- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Dzień 2. Piasek, Cedyński Park Krajobrazowy i okolice.
Sobota, 15 września 2012 | dodano: 17.09.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Jak to miło obudzić się w weekend ze świadomością, że otaczają nas lasy, a na dole czeka rowerek, żeby powieźć nas na kolejną wycieczkę.
Patrzę za okno, na podwórku trawę wcina jeleń. Super!
Basia się kąpie, a ja zabieram się za sekcję popękanego siodełka (dziś, dzięki uprzejmości Pani Doroty, Basia będzie mogła zwiedzać okolicę na siodełku pożyczonym z jej roweru).
Demontuję ocalałe sprężyny, które zamierzam wykorzystać przy remoncie leżącego na półce starszego modelu siodełka "Ukraina".
Obok leży pęknięta sprężyna i piękna skóra poszycia, z którą nie wiem, co zrobić.
Żal wywalić (następnego dnia dam ją Adrianowi, to majsterkowicz i coś wykombinuje i bardzo dobrze).
Jemy śniadanko, pakujemy sakwy i ruszamy obejrzeć kamień upamiętniający tragiczny w skutkach wypadek przedwojennego leśniczego z Piasku, zresztą odkopany i odrestaurowany przez Pana Zbigniewa. Podobno wraz z synem wyciągali ten kamień traktorem przez kilka godzin!
Teraz stoi on pod pięknym dębem.
Zawracamy i jedziemy na południe w kierunku granicy w Hohensaaten, jako że w planach mamy (hehe, w planach) ponowne zawitanie do uzdrowiska Bad Freienwalde.
W Piasku zatrzymujemy się na zdjęcie, stary kanał Odry w tym świetle prezentuje się rewelacyjnie.
Drogą idzie grupka dzieci z opiekunką, każde z nich taszczy worek na śmieci.
Mieszkańcy Piasku co jakiś czas skrzykują się na sprzątanie wsi i okolic i kończą to spotkaniem i poczęstunkiem.
Ciekawa miejscowość.
Wyjeżdżamy z niej i po pewnym czasie skręcamy na Bielinek, do którego jedziemy piękną, spokojną drogą przez las.
Kiedy dojeżdżamy w okolice Rezerwatu Bielinek, nie możemy powstrzymać się od robienia jednej fotki za drugą (a ja teraz nie mogę oprzeć się ich wklejeniu :))).
Rowerek czeka...a my "focimy" dalej.
Z Bielinka w stronę Cedyni wspinamy się naprawdę długim i katorżniczym podjazdem, ja jakoś się wtaczam, Basia co jakiś czas próbuje złapać oddech.
Na szczęście nagrodą jest kilkukilometrowy zjazd!
Tuż przed wjazdem do Cedyni znajduje się sklep budowlany Państwa Bogdanowiczów, do którego zajeżdżamy za radą Pani Doroty, bowiem nie jest to tylko zwykły sklep.
Znajduje się tam kolekcja długopisów Pani Doroty (klik).
Pan Zbigniew siedzi przy wejściu i udaje, że nas nie zna, choć wczoraj oprowadzał nas po leśniczówce i dopiero za chwilę zorientujemy się, co to za figlarz :))).
Zapomnieliśmy podać hasła zdradzonego nam przez Panią Dorotę (którego nie podam tu), inaczej wstępu nie ma, hehe.
Kto zawita do leśniczówki, będzie miał okazję przekonać się, o co chodzi :))).
Biorę aparat i ... szok !!!
To tylko część zbiorów, reszta czeka w ogromnym kartonie na skatalogowanie i zawieszenie pod sufitem.
Ciekawostką był np. długopis z odtwarzaczem mp3 i słuchawkami czy w formie strzykawki.
Ponieważ jesteśmy z grona wtajemniczonych, zwiedzamy jeszcze ogród, gdzie znajduje się kolekcja metalowych garnków.
Uważny obserwator zapewne dostrzeże Basię chowającą się za krzakiem :))).
Garnków co jakiś czas ubywa, bo w płot, za którym się ona znajduje, co jakiś czas wjeżdżają wariaci drogowi w pędzących samochodach, mimo, że to już miejscowość. Każdy taki incydent kończy się demolką ogrodzenia i zbiorów (przypada ok. 30 garnków na jednego drogowego debila)
Najwyraźniej lokalne władze nie wiedzą (nie chcą? nie potrafią?) jak ten problem rozwiązać.
Wdajemy się w filozoficzną dysputę z gospodarzem, a potem ruszamy w kierunku Osinowa Dolnego.
