MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Pod wodzą "Montera" do Dobieszczyna. Powrót w deszczu.

Sobota, 18 lutego 2012 | dodano: 18.02.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Na dziś Krzysiek "Monter61" ogłosił wycieczkę w okolice Dobieszczyna z krótkim wyskokiem do Niemiec przez Hintersee.
Po raz kolejny wytaszczyłem z piwnicy moją starą "Kozę", na taką pluchę jak znalazł. KTM niech śpi smacznie na razie.
Niestety, z powodu upalnej pogody (+3 st.C) i zapowiadanego deszczu na placu Lotników o 10:00 stawiło się zaledwie 3 rowerzystów.
Gdy było - 7 st.C i zimniej, chętnych zazwyczaj było dużo więcej. Byłem ja, "Monter" i "Jaszek". "Siwobrody" zrezygnował, choć się zapowiadał, że pojedzie.
Jeszcze nim dojechałem na miejsce spotkania, przechodząca dziewczyna zapytała mnie, gdzie może być ul. Kaszubska 4.
Jest to jedna z najdziwaczniejszych ulic jakie znam - składa się z 5 (!) w żaden sposób niepołączonych ze sobą kawałków, poprzedzielanych wieloma ulicami, w tym jedną wielopasmową. Na szczęście numer, którego szukała wpadł mi w oko w momencie dojeżdżania do placu, więc zawróciłem i uratowałem dzieweczkę od kilku kilometrów długiej wędrówki (szła w zupełnie przeciwną stronę;))).

Na wszelki wypadek podjechaliśmy jeszcze pod pomnik "z orłami", bo wiele osób zajeżdża tam już z przyzwyczajenia, gdy wycieczki ogłasza "Monter".
Nie było jednak nikogo, więc ulicą Mickiewicza dojechaliśmy na Krzekowo. Z zapowiadanego deszczu na szczęście na razie nic nie było.
Nie wiem, jak to możliwe, ale wielokrotnie przejeżdżałem koło piekarni na ul. Szerokiej, a nigdy nie zauważyłem tej pompy.

Opłotkami wjechaliśmy na Bezrzecze, skąd dotarliśmy do wjazdu na ścieżkę rowerową od Dobrej do wyjazdu na drogę do Stolca.

Zatarasowana jest przed samochodami niczym na wojnę. Normalnie barykada.
Rowerzysta bez sakw ma problem z przeciśnięciem się, obładowany turysta niespecjalnie da radę przejechać.
Co do samochodu...spokojnie może przejechać po błotku obok barykady.

W Stolcu skierowaliśmy się na popas nad granicznym jeziorem Stolsko (lub Schloss See, jak nazywają je Niemcy).

"Monter" coś wyznawał "Jaszkowi", ale nie dosłyszałem o czym mowa :).

Obok stoi luksusowy "Hotel Raj" :))).

Lód na jeziorze już prawie stopniał.

Część łodzi jest na brzegu, część znalazła się w wodzie, czyżby w wyniku roztopów?


Po długim popasie skierowaliśmy się na Dobieszczyn.
Zrezygnowaliśmy jednak z pierwotnego planu wjazdu do Niemiec i przejazdu lasami ze względu na roztopy i błoto po pachy i skierowaliśmy się na Szczecin.
Przy zjeździe na czarny szlak znajduje się samotny grób leśniczego Gerharda Linde, który stracił życie w roku 1946.
Nie wiem, jak stracił życie, ale przypuszczam, że po wojnie ktoś mu - jako Niemcowi - mógł w tym "pomóc". Jak widać po datach, odszedł w młodym wieku.
Grób leśniczego Gerharda Lindego w Puszczy Wkrzańskiej. © Misiacz

Tuż przed Tanowem zaczął lekko siąpić deszcz, ale jeszcze był nieszkodliwy.
Dopiero na Głębokim zaczęło się już robić obrzydliwie. Szaro, buro, chlapa i narastający opad.
Pożegnałem się z chłopakami i zrobiłem sobie mały "hard core" jadąc skrótem koło poligonu i z trudem przedzierając się przez grząskie błoto.
"Koza" jak zwykle dała radę, jej nic nie może chyba zaszkodzić! :) Rower:Koza Dane wycieczki: 67.00 km (1.00 km teren), czas: 03:09 h, avg:21.27 km/h, prędkość maks: 37.00 km/h
Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(16)

