- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Do Loecknitz w 9 do 10 osób po "izotoniki" ;).
Sobota, 13 października 2012 | dodano: 13.10.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Jako, że wczoraj na Forum RS nikt nic nie ogłosił (poza "Gadzikiem", ale to była za ostra propozycja), zagadałem do Krzyśka "Montera", czy ma ochotę jechać po "izotoniki" do Loecknitz. Miał, więc zacząłem pytać innych, a potem Krzysiek wrzucił temat na Forum i ugadaliśmy się na 10:00 przy jeziorku na Derdowskiego.
Stawiło się na początek 9 osób.
Poza Misiaczem byli jeszcze:
1) Baśka "Rudzielec"
2) Marzena "Foxy"
3) Ania "VonZan"
4) Piotrek "Bronik"
5) Krzysiek "Monter"
6) Jacek "Jaszek"
7) Michał "Ernir"
8) Piotrek "Butros"
Pod ostry wiatr ruszyliśmy w stronę Stobna i granicy Bobolin-Schwennenz. Za ciepło nie było, tym bardziej, że całą noc lał deszcz.
Tu zmierzamy w stronę Grambow, ale nim odpalił się mój przedpotopowy aparat, ekipa znikęnła za drzewami.
Grambow.
Z Grambow pokręciliśmy do Ramin, gdzie odłączył się Piotrek, który musiał wcześniej wracać do domu, my zaś dotarliśmy w końcu do Loecknitz, gdzie nad jeziorem "zgarnęliśmy" czekającego tam na nas dziesiątego uczestnika, Mirka "Srk23" z Polic...czyli w sumie nadal było nas 9 sztuk ;).
Pierwszy długi przystanek mieliśmy w sklepie "REWE".
Tu widać szczęśliwego "Jaszka" z zestawem preparatów do wytwarzania "zespołu dnia następnego", tudzież łagodniej zwanych "izotonikami" (zapasy "Jaszka" i "Bronika").
Z "REWE" przeturlaliśmy się do pobliskiego "NETTO", gdzie dokupiłem 2 kg żółtych serów i czerwone wino "Tempranillo", przez co razem z "izotonikami" "Berliner" masa mojego bagażu wzrosła w sumie o jakieś 6 kg.
Teraz nadszedł czas na labę nad jeziorkiem Loecknitzer See.
Otoczenie piękne, las, za lasem jezioro, ekipa świetna, legalne tu "izotoniki" smaczniutkie, więc nawet nie zauważyliśmy, gdy na zegarkach pojawiła się godzina 14:00 i trzeba było się zawijać do domu.
"Monter" nie byłby sobą, gdyby nie znalazł choćby jednego mini-mini skróciku (nawet w samym Loecknitz potrafi tego dokonać!!!), gdzie ludziska musieli przenosić rowery przez ścięte drzewa :)))
Na szczęście ja, "Jaszek" i "Ernir" nie załapaliśmy się na te atrakcje, gdyż spod wiaty wyjechaliśmy troszkę później (gleba wołała o zroszenie) i złapaliśmy "skrótowiczów" przy wyjeździe z miasteczka, gdy mocowali się z wyjściem z lasu przez ścięte drzewa :))).
Za Ploewen ciekawostka, nad Kutzower See było sztuczne gniazdo dla os (prawdziwych!!!), na szczęście tych choler już tam nie ma.
Do Bismark dojechaliśmy piękną brzozową aleją.
Moja i nie tylko - ulubiona aleja wśród brzózek!
Musiałem się zatrzymać, mimo, że reszta już pojechała.
No jak tu nie zrobić fotki?
Ekipa czekała na mnie w Bismark, na szczęście niezbyt długo.
Gdzieś tam wcześniej po drodze urwała się "Foxy", nawet nie zauważyłem kiedy, a na granicy w Lubieszynie zaczęliśmy się rozjeżdżać w różne strony.
Ja, Baśka, Jacek i Krzysiek wzdłuż granicy dojechaliśmy ponownie do Schwennenz, a po krótkim popasie w wiacie jeszcze po niemieckiej stronie pod Bobolin, gdzie się pożegnaliśmy.
Jako, że Basia "Misiaczowa" jeszcze była na trasie, więc niespiesznie ruszyłem przez Bobolin, Warnik, Barnisław, Smolęcin i Przecław do Szczecina.
Nim rozpakowałem duże sakwy, przełożyłem na bagażnik małe i przesmarowałem łańcuch, nadjechała Basia, wracająca ze swojej "pętli sławoszewskiej".
Temperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1532 (kcal)
Stawiło się na początek 9 osób.
Poza Misiaczem byli jeszcze:
1) Baśka "Rudzielec"
2) Marzena "Foxy"
3) Ania "VonZan"
4) Piotrek "Bronik"
5) Krzysiek "Monter"
6) Jacek "Jaszek"
7) Michał "Ernir"
8) Piotrek "Butros"
Pod ostry wiatr ruszyliśmy w stronę Stobna i granicy Bobolin-Schwennenz. Za ciepło nie było, tym bardziej, że całą noc lał deszcz.
Tu zmierzamy w stronę Grambow, ale nim odpalił się mój przedpotopowy aparat, ekipa znikęnła za drzewami.
Grambow.
