- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
101 km z Basią i Michałem do Rieth na sernik.
Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano: 15.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
W tę sobotę większość znajomych pojechała w okolice Angermuende, ale mi się jakoś nie uśmiechało zrywać z rana na bardzo poranny pociąg Deutsche Bundesbahn i zaplanowałem coś, co pozwalało co nieco pospać. Tym niemniej zamierzamy z Basią (może ktoś się dołączy) wykorzystać doświadczenia uczestników tej wycieczki, załadować rowerki na samochód i jeszcze w tym roku przejechać tę trasę.
Tymczasem ponownie zachciało nam się jechać do Rieth...wiem, wiem, trasa zjechana więcej niż dziesiątki razy, ale klimat na niej jest niepowtarzalny, podobnie jak domowy sernik i inne csiasta w Cafe de Kloenstuw pieczone osobiście przez panią Katję Gaugel.
Trasa Michała zarejestrowana przez jego GPS :
W końcu i Basia "Misiaczowa" zabrała się na poważniejszy dystans, choć formę miała dość średnią.
O godzinie 10:30 spotkaliśmy się na Głębokim z Michałem.
Po krókim gadu-gadu, ruszyliśmy w stronę Pilchowa.
Tam nastąpiła krótka przerwa, bowiem zatrzymaliśmy się, by podrzucić chorującemu Krzyśkowi "Siwobrodemu" nieco własnych wypieków, żeby nam chłopina z głodu nie zszedł.
Nie chcielibyśmy przecież następnym razem natknąć się tam na szkielet ze srebrną brodą obgryzany przez jego psicę "Sarę" :))).
Kolejny postój mieliśmy w Puszczy Wkrzańskiej za Tanowem.
Jak już wspomniałem, trasa do Dobieszczyna i Hintersee jest już nam doskonale znana, więc żeby jej całkowicie nie powielać, nauczony przez mego Mistrza Krzyśka "Montera", postanowiłem zafundować Basi i Michałowi drobne atrakcje typu "skróty" ;))).
Najpierw skręciliśmy nad jezioro Piaski i jak na razie było fajnie, bo dojeżdża się tam asfaltem przez las.
Zdjęcie Michała:
Jezioro Piaski.
Po przerwie na fotki i nasmarowanie skrzypiącej sprężyny w siodełku Basi ruszyliśmy dalej. Celem był nadgraniczny Myślibórz Wielki, mała osada w środku puszczy, gdzie kończy się cywilizowana droga, ale...leśną dróżką można się stamtąd przedrzeć do Niemiec, do Hintersee.
Taki był mój plan :).
Nie przewidziałem jednak, że kilkaset metrów tej drogi jest rozryte przez pojazdy drwali (doskonale to widać na niżej zamieszczonym filmie Michała).
Basia miała swoje zdanie odnośnie moich "atrakcji" :))).
Komiksy zwykle powstają po "skrótach Montera", jednak tym razem musiałem go narysować sam sobie :).
Niestety, jechać się nie dało, koła zakopywały się powyżej poziomu obręczy.
Potem "droga drwali" się skończyła i doczłapaliśmy do granicy.
Dwa zdjęcia Michała.
Po przekroczeniu granicy dalej jechaliśmy leśną drogą, by ostatecznie wyjechać w Hintersee.
Stamtąd szlakiem rowerowym potoczyliśmy się do Rieth do Cafe de Kloenstuw.
Polowanie wreszcie się udało. Trzeba mieć farta, żeby przy każdej kolejnej wizycie trafić na podobne ciasto, bowiem domowe wypieki to chyba hobby gospodyni i są one za każdym razem odmienne. Nawet upolowany sernik był inny niż ten, który jedliśmy przy pierwszej wizycie, ale równie pyszny, a jego porcja ogromna (na zdjęciu niestety nie widać).
Na zdjęciu Michała rozmiar widać nieco lepiej.
Upasieni ciastem i espresso postanowiliśmy chwilę spędzić na przystani, gdzie panuje błogi klimat.
Aby tradycji stało się zadość, jak zwykle uwieczniłem "swoją" łódkę.
Za każdym razem mi się podoba i za każdym razem wychodzi w innym klimacie.
W tym czasie Basia i Michał rozparli się na betonowych leżaczkach.
Oj, nie chciało nam się ruszać, nie chciało i marzyliśmy o teleportacji do Szczecina.
