- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Rowery Helsinek (Finlandia)...
Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano: 27.04.2012Kategoria Rowery Europy
...i o tym, jak się Misiacz sfrajerował ;).
Kolejna podróż służbowa, tym razem do Finlandii, kraju, w którym wcześniej nie byłem, ale którym fascynuję się m.in. za jego dzielność w czasie wojny zimowej z Armią Czerwoną w latach 1939-1940 ("Ruscy" nie tylko na nas napadli w 1939, ale garstka Finów dobitnie pokazała tym bandytom, gdzie ich miejsce). Wtedy, podobnie jak na Polskę, świat się na Finów wypiął.
Jeżeli temat kogoś interesuje, to może obejrzeć sobie film (klik) lub teledysk z fragmentami filmu zespołu Sabaton.
Kiedy na parkingu hotelowym zauważyłem "zaparkowane" to, doszedłem do wniosku, że trudno im zapomnieć.
Czym jeszcze mnie ujął ten kraj i naród, to potem.
***
Jak wiadomo, podróż służbowa jest...służbowa i trudno wykroić czas na zwiedzanie, ale nieco się udało.
Przed hotelem stały rowery, które można było wypożyczyć...w wolnej chwili, jeśli się ją miało.
Nauka języka może być dość skomplikowana :))).
Inne hotele również oferowały rowery.
Z początku Helsinki wydawały mi się niewiele atrakcyjniejsze od Prenzlau, ale lał deszcz, a ja byłem zmęczony po podróży. ;))).
Potem zmieniłem zdanie.
Rowerzyści w porcie. Ścieżki są wszędzie. Rowery też.
Czegóż to nie można przewieźć, posiadając rower szosowy? :)))
Wielkie dziwadło na starym mieście.
Tu w zasadzie kończę część rowerową i "bikestatsowi puryści tematyczni" w zasadzie mogą za moment zakończyć czytanie wpisu.
Jeszcze tylko wyjaśnienie, dlaczego "Misiacz się sfrajerował".
Finlandia to piekielnie drogi kraj, dla przykładu powiem, że piwo w pubie kosztuje 7,50 EUR (swoją drogą, mają dobre piwa), a puszkowe w Lidlu ok. 2,90 EUR za puszkę!!!
Tym niemniej gotów byłem po zakończeniu wszelkich służbowych spraw wypożyczyć hotelowy rowerek choćby na godzinę.
Miałem kolejną wolną godzinkę na zwiedzanie w ostatnim dniu pobytu, więc pomyślałem sobie, że chwilę pospaceruję, a potem zapytam o rower.
Pospacerowałem.
"Potem" okazało się, że trzeba się do 12:00 wymeldować z hotelu, ale z ciekawości zapytałem o koszt wynajmu bicykla widocznego na początku relacji.
- Dla gości hotelowych gratis - odpowiedział mi recepcjonista.
Ożżżeżżż. Miałem jeszcze godzinę do odjazdu, ale nie mogłem wykorzystać roweru, bo...właśnie przestałem być gościem hotelowym :(((.
Krótko mówiąc, to kolejny wpis służbowy z dystansem 0,00 km...a mogło być tak pięknie :(((.
Koniec części rowerowej.
***
Helsinki okazały się być pięknym miastem, które przechodziło różne koleje losu. Najpierw - jak cała Finlandia - stanowiło część Szwecji (szwedzki jest drugim językiem urzędowym), potem kraj przeszedł we władanie imperium rosyjskiego (mają do nich pecha chyba).
Odczuwa się mocno klimat XIX-wiecznej architektury rosyjskiej rodem z Petersburga.
Pamiątki po caracie o dziwo zostały zachowane.
Pomnik cara Aleksandra II.
Była cerkiew Uspienskiego.
Pamiątki po carskich "gospodarzach".
Uliczka.
Katedra na Placu Senackim.
W czasie zwiedzania natknąłem się na zabytek na 4 kołach.
Stado "misiaczów" pilnuje, żeby samochody nie stawały na chodniku (dość zbędne, bo jak nie wolno, to i tak nie stają, jak dla mnie to fajna ozdoba i tyle).
Helsinki to miasto morskie.
No cóż, a po spacerze...ale to tylko dlatego, że logo takie fajne ;))).
***
Podsumowując, to jestem bardzo zaskoczony ciepłem, otwartością i gościnnością tych ludzi, czego nie spodziewałem się raczej po ludach północy (w Szwecji spotykałem wielu naburmuszonych ludzi, tu wszyscy byli szczerze uprzejmi i uśmiechnięci).
