- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Za Tobą choćby w błoto pójdę...
Niedziela, 19 lutego 2012 | dodano: 19.02.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Z Basią...
Tytuł wziął się stąd, że Basia "Misiaczowa" ogarnięta "kosmicznym leniem" zbiesiła mi się i nie chciała wyściubić nosa z domu. Sprawdzoną metodą ;) przekonałem ją jednak, że gnuśnienie w domu w niedzielę - mimo, że plucha, roztopy, groźba opadów - nie jest najlepszym pomysłem.
Przekonałem ją skutecznie, bo usłyszałem właśnie to:
- Za Tobą choćby w błoto pójdę... ;)))
Wrzuciłem termos z grzańcem w plecak i pomknęliśmy na Głębokie.
Był to kolejny już rajd pieszy rowerzystów z BS i RS (rowerek był wczoraj), który tym razem zorganizował Michał "Ernir" z RS.
O godzinie 10:00 zebraliśmy się na Głębokim, stawił się nawet Krzysiek "Monter" z Łukaszem, jednak na rowerkach, więc choć chcieli się z nami zabrać, to jednak trasa zapowiadana przez "Ernira" mogła to skutecznie uniemożliwić.
Pojawił się jeszcze Krzysiek "Siwobrody", Basia "Misiaczowa", Agnieszka "Megie", Robert "Romal-Sakwiarz" wraz z Grażyną "Grażką"...a nawet Małgosia "Kiwi", która na naszą wyprawę dojechała aż ze Stargardu.
Na razie ruszyliśmy spokojnie dość uczęszczaną, choć po roztopach bardzo błotnistą trasą północnym skrajem jeziora Głębokie.
Na jeziorze powoli topnieje lód, pokryty jest on warstwą wody.
Zawsze jednak znajdą się tacy, którzy próbują na niego wchodzić (nikt z nas).
Na końcu jeziora zatrzymaliśmy się na "coś ciepłego" z termosów.
Szykowała się niezła przeprawa i warto było się solidnie wzmocnić. :)
Agnieszka korzysta z ostatniej rozmowy, nim pogrążymy się w bezbrzeżnej kniei...za górami, za lasami, poza zasięgiem sieci... ;)
Czas dopijać i ruszać, bo wódz tupie niecierpliwie w miejscu ;))).
Za leśniczówką skręciliśmy w las, na drogę z tzw. mniejszą ilością błota, miało nie być po pachy, a tylko po pas ;))).
Hm...jednak z drogi Michał powiódł nas pomiędzy drzewa, gdzie tylko zwierzyna leśna wie, dokąd chodzić.
Takimi "skrótami" jeszcze nie chadzałem :).
To nie koniec!
Doszło do tego, że z rozrzewnieniem zaczęliśmy wspominać te niby straszne, słynne skróty sierżanta "Montera" :)))
Wreszcie z lasu wydostaliśmy się na...drogę ;))).
Do głowy po raz kolejny - jak to przy skrótach - przyszła mi czołówka z filmu "Czterej pancerni i pies"
"Deszcze niespokoooojne...potargaaały sad...a my na tej wojnie, łaaadnych parę lat" :))).
Tak naprawdę, to mimo błota szło nam się znakomicie, humory dopisywały, dowcipy sypały się z lewa i prawa.
Po dojściu do Żółtwi zatrzymaliśmy się pod drzewami na kolejny popas i łyk grzańca, normalnie wygląda to jak fragment kręgu megalitycznego.
Natychmiast zostaliśmy dostrzeżeni przez dwa "megalityczne" koty, grube niczym beczki, które w profesjonalny sposób zabrały się za żebractwo.
Po przerwie dotarliśmy do Bartoszewa, "skrótem" przez las.
Na co komu najprostsza droga. :)))
W tamtejszej knajpie zamówiliśmy małe co-nieco, ja z Basią kawę i sernik, a "Romal" z "Grażką" wzięli coś specjalnego: duże danie, a do tego sałatka z papryki sprzed 100 lat, dobrze dojrzała, subtelnie stęchła i o charakterystycznym smaczku, która wręcz sama rozłaziła się po ustach ;))).