K o m e n t a r z e
... z tego co słyszałam - po wojnie leśniczy Linde został zastrzelony przez Polaków ( podobno mieszkających w Tanowie ) ...
Jana
- 16:38 niedziela, 27 września 2015 | linkuj
Przy grobie tego leśniczego zawsze widziałem kwiaty. Na twoim zimowym zdjęciu też są. Agrest - 01:59 niedziela, 6 stycznia 2013 | linkuj
@monter61
Dzięki za informację, wyglądałoby to mało estetycznie, gdyby tak zostało.
Jaszek
- 22:01 środa, 22 lutego 2012 | linkuj
http://www.skyscrapercity.com/showpost.php?p=88747384&postcount=2872
monter61
- 09:45 środa, 22 lutego 2012 | linkuj
Wyciągnij w końcu tego KTM-ka.
jurektc
- 14:37 wtorek, 21 lutego 2012 | linkuj
Koza jak zwykle stanęła na wysokości zadania doprowadzając Cię do celu ;)) Szkoda , że pogoda miała trochę inne plany ale i tak mimo to zacny dystans ;)))
giorginio12
- 17:58 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Interesujący wpis na temat Gerharda Linde, ciekawy jestem skąd ma te wiadomości anonimowy autor ? Gratuluję formy, jak na okres zimowy 67 km budzi szacunek. Mój z pewnością.
jotwu
- 16:40 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Wiesz co jest fajne w takich blogach? Można zobaczyć miejsca w których się było innymi oczami. Super jest to przedostatnie zdjęcie z zatopionymi łódkami, byłem tak blisko, a tego nie zarejestrowałem. Pewnie się umówiłeś z Monterem, żeby mnie zagadywał, a sam fociłeś najlepsze tematy ;-)
Jaszek
- 11:51 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
czuć przedwiośnie. ładne dystanse robisz na Kozie, a w swoim mieszczuchu też mam zamontowaną taką samą Authorowską torebkę ;-)
olo
- 00:03 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
Jaszek, ja nic nie przyjmowałem :))).
Misiacz
- 21:28 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
Przypomniała mi się jedna rzecz. Po rezygnacji z jazdy do Niemiec, rzuciłem propozycje pojechania na Gubałówkę, gdzie miały odbywać się zjazdy na Byle Czym. Propozycja została jednogłośnie przyjęta. Po dojechaniu na Głębokie, w strugach padającego deszczu propozycja, ponownie jednogłośnie została odrzucona :-)
Jaszek
- 21:10 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
No szkoda że pogoda się nie utrzymała do końca.
Niestety nie byłem w formie na tak daleki wypad a i zaległości różne musiałem nadrobić.
Ma nadzieję że jutro będzie ładniejsza pogoda.
Swoją droga to jesteście twardziele.
siwobrody
- 20:53 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie, choć nie wiem komu, bo podpisane jest "Anonimowy tchórz". :)
Misiacz
- 18:55 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
Gerhard Linde był leśniczym. Wraz z rodziną zamieszkiwał pobliską leśniczówkę Jagerhof, której ruiny można zobaczyć niedaleko grobu. Niestety nie udało nam się ustalić szczegółów jego życia i śmierci.
Po II Wojnie Światowej leśniczówka została przejęta przez wojsko. Mieścił się tu sezonowy punkt topograficzny. Na powojennych mapach miejsce to nazwane jest Kniężyce i administracyjnie podlega wsi Karpin.
W latach 50 wojsko opuszcza to miejsce, a leśniczówka popada w ruinę.
Ostatecznie w latach 60 zostaje rozebrana.
Anonimowy tchórz - 18:51 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
fajnie mieliście.
jarrek-removed
- 18:35 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
Hotel Paradise..., muszę się tam wybrać ;)
rowerzystka
- 18:07 sobota, 18 lutego 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!