Kraj jest spokojny, ułożony i bardzo czysty, a moje odczucie jest tego rodzaju, że o ile w Niemczech wszystko to wynika to z nakazu, "ordnungu" i obowiązku, o tyle w Finlandii tak jest bo...bo tak jest po prostu fajniej.
Na kraj nie najechały jeszcze ludy pracujące Europy wschodniej, nie ma wielokolorowego i wielorasowego "multi-kulti", więc dawne tradycje wciąż są zachowane i przybysze spoza granic w tym nie mieszają.
Nikt nie wychyla się z łamaniem przepisów drogowych, rzekłbym, że można prawie jechać z zamkniętymi oczami, spokojnie, bez stresu.
To chyba nie tylko kwestia samej kultury Finów, ale też drakońskich mandatów, których wysokość procentowo zależna jest od dochodu rocznego (usłyszałem od znajomego Fina historię o facecie, który zapłacił za przekroczenie prędkości o 30 km/h mandat w wysokości...34.000 EURO !!!).
I tak już na koniec. Byłem też zaskoczony...Finkami.
Mała duża, gruba czy chuda, stara czy młoda, ładna czy brzydka ale one wszystkie były...kobiece, nawet babcie.
Nie "przebierają" się za facetów, nie chodzą masowo w spodniach, męskich kurtkach czy ciuchach uni-sex...są sobą i widać, że dobrze się z tym czują.
Nawet na rowerze widok kobietki w sukience i kapelusiku na rowerze tam nie jest niczym nadzwyczajnym (no dla mnie był i byłem zaskoczony, pozytywnie oczywiście).
Po wylądowaniu w Berlinie, ja Misiacz, stwierdziłem, że w porównaniu z Finlandią... Niemcy to chyba bardzo dziki kraj :))).
P.S. W tym roku być może Mikołaj nie rozwiezie prezentów, bo pożarłem jego zaprzęg ;))).
Temperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Kolejna podróż służbowa, tym razem do Finlandii, kraju, w którym wcześniej nie byłem, ale którym fascynuję się m.in. za jego dzielność w czasie wojny zimowej z Armią Czerwoną w latach 1939-1940 ("Ruscy" nie tylko na nas napadli w 1939, ale garstka Finów dobitnie pokazała tym bandytom, gdzie ich miejsce). Wtedy, podobnie jak na Polskę, świat się na Finów wypiął.
Jeżeli temat kogoś interesuje, to może obejrzeć sobie film (klik) lub teledysk z fragmentami filmu zespołu Sabaton.
Kiedy na parkingu hotelowym zauważyłem "zaparkowane" to, doszedłem do wniosku, że trudno im zapomnieć.
Czym jeszcze mnie ujął ten kraj i naród, to potem.
***
Jak wiadomo, podróż służbowa jest...służbowa i trudno wykroić czas na zwiedzanie, ale nieco się udało.
Przed hotelem stały rowery, które można było wypożyczyć...w wolnej chwili, jeśli się ją miało.
Nauka języka może być dość skomplikowana :))).
Inne hotele również oferowały rowery.
Z początku Helsinki wydawały mi się niewiele atrakcyjniejsze od Prenzlau, ale lał deszcz, a ja byłem zmęczony po podróży. ;))).
Potem zmieniłem zdanie.
Rowerzyści w porcie. Ścieżki są wszędzie. Rowery też.
Czegóż to nie można przewieźć, posiadając rower szosowy? :)))
Wielkie dziwadło na starym mieście.
Tu w zasadzie kończę część rowerową i "bikestatsowi puryści tematyczni" w zasadzie mogą za moment zakończyć czytanie wpisu.
Jeszcze tylko wyjaśnienie, dlaczego "Misiacz się sfrajerował".
Finlandia to piekielnie drogi kraj, dla przykładu powiem, że piwo w pubie kosztuje 7,50 EUR (swoją drogą, mają dobre piwa), a puszkowe w Lidlu ok. 2,90 EUR za puszkę!!!
Tym niemniej gotów byłem po zakończeniu wszelkich służbowych spraw wypożyczyć hotelowy rowerek choćby na godzinę.
Miałem kolejną wolną godzinkę na zwiedzanie w ostatnim dniu pobytu, więc pomyślałem sobie, że chwilę pospaceruję, a potem zapytam o rower.
Pospacerowałem.
"Potem" okazało się, że trzeba się do 12:00 wymeldować z hotelu, ale z ciekawości zapytałem o koszt wynajmu bicykla widocznego na początku relacji.
- Dla gości hotelowych gratis - odpowiedział mi recepcjonista.
Ożżżeżżż. Miałem jeszcze godzinę do odjazdu, ale nie mogłem wykorzystać roweru, bo...właśnie przestałem być gościem hotelowym :(((.
