MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Szlif Misiacza na trasie do Altwarp i "fiszbuły".

Sobota, 20 października 2012 | dodano: 21.10.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Na weekend nie było na RS propozycji tras, które by mi odpowiadały, więc wymyśliłem ją sobie sam.
Pogoda zapowiadała się znakomita!

"Wymyśliłem"...to za wielkie słowo, po prostu celem miała być "fiszbuła" w Altwarp, na którą początkowo planowałem wybrać się sam, ale po rozmowach z "Jaszkiem" zdecydowałem się temat wrzucić na Forum.
Ponieważ planowany dystans wynosił ok. 130 km, więc od razu zastrzegłem, że nie czekam na takich palaczy i fotomiłośników natury, którzy zatrzymują się co 500 metrów nie bacząc na grupę. Cóż, może nie wydałem się niektórym specjalnie miły, ale lepiej od razu szczerze wyjaśnić parę spraw na początku ;).
Start zaplanowany został tradycyjnie nad Jeziorkiem Słonecznym na godzinę 9:00.

Na starcie stawił się "Bronik", a 10 minut potem pojawili się Państwo "Jaszkowie", tradycyjnie w formie rozciągniętego dwuosobowego peletonu ;).
Czasu było niewiele, bo w Dobrej na 9:40 umówiłem się z "Baśką Rudzielcem", "Siwobrodym", "Monterem" i "VonZan".
I w tym momencie "Jaszek" przechwycił władzę!!! ;)))
Chyba pod wpływem zbyt wielu wycieczek z "Monterem" zaczął nas od jeziorka prowadzić jakimiś "chaszczami i skrótami", co skończyło się tym, że na Bezrzeczu byliśmy dopiero o 9:30.
Łańcuch przyczyn i skutków doprowadził do tego, że zbyt szybko wjechałem na ul. Koralową i na mokrym asfalcie koło straciło przyczepność i Misiacz wraz rowerem przejechali się pięknym szlifem po asfalcie!
Ponieważ mówi się, że "winnego należy zawsze znaleźć i ukarać", więc niech będzie, że w wyniku splotu przyczyn i skutków WINNYM MISIACZOWEGO SZLIFA JEST "JASZEK", A PARAGRAF NA NIEGO SIĘ ZNAJDZIE...hehe :)))
Na szczęście nic nie jechało, widać mój anioł stróż znów miał robotę, wielkie dzięki.
Pozbierałem się i jak to facet, zamiast obejrzeć swoje rany...zacząłem oglądać uszkodzenia roweru.
Na szczęście okazały się nieznaczne, lekka rysa na lakierze, obtarta gąbka na kierownicy.
O swoich uszkodzeniach miałem dowiedzieć się dopiero znacznie później.
Tymczasem w Dobrej...
Zniecierpliwiony 10-minutowym opóźnieniem "Siwobrody" zaczął do mnie dzwonić na komórkę, ale akurat wjeżdżaliśmy do Dobrej, wyjaśniłem przyczynę i dojechaliśmy do ronda (na którym wcześniej asfalt szlifował jakiś kolarz na szosówce, dziwne te drogi dziś...a może to też wina "Jaszka"? :))))
Po "obandażowaniu" mojej kierownicy i zakupach ruszyliśmy doskonale przygotowaną drogą dla rowerów z Dobrej do Rzędzin, wielkie brawa dla gminy.
Świetny asfalt, co krok ławeczki i wiaty, stojaki dla rowerów. Oby tak dalej i jeszcze dalej, do Dobieszczyna ;).

Niestety, w Rzędzinach trasa się kończy i do Stolca trzeba jechać asfaltem z dziurami jak po nalocie bombowym! Gmino, jest robota!
Dopiero w Stolcu stwierdziłem, że może zobaczę, jak wyglądają moje obicia.
Okazało się, że mam stłuczony mięsień łydki, z kolana cieknie krew i przesiąka przez spodnie, obite mam bioderko i łokieć.
Na szczęście prawa strona Misiacza była cała i można było spokojnie jechać dalej, tym bardziej, że "Siwobrody" wozi małe ambulatorium i zaopatrzył mnie w duży plaster.
Nad jeziorem Stolsko zrobiliśmy sobie mały popasik, a ja nie omieszkałem dorwać się z aparatem do łódek (Basia mówiła, żebym nie ważył się bez zdjęć łódek wracać ;))).

No i słynne łódki! ;)


Spokój wypoczywającym notorycznie zakłócał jakiś paparazzo z długą, siwą brodą krążący miedzy nami, na szczęście nie uchwycił mnie (mam nadzieję, bo zdolny jest) jak sikam pod drzewem ;))).
Po popasiku ruszyliśmy w stronę Dobieszczyna, ruch jak na Marszałkowskiej w szczycie, pełno grzybiarzy (więcej niż grzybów), a samochody rzędem ustawione jeden za drugim na skraju lasu.
Ilość samochodów zmniejszyła się po przekroczeniu granicy przed Hintersee. Tam zatrzymaliśmy się na placu w "centrum", gdzie paru osobników osuszyło - tu już całkiem legalnie - po puszeczce z piwem. Ilość puszek liczył specjalnie przysłany tu, czający się w samochodzie niemiecki agent.