Danie tylko dla prawdziwego konesera ;).
Jak widać, "Romal" nawet "Grażce" jej porcję podżerał ;).
Obiektyw zimny, stąd i zdjęcia z tej knajpy wyszły zaparowane.
Nasza zimna kawa na szczęście była świeża, a ciastko dobre, więc po posileniu się ruszyliśmy lasem w stronę Pilchowa.
Tym razem trasa była tak wygodna i bez niespodzianek, że aż wydawało się to podejrzane ;).
Po dojściu do Pilchowa zostalismy zaproszeni przez "Siwobrodego" na herbatę, ciastka i coś gorzkiego ;).
Powitała nas tam Sara, jego sympatyczna kudłata "psica", która wbrew zapowiedziom gospodarza wcale nie żywi się niedźwiedziną, a jedynie popija wieczorami "Żubrówkę" i robi za "Siwobrodego" wpisy na blogu na Bikestats (tak, tak - teraz wiem, kto mu teksty kleci), za co sam "Siwobrody" od jednych czytelników zbiera pochwały, a od innych joby.
Po poczęstunku zostaliśmy przez "Siwobrodego" i Sarę odprowadzeni aż do Głębokiego i gdy się już żegnaliśmy - lunął deszcz.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili!
Świetna wyprawa, podobnie jak przewodnik i towarzystwo.
P.S. Przeszliśmy ok. 16 km.
Pomysł na komiks zaczerpnąłem od Shrinka.
Jak zwykle polecam wpis "Siwobrodego" oraz dostępne już zdjęcia "Romala-Sakwiarza".
Może pojawią się jeszcze zdjęcia innych uczestników?
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Przekonałem ją skutecznie, bo usłyszałem właśnie to:
- Za Tobą choćby w błoto pójdę... ;)))
Wrzuciłem termos z grzańcem w plecak i pomknęliśmy na Głębokie.
Był to kolejny już rajd pieszy rowerzystów z BS i RS (rowerek był wczoraj), który tym razem zorganizował Michał "Ernir" z RS.
O godzinie 10:00 zebraliśmy się na Głębokim, stawił się nawet Krzysiek "Monter" z Łukaszem, jednak na rowerkach, więc choć chcieli się z nami zabrać, to jednak trasa zapowiadana przez "Ernira" mogła to skutecznie uniemożliwić.
Pojawił się jeszcze Krzysiek "Siwobrody", Basia "Misiaczowa", Agnieszka "Megie", Robert "Romal-Sakwiarz" wraz z Grażyną "Grażką"...a nawet Małgosia "Kiwi", która na naszą wyprawę dojechała aż ze Stargardu.
Na razie ruszyliśmy spokojnie dość uczęszczaną, choć po roztopach bardzo błotnistą trasą północnym skrajem jeziora Głębokie.
Na jeziorze powoli topnieje lód, pokryty jest on warstwą wody.
Zawsze jednak znajdą się tacy, którzy próbują na niego wchodzić (nikt z nas).
Na końcu jeziora zatrzymaliśmy się na "coś ciepłego" z termosów.
Szykowała się niezła przeprawa i warto było się solidnie wzmocnić. :)
Agnieszka korzysta z ostatniej rozmowy, nim pogrążymy się w bezbrzeżnej kniei...za górami, za lasami, poza zasięgiem sieci... ;)
Czas dopijać i ruszać, bo wódz tupie niecierpliwie w miejscu ;))).
Za leśniczówką skręciliśmy w las, na drogę z tzw. mniejszą ilością błota, miało nie być po pachy, a tylko po pas ;))).
Hm...jednak z drogi Michał powiódł nas pomiędzy drzewa, gdzie tylko zwierzyna leśna wie, dokąd chodzić.
Takimi "skrótami" jeszcze nie chadzałem :).
To nie koniec!
Doszło do tego, że z rozrzewnieniem zaczęliśmy wspominać te niby straszne, słynne skróty sierżanta "Montera" :)))
Wreszcie z lasu wydostaliśmy się na...drogę ;))).
