MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wyjazd z BS i RS do Rieth (Niemcy).

Sobota, 14 stycznia 2012 | dodano: 14.01.2012Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec
Nareszcie uczciwa wycieczka, której nie można nazwać "partyzanckim wyskokiem po bułki"!
Pogoda wreszcie odpuściła sobie złośliwości i przestała olewać nas z góry deszczem.
O godzinie 8:30 Jarek "Gadzik" zarządził zbiórkę pod "Orłami", ale ponieważ byłem tam dużo za wcześnie, więc spokojnym tempem potoczyłem się przez Las Arkoński w kierunku Głębokiego, by tam spokojnie poczekać na ekipę.

Ekipa pojawiła się przed godziną 9:00. Wśród rowerzystów znanych mi był oczywiście Gadzik, Sargath, Monter, Piotrek, Lewy i Grom.

Po szybkim skoku do Pilichowa dołączył do nas wieczny Święty Mikołaj, czyli Siwobrody na swoim angielskim, miejskim klasyku. Temperatura wynosiła 1 st.C, więc prawie upał, ale wicherek był niezgorszy i smagał po pysku, w grupie jednak na szczęście jedzie się łatwiej. Całkiem szybko dotarliśmy do Tanowa, za którym zrobiliśmy sobie postój. Nie mogłem się oprzeć, aby nie zrobić zdjęcia Raleigha Siwobrodego.

Raleigh Siwobrodego. Made in England. © Misiacz

Stamtąd dość nudną prostą przez Puszczę Wkrzańską zmierzaliśmy w kierunku granicy za Dobieszczynem.
Teren jest oczywiście ciekawy sam w sobie, ale tyle razy tam jeździłem, że się opatrzył.

Po przekroczeniu granicy nawierzchnia zmieniła się diametralnie, jednak już w Hintersee wjechaliśmy na szutrową, leśną część "Oder-Neisse Radweg".
W Ludwigshof zatrzymaliśmy się na postój. W wiosce jak to zwykle u Niemców pozostawiono bruk.

Nasza szutrówka.

Bardzo szybko dotarliśmy do Rieth. Bo drodze nie było mojej ulubionej budki "B-IMBISS-ika", więc nici z kawy i "wursta".
Niestety, kafejka z serniczkiem w Rieth również zamknięta na głucho. :((( Wioska jak wymarła, widać po sezonie nie opłaca się otwierać.
Całą grupą pojechaliśmy na nowo wybudowaną przystań nad Neuwarper See.


Poziom wody był bardzo wysoki, okoliczne tereny są podtopione.

Tutaj widać to całkiem dobrze, część nabrzeża jest pod wodą.

Ponieważ "Gadzik" zaplanował przedzieranie się leśnym duktem do Polski, a nie uśmiechało mi się babranie w błocie i powrót przez chemiczne Police, więc zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią odłączyłem się i skierowałem do Altwarp, a nuż tam będzie otwarta Fischbuda i zjem moją ulubioną Fischbroetchen? Nie pojechałem sam, bo dołączył do mnie Paweł "Sargath", więc towarzystwo miałem zapewnione!

Okazało się, że Paweł nigdy nie był w Altwarp, choć wydawało mu się, że był. Podobnie jak ja, również i on był urzeczony spokojnym, morskim klimatem tej miejscowości.
Tu również widać skutki wysokiej wody!

Woda prawie równo z nabrzeżem.


Ku mojemu niezadowoleniu, również moja Fischbuda była też zamknięta (w zasadzie wszystko, co mogło być otwarte - było zamknięte), więc o bułce z rybką mogłem sobie tylko pomarzyć, a jeszcze bardziej Paweł, który ma dziwaczny zwyczaj wybierać się na wycieczki bez prowiantu (podobno bułka za dużo waży i zestaw rowerzysta+rower+plecak przekracza wtedy masę dopuszczalną :)))).

Przed opuszczeniem Altwarp wdrapaliśmy się jeszcze na wzgórze widokowe, skąd cyknąłem parę ujęć.


Na wzgórzu stoi znak nawigacyjny dla statków płynących przez Zalew Szczeciński.

Zaraz za Altwarp drogę przebiegła nam rodzinka łosi. W Warsin ponownie skręciliśmy w las, zaś przed Rieth natknęliśmy się na straż pożarną, którą zapobiegawczo układała worki z piaskiem przy wale, którym biegnie ścieżka.
W Rieth skręciliśmy tym razem na Ahlbeck, bo ponowna jazda lasem byłaby chyba już męcząca. Mimo, że wiatr teraz mieliśmy w plecy, nie czuliśmy się specjalnie rześko. Wina w tym mojej długiej przerwy w jeżdżeniu i jedynie krótkich wypadów na zakupy, a u Pawła wpływ miał ten dziwny zwyczaj z brakiem prowiantu, więc podzieliłem się z nim moją ostatnią bułką. Musiało to nam starczyć aż do Tanowa, do którego toczyliśmy się już niezbyt żwawo. W Tanowie Paweł zakupił pieczywo, napoje i kiełbaskę i troszkę w siebie tego wrzuciliśmy. Mimo tego dalej leniwie wlekliśmy się do Szczecina. Po przejechaniu przez Las Arkoński pożegnaliśmy się w okolicach ulicy Ostrawickiej.
Muszę powiedzieć, że lepiej się czułem po sierpniowych 300 km niż po dzisiejszym dystansie, ale przyczyny podałem powyżej. Dużo było deszczowych dni, wiele się zdarzyło, dużo zajęć i za wiele nie jeździłem. Myślę, jednak że szybko się rozkręcę. Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 134.34 km (16.00 km teren), czas: 06:46 h, avg:19.85 km/h, prędkość maks: 32.00 km/h
Temperatura:1.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2740 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(19)