Krótko mówiąc, to kolejny wpis służbowy z dystansem 0,00 km...a mogło być tak pięknie :(((.
Koniec części rowerowej.
***
Helsinki okazały się być pięknym miastem, które przechodziło różne koleje losu. Najpierw - jak cała Finlandia - stanowiło część Szwecji (szwedzki jest drugim językiem urzędowym), potem kraj przeszedł we władanie imperium rosyjskiego (mają do nich pecha chyba).
Odczuwa się mocno klimat XIX-wiecznej architektury rosyjskiej rodem z Petersburga.
Pamiątki po caracie o dziwo zostały zachowane.
Pomnik cara Aleksandra II.
Była cerkiew Uspienskiego.
Pamiątki po carskich "gospodarzach".
Uliczka.
Katedra na Placu Senackim.
Helsinki. Katedra na Placu Senackim.© Misiacz
W czasie zwiedzania natknąłem się na zabytek na 4 kołach.
Stado "misiaczów" pilnuje, żeby samochody nie stawały na chodniku (dość zbędne, bo jak nie wolno, to i tak nie stają, jak dla mnie to fajna ozdoba i tyle).
Helsinki to miasto morskie.
No cóż, a po spacerze...ale to tylko dlatego, że logo takie fajne ;))).
***
Podsumowując, to jestem bardzo zaskoczony ciepłem, otwartością i gościnnością tych ludzi, czego nie spodziewałem się raczej po ludach północy (w Szwecji spotykałem wielu naburmuszonych ludzi, tu wszyscy byli szczerze uprzejmi i uśmiechnięci).
Kraj jest spokojny, ułożony i bardzo czysty, a moje odczucie jest tego rodzaju, że o ile w Niemczech wszystko to wynika to z nakazu, "ordnungu" i obowiązku, o tyle w Finlandii tak jest bo...bo tak jest po prostu fajniej.
Na kraj nie najechały jeszcze ludy pracujące Europy wschodniej, nie ma wielokolorowego i wielorasowego "multi-kulti", więc dawne tradycje wciąż są zachowane i przybysze spoza granic w tym nie mieszają.
Nikt nie wychyla się z łamaniem przepisów drogowych, rzekłbym, że można prawie jechać z zamkniętymi oczami, spokojnie, bez stresu.
To chyba nie tylko kwestia samej kultury Finów, ale też drakońskich mandatów, których wysokość procentowo zależna jest od dochodu rocznego (usłyszałem od znajomego Fina historię o facecie, który zapłacił za przekroczenie prędkości o 30 km/h mandat w wysokości...34.000 EURO !!!).
I tak już na koniec. Byłem też zaskoczony...Finkami.
Mała duża, gruba czy chuda, stara czy młoda, ładna czy brzydka ale one wszystkie były...kobiece, nawet babcie.
Nie "przebierają" się za facetów, nie chodzą masowo w spodniach, męskich kurtkach czy ciuchach uni-sex...są sobą i widać, że dobrze się z tym czują.
Nawet na rowerze widok kobietki w sukience i kapelusiku na rowerze tam nie jest niczym nadzwyczajnym (no dla mnie był i byłem zaskoczony, pozytywnie oczywiście).
Po wylądowaniu w Berlinie, ja Misiacz, stwierdziłem, że w porównaniu z Finlandią... Niemcy to chyba bardzo dziki kraj :))).
P.S. W tym roku być może Mikołaj nie rozwiezie prezentów, bo pożarłem jego zaprzęg ;))).
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:6.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Dzięki wspominkom przynajmniej tu zajrzałem :). Bardzo fajna relacja.
Trendix - 09:54 poniedziałek, 30 marca 2015 | linkuj
Super relacja!
Chyba jeszcze sporo czasu będziemy kręcić korbą, zanim u nas rozwinie się taka rowerowa infrastruktura i kultura jazdy...
Jaszek - 05:43 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj
Chyba jeszcze sporo czasu będziemy kręcić korbą, zanim u nas rozwinie się taka rowerowa infrastruktura i kultura jazdy...
Jaszek - 05:43 sobota, 28 kwietnia 2012 | linkuj
następnym razem koniecznie płyń na Suomenlinne, bo warto !!!
a nie wspomniałeś nic o Muminkach :( vonZan - 14:12 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj
a nie wspomniałeś nic o Muminkach :( vonZan - 14:12 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj
Cos pięknego!
Uwielbiam Skandynawię.. Ale zazdroszczę!!!! DaDasik - 11:56 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj
Uwielbiam Skandynawię.. Ale zazdroszczę!!!! DaDasik - 11:56 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj
jedna jaskółka wiosny nie czyni więc i tak zostaniesz Herr Misiatzch''em
sargath - 11:39 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!