem imprezy ze zapomniał o cukierku dla Ciebie . Ale za to masz u mnie dwa cukierki bo zguba była moją własnością.
Dzięki za spostrzegawczość. I jeszcze za obecność.
siwobrody
- 19:12 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!