Niestety, teleporterów nie można jeszcze zakupywać w sklepie RTV AGD, więc przyszło nam się wdrapać na rowery i ruszać w drogę powrotną.
Przerwa pod Hintersee (zdjęcie Michała).
A dalej...już tradycyjnie: Dobieszczyn, Tanowo, Pilchowo, Głębokie i do domu.
Poniżej ciekawy (przynajmniej dla nas) film z wycieczki wykonany i zmontowany przez Michała:
:)
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2013 (kcal)
Tymczasem ponownie zachciało nam się jechać do Rieth...wiem, wiem, trasa zjechana więcej niż dziesiątki razy, ale klimat na niej jest niepowtarzalny, podobnie jak domowy sernik i inne csiasta w Cafe de Kloenstuw pieczone osobiście przez panią Katję Gaugel.
Trasa Michała zarejestrowana przez jego GPS :
W końcu i Basia "Misiaczowa" zabrała się na poważniejszy dystans, choć formę miała dość średnią.
O godzinie 10:30 spotkaliśmy się na Głębokim z Michałem.
Po krókim gadu-gadu, ruszyliśmy w stronę Pilchowa.
Tam nastąpiła krótka przerwa, bowiem zatrzymaliśmy się, by podrzucić chorującemu Krzyśkowi "Siwobrodemu" nieco własnych wypieków, żeby nam chłopina z głodu nie zszedł.
Nie chcielibyśmy przecież następnym razem natknąć się tam na szkielet ze srebrną brodą obgryzany przez jego psicę "Sarę" :))).
Kolejny postój mieliśmy w Puszczy Wkrzańskiej za Tanowem.
Jak już wspomniałem, trasa do Dobieszczyna i Hintersee jest już nam doskonale znana, więc żeby jej całkowicie nie powielać, nauczony przez mego Mistrza Krzyśka "Montera", postanowiłem zafundować Basi i Michałowi drobne atrakcje typu "skróty" ;))).
Najpierw skręciliśmy nad jezioro Piaski i jak na razie było fajnie, bo dojeżdża się tam asfaltem przez las.
Zdjęcie Michała:
Jezioro Piaski.
Po przerwie na fotki i nasmarowanie skrzypiącej sprężyny w siodełku Basi ruszyliśmy dalej. Celem był nadgraniczny Myślibórz Wielki, mała osada w środku puszczy, gdzie kończy się cywilizowana droga, ale...leśną dróżką można się stamtąd przedrzeć do Niemiec, do Hintersee.
Taki był mój plan :).
Nie przewidziałem jednak, że kilkaset metrów tej drogi jest rozryte przez pojazdy drwali (doskonale to widać na niżej zamieszczonym filmie Michała).
Basia miała swoje zdanie odnośnie moich "atrakcji" :))).
Komiksy zwykle powstają po "skrótach Montera", jednak tym razem musiałem go narysować sam sobie :).
Niestety, jechać się nie dało, koła zakopywały się powyżej poziomu obręczy.
Potem "droga drwali" się skończyła i doczłapaliśmy do granicy.
Dwa zdjęcia Michała.
Po przekroczeniu granicy dalej jechaliśmy leśną drogą, by ostatecznie wyjechać w Hintersee.
Stamtąd szlakiem rowerowym potoczyliśmy się do Rieth do Cafe de Kloenstuw.
Polowanie wreszcie się udało. Trzeba mieć farta, żeby przy każdej kolejnej wizycie trafić na podobne ciasto, bowiem domowe wypieki to chyba hobby gospodyni i są one za każdym razem odmienne. Nawet upolowany sernik był inny niż ten, który jedliśmy przy pierwszej wizycie, ale równie pyszny, a jego porcja ogromna (na zdjęciu niestety nie widać).
Na zdjęciu Michała rozmiar widać nieco lepiej.
Upasieni ciastem i espresso postanowiliśmy chwilę spędzić na przystani, gdzie panuje błogi klimat.
Aby tradycji stało się zadość, jak zwykle uwieczniłem "swoją" łódkę.
Za każdym razem mi się podoba i za każdym razem wychodzi w innym klimacie.
W tym czasie Basia i Michał rozparli się na betonowych leżaczkach.
Oj, nie chciało nam się ruszać, nie chciało i marzyliśmy o teleportacji do Szczecina.
Niestety, teleporterów nie można jeszcze zakupywać w sklepie RTV AGD, więc przyszło nam się wdrapać na rowery i ruszać w drogę powrotną.