Za Cedynią prowokacyjnie spadło na nas kilka kropli deszczu, niepotrzebnie się chowamy, bo była to tylko "wersja demo" :).
W Osinowie robię zakupy na wieczornego grilla z jadącą już ze Szczecina w naszym kierunku ekipą.
Najważniejsze zakupy jednak zrobimy tuż za granicą, w Hochensaaten, w sklepie pod nazwą "Getraenke Shop" :))).
Obładowani "Frankfurterem" zawracamy do Polski, bowiem już wcześniej zapadła decyzja, że nie jedziemy do Bad Freienwalde - Basię od żelowego siodełka boli zadek, przyzwyczajony do komfortu jeżdżenia na skórze :))).
Inna sprawa to wściekły wiatr, który nie przestaje wiać również i dziś oraz nadciągająca od Szczecina ekipa (chcieliśmy być na miejscu, gdy przyjadą).
Wycieczka dzisiejsza mimo zmiany planów jest i tak ciekawa, bowiem w drodze powrotnej zatrzymujemy się w "Rezerwacie Wrzosowiska Cedyńskie" (klik).
Te zdjęcia zrobiła Basia.
Czas wracać do leśniczówki, bowiem rowerowa drużyna jest coraz bliżej.
Ponownie wspinamy się na wzgórze za Lubiechowem i dojeżdżamy do Piasku.
Po pewnym czasie docierają pojedynczo znajomi rowerzyści - peleton rozciągnął się na długim zjeździe.
Zrzucają sakwy i jadą do lokalnego sklepiku po zapatrzenie na wieczór :).
Część zamieszkała w pokojach, a część rozbiła namioty na doskonale utrzymanym polu.
Nadchodzi wieczór i można zasiąść do biesiady.
Dziękujemy Pani Dorocie i jej pracownikowi za przygotowanie drewna na ognisko i dostawę węgla na grilla.
Biesiada trwa do północy, ale ja ulatniam się wcześniej "po angielsku", jakiś nietypowo zmęczony się czułem :).
Wszystkie zdjęcia z wyprawy i z biesiady znajdują się TUTAJ (KLIK)
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 997 (kcal)
Patrzę za okno, na podwórku trawę wcina jeleń. Super!
Basia się kąpie, a ja zabieram się za sekcję popękanego siodełka (dziś, dzięki uprzejmości Pani Doroty, Basia będzie mogła zwiedzać okolicę na siodełku pożyczonym z jej roweru).
Demontuję ocalałe sprężyny, które zamierzam wykorzystać przy remoncie leżącego na półce starszego modelu siodełka "Ukraina".
Obok leży pęknięta sprężyna i piękna skóra poszycia, z którą nie wiem, co zrobić.
Żal wywalić (następnego dnia dam ją Adrianowi, to majsterkowicz i coś wykombinuje i bardzo dobrze).
Jemy śniadanko, pakujemy sakwy i ruszamy obejrzeć kamień upamiętniający tragiczny w skutkach wypadek przedwojennego leśniczego z Piasku, zresztą odkopany i odrestaurowany przez Pana Zbigniewa. Podobno wraz z synem wyciągali ten kamień traktorem przez kilka godzin!
Teraz stoi on pod pięknym dębem.
Zawracamy i jedziemy na południe w kierunku granicy w Hohensaaten, jako że w planach mamy (hehe, w planach) ponowne zawitanie do uzdrowiska Bad Freienwalde.
W Piasku zatrzymujemy się na zdjęcie, stary kanał Odry w tym świetle prezentuje się rewelacyjnie.
Drogą idzie grupka dzieci z opiekunką, każde z nich taszczy worek na śmieci.
Mieszkańcy Piasku co jakiś czas skrzykują się na sprzątanie wsi i okolic i kończą to spotkaniem i poczęstunkiem.
Ciekawa miejscowość.
Wyjeżdżamy z niej i po pewnym czasie skręcamy na Bielinek, do którego jedziemy piękną, spokojną drogą przez las.
Kiedy dojeżdżamy w okolice Rezerwatu Bielinek, nie możemy powstrzymać się od robienia jednej fotki za drugą (a ja teraz nie mogę oprzeć się ich wklejeniu :))).
Rowerek czeka...a my "focimy" dalej.
Z Bielinka w stronę Cedyni wspinamy się naprawdę długim i katorżniczym podjazdem, ja jakoś się wtaczam, Basia co jakiś czas próbuje złapać oddech.
Na szczęście nagrodą jest kilkukilometrowy zjazd!
Tuż przed wjazdem do Cedyni znajduje się sklep budowlany Państwa Bogdanowiczów, do którego zajeżdżamy za radą Pani Doroty, bowiem nie jest to tylko zwykły sklep.