Do głowy po raz kolejny - jak to przy skrótach - przyszła mi czołówka z filmu "Czterej pancerni i pies"
"Deszcze niespokoooojne...potargaaały sad...a my na tej wojnie, łaaadnych parę lat" :))).
Tak naprawdę, to mimo błota szło nam się znakomicie, humory dopisywały, dowcipy sypały się z lewa i prawa.
Po dojściu do Żółtwi zatrzymaliśmy się pod drzewami na kolejny popas i łyk grzańca, normalnie wygląda to jak fragment kręgu megalitycznego.
Natychmiast zostaliśmy dostrzeżeni przez dwa "megalityczne" koty, grube niczym beczki, które w profesjonalny sposób zabrały się za żebractwo.
Po przerwie dotarliśmy do Bartoszewa, "skrótem" przez las.
Na co komu najprostsza droga. :)))
W tamtejszej knajpie zamówiliśmy małe co-nieco, ja z Basią kawę i sernik, a "Romal" z "Grażką" wzięli coś specjalnego: duże danie, a do tego sałatka z papryki sprzed 100 lat, dobrze dojrzała, subtelnie stęchła i o charakterystycznym smaczku, która wręcz sama rozłaziła się po ustach ;))).
Danie tylko dla prawdziwego konesera ;).
Jak widać, "Romal" nawet "Grażce" jej porcję podżerał ;).
Obiektyw zimny, stąd i zdjęcia z tej knajpy wyszły zaparowane.
Nasza zimna kawa na szczęście była świeża, a ciastko dobre, więc po posileniu się ruszyliśmy lasem w stronę Pilchowa.
Tym razem trasa była tak wygodna i bez niespodzianek, że aż wydawało się to podejrzane ;).
Po dojściu do Pilchowa zostalismy zaproszeni przez "Siwobrodego" na herbatę, ciastka i coś gorzkiego ;).
Powitała nas tam Sara, jego sympatyczna kudłata "psica", która wbrew zapowiedziom gospodarza wcale nie żywi się niedźwiedziną, a jedynie popija wieczorami "Żubrówkę" i robi za "Siwobrodego" wpisy na blogu na Bikestats (tak, tak - teraz wiem, kto mu teksty kleci), za co sam "Siwobrody" od jednych czytelników zbiera pochwały, a od innych joby.
Po poczęstunku zostaliśmy przez "Siwobrodego" i Sarę odprowadzeni aż do Głębokiego i gdy się już żegnaliśmy - lunął deszcz.
Zdążyliśmy w ostatniej chwili!
Świetna wyprawa, podobnie jak przewodnik i towarzystwo.
P.S. Przeszliśmy ok. 16 km.
Pomysł na komiks zaczerpnąłem od Shrinka.
Jak zwykle polecam wpis "Siwobrodego" oraz dostępne już zdjęcia "Romala-Sakwiarza".
Może pojawią się jeszcze zdjęcia innych uczestników?
Rower:
Dane wycieczki:
0.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Gratuluję towarzystwa mi go trochę brakowało, ale jak na moment wyszło słońce pogadałem z cieniem.
jarrek-removed - 03:37 poniedziałek, 20 lutego 2012 | linkuj
komiksy rewelacyjne. Może nawet Pawłowi Sarghatowi się spodobają:))))
Luki7922 - 20:10 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Luki7922 - 20:10 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
a ile kilometrów przeszliście ? Szkoda ,że znów nie mogłam ....ale po balu na ostatki i tak byłoby mi ciężko ! Pozdrowionka !
tunislawa - 20:05 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Kolejny dowód na to , że w doborowym towarzystwie można nieźle się bawić ;)) Takie piesze rajdy stają się chyba tradycją ;)) No to tajemnica wpisów "Siwobrodego" została ujawniona :)
giorginio12 - 20:04 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Wycieczka, jak widać, bardzo udana. Uśmiałam się z komiksów :)))
rowerzystka - 19:41 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!