K o m e n t a r z e
Jotwu, ale ja pojechałem na wycieczkę, a nie na trening. :)))
Misiacz
- 17:12 poniedziałek, 16 stycznia 2012 | linkuj
No to był wyczyn jak na wcześniejsze zaległości treningowe, jak i na styczeń czy też paskudny wiatr, zwykle nieprzyjazny.
jotwu
- 08:28 poniedziałek, 16 stycznia 2012 | linkuj
Woda rzeczywiście wysoka, a to wszystko przez północny wiatr powodujący cofkę. Wczoraj pojechałem na ryby na Odrę Zach. (na wysokości Mescherin, tylko po polskiej stronie). Już jadąc rano na Międzyodrzu było wszystko pozalewane droga Gryfino-Mescherin też, ale jeszcze przejezdna rowerem. Gdy wracałem z powrotem zmuszony byłem "brodzić" rowerem przez ok 2 km (po wcześniej wspomnianej grobli) w wodzie zakrywającej koła 28 calowe. W większości woda sięgała do piast i trochę więcej, ale gdy się pogłębiało miałem stracha aby nie zsiąść z roweru. Jechałem z dwoma sakwami na najlżejszym przełożeniu, a i tak było ciężko, no i ta adrenalina. Od góry byłem cały spocony, a nogi do do połowy ud całe mokre i zmarznięte masakrycznie. Gdybym jechał ze dwie godziny później, to nie wiem co by było. Ciekawe jak to zniósł rower rano w felgach była jeszcze woda :)
Gryf
- 20:04 niedziela, 15 stycznia 2012 | linkuj
Niezły dystans jak na styczeń :)) Rewelacyjnie opisana trasa no i fotki też spoko :P
giorginio12
- 18:49 niedziela, 15 stycznia 2012 | linkuj
Koniec ma - 31 grudnia o godz 24, a początek 1 stycznia zaraz po północy...
benasek
- 17:47 niedziela, 15 stycznia 2012 | linkuj
Daniel, jak to sezon rozpoczęty? Przecież on nie ma początku ani końca! :)
Misiacz
- 17:20 niedziela, 15 stycznia 2012 | linkuj
No to sezon rozpoczęty! :)
danielkoltun
- 07:51 niedziela, 15 stycznia 2012 | linkuj
Ładna odległość !!!
jarrek-removed
- 07:18 niedziela, 15 stycznia 2012 | linkuj
Ach, jak sobie ten dzisiejszy wiatr przypomnę, to mi się wszystkiego odechciewa... (no prawie wszystkiego)
benasek
- 23:00 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
w pracy byłem 2 dni
Luki7922
- 22:40 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Luki, a skąd Ty w warszawce?
Misiacz
- 22:23 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
ale piękna pogoda była dziś na Pomorzu. W stolycy spadł śnieg, wiał zimny wiatr i ogólnie było nieciekawie.
Luki7922
- 22:17 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Dornfeld, ale któremu Pawłowi się nie dziwisz? Bo my obaj Pawły jesteśmy.
Mnie, że w razie czego mam bułkę, czy Sargathowi, że w razie czego bułek nie ma? :)))
Misiacz
- 22:14 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Nie dziwie się Pawłowi, ja też nie lubie wcinać mrożonych bułek :) Czynna knajpa, w której można zjeść coś ciepłego ( w środku a nie na zewnątrz) to podstawowa sprawa każdej zimowej wycieczki rowerowej.
dornfeld
- 21:38 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Paweł, o jakim braku formy Ty piszesz? Dystans przy dzisiejszej pogodzie to rewelacja, w końcu mamy połowę stycznia. Gratulacje :))
rowerzystka
- 21:25 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
No i w pewnym momencie zastanawiałem się czy nie lepiej było jechać z Wami ale po Twojej relacji nie żałuję.
Ani nie było "twojej rybki" ani Sargat nie miał holu dla mnie.
siwobrody
- 20:04 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Jak zawsze profesjonalnie opisana traska.
Widzisz klego jak to jest jak ma sie długa przerwe w kreceniu. Ja po tylu miesiącach przerwy po każdej teraz trasce ledwo zyje. I tez sie łudze że sie rozkręce :)
jurektc
- 19:55 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Gratuluję dystansu!
michuss
- 19:51 sobota, 14 stycznia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!