Znajduje się tam kolekcja długopisów Pani Doroty (klik).
Pan Zbigniew siedzi przy wejściu i udaje, że nas nie zna, choć wczoraj oprowadzał nas po leśniczówce i dopiero za chwilę zorientujemy się, co to za figlarz :))).
Zapomnieliśmy podać hasła zdradzonego nam przez Panią Dorotę (którego nie podam tu), inaczej wstępu nie ma, hehe.
Kto zawita do leśniczówki, będzie miał okazję przekonać się, o co chodzi :))).
Biorę aparat i ... szok !!!
To tylko część zbiorów, reszta czeka w ogromnym kartonie na skatalogowanie i zawieszenie pod sufitem.
Ciekawostką był np. długopis z odtwarzaczem mp3 i słuchawkami czy w formie strzykawki.
Ponieważ jesteśmy z grona wtajemniczonych, zwiedzamy jeszcze ogród, gdzie znajduje się kolekcja metalowych garnków.
Uważny obserwator zapewne dostrzeże Basię chowającą się za krzakiem :))).
Garnków co jakiś czas ubywa, bo w płot, za którym się ona znajduje, co jakiś czas wjeżdżają wariaci drogowi w pędzących samochodach, mimo, że to już miejscowość. Każdy taki incydent kończy się demolką ogrodzenia i zbiorów (przypada ok. 30 garnków na jednego drogowego debila)
Najwyraźniej lokalne władze nie wiedzą (nie chcą? nie potrafią?) jak ten problem rozwiązać.
Wdajemy się w filozoficzną dysputę z gospodarzem, a potem ruszamy w kierunku Osinowa Dolnego.
Za Cedynią prowokacyjnie spadło na nas kilka kropli deszczu, niepotrzebnie się chowamy, bo była to tylko "wersja demo" :).
W Osinowie robię zakupy na wieczornego grilla z jadącą już ze Szczecina w naszym kierunku ekipą.
Najważniejsze zakupy jednak zrobimy tuż za granicą, w Hochensaaten, w sklepie pod nazwą "Getraenke Shop" :))).
Obładowani "Frankfurterem" zawracamy do Polski, bowiem już wcześniej zapadła decyzja, że nie jedziemy do Bad Freienwalde - Basię od żelowego siodełka boli zadek, przyzwyczajony do komfortu jeżdżenia na skórze :))).
Inna sprawa to wściekły wiatr, który nie przestaje wiać również i dziś oraz nadciągająca od Szczecina ekipa (chcieliśmy być na miejscu, gdy przyjadą).
Wycieczka dzisiejsza mimo zmiany planów jest i tak ciekawa, bowiem w drodze powrotnej zatrzymujemy się w "Rezerwacie Wrzosowiska Cedyńskie" (klik).
Te zdjęcia zrobiła Basia.
Czas wracać do leśniczówki, bowiem rowerowa drużyna jest coraz bliżej.
Ponownie wspinamy się na wzgórze za Lubiechowem i dojeżdżamy do Piasku.
Po pewnym czasie docierają pojedynczo znajomi rowerzyści - peleton rozciągnął się na długim zjeździe.
Zrzucają sakwy i jadą do lokalnego sklepiku po zapatrzenie na wieczór :).
Część zamieszkała w pokojach, a część rozbiła namioty na doskonale utrzymanym polu.
Nadchodzi wieczór i można zasiąść do biesiady.
Dziękujemy Pani Dorocie i jej pracownikowi za przygotowanie drewna na ognisko i dostawę węgla na grilla.
Biesiada trwa do północy, ale ja ulatniam się wcześniej "po angielsku", jakiś nietypowo zmęczony się czułem :).
Wszystkie zdjęcia z wyprawy i z biesiady znajdują się TUTAJ (KLIK)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
48.88 km (1.00 km teren), czas: 02:59 h, avg:16.38 km/h,
prędkość maks: 47.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 997 (kcal)
K o m e n t a r z e
Biesiada faktycznie fantastyczna, szczególnie trunki wyśmienite (Ci co mieli być bardzo tego żałują:( )
srk23 - 14:59 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj
serdecznie mi miło czytać tak fajną relację z pobytu u mnie, dziękuje serdecznie za wszystkie mile słowa :-) milo mi gościć tak symtycznych ludzi i zapraszam częsciej pozdrawiam serdecznie!!!
dorota-babka z piasku - 10:09 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj
Cóż mogę napisać? Chyba, że szkoda, że mnie tam nie było. Zwłaszcza na biesiadzie.
Gość - 09:41 poniedziałek, 17 września 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!