MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

101 km z Basią i Michałem do Rieth na sernik.

Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano: 15.04.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
W tę sobotę większość znajomych pojechała w okolice Angermuende, ale mi się jakoś nie uśmiechało zrywać z rana na bardzo poranny pociąg Deutsche Bundesbahn i zaplanowałem coś, co pozwalało co nieco pospać. Tym niemniej zamierzamy z Basią (może ktoś się dołączy) wykorzystać doświadczenia uczestników tej wycieczki, załadować rowerki na samochód i jeszcze w tym roku przejechać tę trasę.
Tymczasem ponownie zachciało nam się jechać do Rieth...wiem, wiem, trasa zjechana więcej niż dziesiątki razy, ale klimat na niej jest niepowtarzalny, podobnie jak domowy sernik i inne csiasta w Cafe de Kloenstuw pieczone osobiście przez panią Katję Gaugel.
Trasa Michała zarejestrowana przez jego GPS :



W końcu i Basia "Misiaczowa" zabrała się na poważniejszy dystans, choć formę miała dość średnią.
O godzinie 10:30 spotkaliśmy się na Głębokim z Michałem.

Po krókim gadu-gadu, ruszyliśmy w stronę Pilchowa.
Tam nastąpiła krótka przerwa, bowiem zatrzymaliśmy się, by podrzucić chorującemu Krzyśkowi "Siwobrodemu" nieco własnych wypieków, żeby nam chłopina z głodu nie zszedł.
Nie chcielibyśmy przecież następnym razem natknąć się tam na szkielet ze srebrną brodą obgryzany przez jego psicę "Sarę" :))).
Kolejny postój mieliśmy w Puszczy Wkrzańskiej za Tanowem.

Jak już wspomniałem, trasa do Dobieszczyna i Hintersee jest już nam doskonale znana, więc żeby jej całkowicie nie powielać, nauczony przez mego Mistrza Krzyśka "Montera", postanowiłem zafundować Basi i Michałowi drobne atrakcje typu "skróty" ;))).
Najpierw skręciliśmy nad jezioro Piaski i jak na razie było fajnie, bo dojeżdża się tam asfaltem przez las.
Zdjęcie Michała:

Jezioro Piaski.

Po przerwie na fotki i nasmarowanie skrzypiącej sprężyny w siodełku Basi ruszyliśmy dalej. Celem był nadgraniczny Myślibórz Wielki, mała osada w środku puszczy, gdzie kończy się cywilizowana droga, ale...leśną dróżką można się stamtąd przedrzeć do Niemiec, do Hintersee.
Taki był mój plan :).
Nie przewidziałem jednak, że kilkaset metrów tej drogi jest rozryte przez pojazdy drwali (doskonale to widać na niżej zamieszczonym filmie Michała).
Basia miała swoje zdanie odnośnie moich "atrakcji" :))).

Komiksy zwykle powstają po "skrótach Montera", jednak tym razem musiałem go narysować sam sobie :).
Niestety, jechać się nie dało, koła zakopywały się powyżej poziomu obręczy.

Potem "droga drwali" się skończyła i doczłapaliśmy do granicy.
Dwa zdjęcia Michała.


Po przekroczeniu granicy dalej jechaliśmy leśną drogą, by ostatecznie wyjechać w Hintersee.
Stamtąd szlakiem rowerowym potoczyliśmy się do Rieth do Cafe de Kloenstuw.

Polowanie wreszcie się udało. Trzeba mieć farta, żeby przy każdej kolejnej wizycie trafić na podobne ciasto, bowiem domowe wypieki to chyba hobby gospodyni i są one za każdym razem odmienne. Nawet upolowany sernik był inny niż ten, który jedliśmy przy pierwszej wizycie, ale równie pyszny, a jego porcja ogromna (na zdjęciu niestety nie widać).

Na zdjęciu Michała rozmiar widać nieco lepiej.

Upasieni ciastem i espresso postanowiliśmy chwilę spędzić na przystani, gdzie panuje błogi klimat.
Aby tradycji stało się zadość, jak zwykle uwieczniłem "swoją" łódkę.
Za każdym razem mi się podoba i za każdym razem wychodzi w innym klimacie.

W tym czasie Basia i Michał rozparli się na betonowych leżaczkach.

Oj, nie chciało nam się ruszać, nie chciało i marzyliśmy o teleportacji do Szczecina.
Niestety, teleporterów nie można jeszcze zakupywać w sklepie RTV AGD, więc przyszło nam się wdrapać na rowery i ruszać w drogę powrotną.
Przerwa pod Hintersee (zdjęcie Michała).