W tym miejscu wycieczkę zakończyła Ania "VonZan", jako że jest "kibolką" ;))) i spieszyła się na mecz.
W tym momencie "Siwobrody" zasymulował ból kolana, żeby też się nam urwać i móc wracać z Anią, choć nie wiedział, na co się szykuje, ponieważ Ania od pewnego czasu pomyka na szosówce i obawiam się, że tym samym dominacja pewnych naszych znajomych "koksów" szosowych staje się zagrożona.
Na szczęście Ania ma już sporą wprawę w reanimowaniu "Siwobrodego" i wiem, że żywy dotarł do domu ;))).
My tymczasem przez las dojechaliśmy do Rieth, gdzie czekała nas dłuższa przerwa, bo "Jaszek" namiętnie oddawał tam wraz ze swoim narowistym aparatem cześć starej drewnianej pompie ;).
Szanujemy uczucia religijne, ale czas naglił i trzeba było przerwać te obrzędy i ruszać do Altwarp.
Po dojechaniu do Warsin (remont drogi jest tam praktycznie skończony) dla odmiany pojechaliśmy do Altwarp przez las starą "drogą pocztową", może niezbyt równą, ale za to bardzo malowniczą.

Od razu się przyznaję, że tym razem to ja byłem pomysłodawcą "skrótu", a nie "Monter"...choć co to dla niego za skrót, gdy nie trzeba rowerów nosić na rękach ;).
Kiedy wjeżdżam do Altwarp, zawsze czuję, że bardzo lubię klimat tego miejsca.
"Fiszbuły" i bezalkoholowego Erdingera też, choć tym razem nie zdecydowałem się na zakup "Fischbroetchen"...coś nie czułem smaka.


Dobrze, że "Jaszki" zamówiły po bule, bo tradycja została podtrzymana.

Ja też musiałem podtrzymać tradycję i sfotografować choć jeden obiekt pływający ;).

Po popasie i ciekawych fotkach, które wykonał nam "Jaszek" (będą zapewne w jego relacji, gdy ją już napisze ;))) ruszyliśmy w drogę powrotnę asfaltową ścieżką do Warsin.
Na mokrej nawierzchni, jadąc za Baśką, dostałem "w Misiacza" spod kół smugę czegoś, co początkowo wydało mi się błotem.
Smród nie pozostawiał wątpliwości, na szczęście w Warsin jest cmentarz, a na nim woda i mogłem się obmyć ;))).
Po dojechaniu do Rieth zatrzymaliśmy się na izotoniki w "B-Imbiss-iku", gdzie zamówiłem sobie dodatkowo kiełbachę na gorąco "Bockwurst" za "całe" 1,50 EUR z bułą i musztardą.
Baśka, gdy jest znużona, zaczyna poszukiwać innych środków lokomocji.

Tu próbuje nakłonić "Bronika" do zmuszenia zwierza do galopu aż do Hintersee, ale widać po minie, że ten facet jest twardy i nie da się zmanipulować.

W Hintersee, mimo komunikatów innych rowerzystów o robotach drogowych utrudniających przejazd, skierowaliśmy się do Glasshuette, gdzie okazało się, że te roboty niczego nam zupełnie nie utrudniły i za chwilę pomykaliśmy nowiutką trasą rowerową do Gruenhoff.

Stamtąd wspięliśmy się na górkę przed Pampow, potem z niej zjechaliśmy i za niedługą chwilę za Blankensee wjechaliśmy do Polski.
Ściemniało się już i do Szczecina wróciliśmy już z migającymi lampkami. Było super! Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 135.52 km (20.00 km teren), czas: 06:57 h, avg:19.50 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2834 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(10)

K o m e n t a r z e
A kto to jest mih? ;) Spinka - 17:43 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Mihu, Spinka to totalnie nawiedzona fanka moich relacji, która twierdzi, że bez ich czytania jej życie straciłoby sens :)))
Misiacz
- 17:31 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Kto to jest Spinka :) ?
mih
- 11:49 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Moim wrednym krytykanckim okiem patrząc... Czytam tytuł, widzę " Szlif Misiacza i fiszbuły..." Myślę sobie, że się Misiacz połamał skoro szlif aż w tytule się znalazł, na pociechę zjadł fiszbułę... Ale nic z tego Całkiem fajna wyprawa ;) No i za tym Erdingerem nie wyglądasz chłopie ani troszkę na "obitego" Spinka - 18:24 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
"...Pozbierałem się i jak to facet, zamiast obejrzeć swoje rany...zacząłem oglądać uszkodzenia roweru..."
no co Ty, a myslisz że kobitki mają inaczej?? każdy mający "cyklozę" tak reaguje ... rowerek cały? spoko, jedziemy dalej :)
przerabiałam, nic to że później(!) na pogotowiu się kończyło ... ale rowerek cały!
Marzena - 17:58 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
Jarrek, na "Misiaczach" goi się wolniej niż na "Gadzikach" :).
Jest już lepiej ;).
Misiacz
- 17:44 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
Powtórzę, to co zawsze - czyta się świetnie bo tekst skrzy się dowcipem a zdjęcia na deser, pyszne.
jotwu
- 17:24 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
A to tak , najpierw zachęca się ludzi rybką a później samemu je się parówki.
siwobrody
- 16:40 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
Dzisiaj też miałem okazję zaliczenia gleby i dziwne, ale będąc na glebie pierwszą myślą jaka do mnie dotarła była Twój wczorajszy wypadek.
srk23
- 16:34 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
zagoiło się ?
jarrek-removed
- 16:17 niedziela, 21 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!