Przerwa pod Hintersee (zdjęcie Michała).
A dalej...już tradycyjnie: Dobieszczyn, Tanowo, Pilchowo, Głębokie i do domu.
Poniżej ciekawy (przynajmniej dla nas) film z wycieczki wykonany i zmontowany przez Michała:
:)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
101.52 km (24.00 km teren), czas: 06:08 h, avg:16.55 km/h,
prędkość maks: 42.00 km/hTemperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2013 (kcal)
K o m e n t a r z e
Tradycyjnie świetny opis wycieczki, podobnie jak zdjęcia. Sernik jest nieomal legendarny, więc zacznę wozić ze sobą euro, by skusić się na taki deser. A co do tras, po których się poruszamy, to podzielam zdanie @dornefelda.
jotwu - 08:33 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Dziękuje za odpowiedź i ciekawe relacje z przejazdów. Czytam z przyjemnością :) Pozdrawiam
Anonimowy tchórz - 21:28 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
Witam mam pytanie odnośnie sernika. Ile kosztuje taka przyjemność i czy można płacić w złotówkach?
Anonimowy tchórz - 18:17 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
Trasa znana, ale dla takiego sernika... ;)
rowerzystka - 08:11 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
rowerzystka - 08:11 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
No nie, świat się kończy, Misiacz jeździ skrótami ;-)
Okazuje się, że można jeszcze odkryć coś nowego na znanym kierunku...
Sernik mnie pobudził, udaję się w kierunku lodówki, jeżeli smakował tak jak wygląda to zazdraszczam
Jaszek - 20:28 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Okazuje się, że można jeszcze odkryć coś nowego na znanym kierunku...
Sernik mnie pobudził, udaję się w kierunku lodówki, jeżeli smakował tak jak wygląda to zazdraszczam
Jaszek - 20:28 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
No nareszcie.
Od wczoraj czekałem na relację.
Misiacz wybacz ale nawet wypieki , własnoręcznie przez Ciebie zrobione , nie były w stanie osłodzić mi tego że nie mogłem ruszyć z Wami rowerem .
Tak przy okazji , ciasteczka maślane nie były ( tak, tak wszystkie zjedzone) do kończ udanym wypiekiem ale chlebek - bardzo dobry.
Ale teraz po obejrzeniu relacji , poczułem się trochę lepiej.A dzięki filmikowi poczułem się jakbym był razem z Wami( Michał wielkie dzięki).
Tak swoją drogą to ten "germański" serniczek mogliście wracając podrzucić na spróbowanie.
Za tydzień , mam nadzieję , się "odkuję" i zaliczymy jakąś ciekawą imprezę rowerową.
Pozdrawiam i życzę dużo ............................zdrowia. siwobrody - 19:27 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Od wczoraj czekałem na relację.
Misiacz wybacz ale nawet wypieki , własnoręcznie przez Ciebie zrobione , nie były w stanie osłodzić mi tego że nie mogłem ruszyć z Wami rowerem .
Tak przy okazji , ciasteczka maślane nie były ( tak, tak wszystkie zjedzone) do kończ udanym wypiekiem ale chlebek - bardzo dobry.
Ale teraz po obejrzeniu relacji , poczułem się trochę lepiej.A dzięki filmikowi poczułem się jakbym był razem z Wami( Michał wielkie dzięki).
Tak swoją drogą to ten "germański" serniczek mogliście wracając podrzucić na spróbowanie.
Za tydzień , mam nadzieję , się "odkuję" i zaliczymy jakąś ciekawą imprezę rowerową.
Pozdrawiam i życzę dużo ............................zdrowia. siwobrody - 19:27 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
"Tymczasem ponownie zachciało nam się jechać do Rieth...wiem, wiem, trasa zjechana więcej niż dziesiątki razy" - znam te uczucie, też mam taki swój ulubiony kierunek, który chyba nigdy mi się nie znudzi, a inni będą pytać, dlaczego w kółko jeździsz do...?
dornfeld - 19:06 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Faktycznie masz rację, trasa do Rieth była mnóstwo razy opisywana, ale posiada taki magiczny klimat, że chce się nią ciągle jeździć a jeśli na mecie czeka takie ciacho (dla takiej porcji sernika to chociażby po polu minowym)
srk23 - 16:43 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Ciekawa relacja, sernik pobudził mocno wyobraźnię i apetyt, a filmik super!
haniamatita - 15:51 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!