A dalej...już tradycyjnie: Dobieszczyn, Tanowo, Pilchowo, Głębokie i do domu.
Poniżej ciekawy (przynajmniej dla nas) film z wycieczki wykonany i zmontowany przez Michała:



:) Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 101.52 km (24.00 km teren), czas: 06:08 h, avg:16.55 km/h, prędkość maks: 42.00 km/h
Temperatura:12.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2013 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(15)

K o m e n t a r z e
Jurek, to nie kamerka, a aparat Sony :).
Misiacz
- 07:19 niedziela, 22 kwietnia 2012 | linkuj
A co za kamerka tak pieknie nakręciła?
jurektc
- 20:21 sobota, 21 kwietnia 2012 | linkuj
Tradycyjnie świetny opis wycieczki, podobnie jak zdjęcia. Sernik jest nieomal legendarny, więc zacznę wozić ze sobą euro, by skusić się na taki deser. A co do tras, po których się poruszamy, to podzielam zdanie @dornefelda.
jotwu
- 08:33 wtorek, 17 kwietnia 2012 | linkuj
Dziękuje za odpowiedź i ciekawe relacje z przejazdów. Czytam z przyjemnością :) Pozdrawiam Anonimowy tchórz - 21:28 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
@ Anonimowy tchórzu (sorry, sam sobie wybrałeś(aś) taki nick;))):
2 kawy espresso plus 2 wielkie serniki kosztowały 7,20 EUR, czyli wychodzi taniej (albo podobnie) jak w kawiarni w Szczecinie na 2 osoby.
Taniej wg mnie raczej, bo sernik był ogromny, no i własnej domowej roboty, więc nie zrobiony z żelatyny z zabielaczem.
O złotówki nie pytałem, bo korzystam z kantorów co jakiś czas, więc płacę w euro.
Misiacz
- 20:35 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
Witam mam pytanie odnośnie sernika. Ile kosztuje taka przyjemność i czy można płacić w złotówkach? Anonimowy tchórz - 18:17 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
Trasa znana, ale dla takiego sernika... ;)
rowerzystka
- 08:11 poniedziałek, 16 kwietnia 2012 | linkuj
No nie, świat się kończy, Misiacz jeździ skrótami ;-)
Okazuje się, że można jeszcze odkryć coś nowego na znanym kierunku...

Sernik mnie pobudził, udaję się w kierunku lodówki, jeżeli smakował tak jak wygląda to zazdraszczam
Jaszek
- 20:28 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Siwobrody, maślane ciasteczka to była wersja 2.0 próbna (testowałem kolejny przepis), niestety nie załapałeś się na znacznie lepszą wersję 1.0.
Swoją drogą, to Basi wersja 2.0 smakowała również tak, że mało dla mnie zostało, więc to też chyba kwestia gustu.
Misiacz
- 19:33 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
No nareszcie.
Od wczoraj czekałem na relację.
Misiacz wybacz ale nawet wypieki , własnoręcznie przez Ciebie zrobione , nie były w stanie osłodzić mi tego że nie mogłem ruszyć z Wami rowerem .
Tak przy okazji , ciasteczka maślane nie były ( tak, tak wszystkie zjedzone) do kończ udanym wypiekiem ale chlebek - bardzo dobry.
Ale teraz po obejrzeniu relacji , poczułem się trochę lepiej.A dzięki filmikowi poczułem się jakbym był razem z Wami( Michał wielkie dzięki).
Tak swoją drogą to ten "germański" serniczek mogliście wracając podrzucić na spróbowanie.
Za tydzień , mam nadzieję , się "odkuję" i zaliczymy jakąś ciekawą imprezę rowerową.
Pozdrawiam i życzę dużo ............................zdrowia.
siwobrody
- 19:27 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Dornfeld...dość często bywasz w Loecknitz :))).
Misiacz
- 19:17 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
"Tymczasem ponownie zachciało nam się jechać do Rieth...wiem, wiem, trasa zjechana więcej niż dziesiątki razy" - znam te uczucie, też mam taki swój ulubiony kierunek, który chyba nigdy mi się nie znudzi, a inni będą pytać, dlaczego w kółko jeździsz do...?
dornfeld
- 19:06 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Faktycznie masz rację, trasa do Rieth była mnóstwo razy opisywana, ale posiada taki magiczny klimat, że chce się nią ciągle jeździć a jeśli na mecie czeka takie ciacho (dla takiej porcji sernika to chociażby po polu minowym)
srk23
- 16:43 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Ciekawa relacja, sernik pobudził mocno wyobraźnię i apetyt, a filmik super!
haniamatita
- 15:51 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
to w Polsce było słońce ;> ;p
RamzyY
- 15:39 niedziela, 15 kwietnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!