Z Grambow pokręciliśmy do Ramin, gdzie odłączył się Piotrek, który musiał wcześniej wracać do domu, my zaś dotarliśmy w końcu do Loecknitz, gdzie nad jeziorem "zgarnęliśmy" czekającego tam na nas dziesiątego uczestnika, Mirka "Srk23" z Polic...czyli w sumie nadal było nas 9 sztuk ;).
Pierwszy długi przystanek mieliśmy w sklepie "REWE".
Tu widać szczęśliwego "Jaszka" z zestawem preparatów do wytwarzania "zespołu dnia następnego", tudzież łagodniej zwanych "izotonikami" (zapasy "Jaszka" i "Bronika").
Z "REWE" przeturlaliśmy się do pobliskiego "NETTO", gdzie dokupiłem 2 kg żółtych serów i czerwone wino "Tempranillo", przez co razem z "izotonikami" "Berliner" masa mojego bagażu wzrosła w sumie o jakieś 6 kg.
Teraz nadszedł czas na labę nad jeziorkiem Loecknitzer See.
Otoczenie piękne, las, za lasem jezioro, ekipa świetna, legalne tu "izotoniki" smaczniutkie, więc nawet nie zauważyliśmy, gdy na zegarkach pojawiła się godzina 14:00 i trzeba było się zawijać do domu.
"Monter" nie byłby sobą, gdyby nie znalazł choćby jednego mini-mini skróciku (nawet w samym Loecknitz potrafi tego dokonać!!!), gdzie ludziska musieli przenosić rowery przez ścięte drzewa :)))
Na szczęście ja, "Jaszek" i "Ernir" nie załapaliśmy się na te atrakcje, gdyż spod wiaty wyjechaliśmy troszkę później (gleba wołała o zroszenie) i złapaliśmy "skrótowiczów" przy wyjeździe z miasteczka, gdy mocowali się z wyjściem z lasu przez ścięte drzewa :))).
Za Ploewen ciekawostka, nad Kutzower See było sztuczne gniazdo dla os (prawdziwych!!!), na szczęście tych choler już tam nie ma.
Do Bismark dojechaliśmy piękną brzozową aleją.
Moja i nie tylko - ulubiona aleja wśród brzózek!
Musiałem się zatrzymać, mimo, że reszta już pojechała.
No jak tu nie zrobić fotki?
Ekipa czekała na mnie w Bismark, na szczęście niezbyt długo.
Gdzieś tam wcześniej po drodze urwała się "Foxy", nawet nie zauważyłem kiedy, a na granicy w Lubieszynie zaczęliśmy się rozjeżdżać w różne strony.
Ja, Baśka, Jacek i Krzysiek wzdłuż granicy dojechaliśmy ponownie do Schwennenz, a po krótkim popasie w wiacie jeszcze po niemieckiej stronie pod Bobolin, gdzie się pożegnaliśmy.
Jako, że Basia "Misiaczowa" jeszcze była na trasie, więc niespiesznie ruszyłem przez Bobolin, Warnik, Barnisław, Smolęcin i Przecław do Szczecina.
Nim rozpakowałem duże sakwy, przełożyłem na bagażnik małe i przesmarowałem łańcuch, nadjechała Basia, wracająca ze swojej "pętli sławoszewskiej".
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
75.48 km (5.00 km teren), czas: 04:04 h, avg:18.56 km/h,
prędkość maks: 41.00 km/hTemperatura:10.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1532 (kcal)
K o m e n t a r z e
Niezupełnie są to gniazda dla prawdziwych os, ale dla os murarek - nieagresywnych, żyjących samotnie a nie w tych papierowych kulach i zapylające wiele roślin. Bardzo są pożyteczne. Dziwne, że nikt tego nie nieszczy - jak ja posadziłem w sobotę dwa drzewka na trawniku, to juz w niedzielę jedno zostało wyrwane.
kdk - 05:32 środa, 17 października 2012 | linkuj
Całkiem doborowe towarzystwo zakupowe ;)
rowerzystka - 22:05 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Lubię i ja sklep Rewe w Löcknitz a że przekonałeś mnie do niemieckich żółtych serów to tam właśnie je zwykle kupuję plus musli owocowe. Brzozowa alejka prezentuje się świetnie o każdej porze roku.
jotwu - 16:48 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
Widzisz a ja myślałem że będziecie wracać tą samą drogą, którą przyjechaliście gdy Basia "Rudzielec" i reszta załogi udała się w kierunku do Grambow, ja z kolei pojechałem do Locknitz i do Plowen (nie wiedząc że "Monter" chciał zrobić skrót do Plowen)
srk23 - 06:32 niedziela, 14 października 2012 | linkuj
mi wyszło 61km. i skwaszonay środkowy blat w przedniej korbie. Niestety. jak się nie dba, to płacić trzeba później za łbędy wypaczeń
Bronik - 22:07 sobota, 13 października 2012 | linkuj
Żałuję, ale mój nałóg mimo zmiany ustawy nie pozwala mi na jazdę ani autem ani rowerem fizycznie, ale pozdrawiam uczestników wyprawy
Spinka - 20:21 sobota, 13 października 2012 | linkuj
Szkoda, że nie mogłem dalej z wami jechać. Myślę, że następnym razem się uda. Dzięki za fajną wycieczkę.
butros - 19:20 sobota, 13 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!