MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Szczecin - Strasburg - Szczecin !

Sobota, 3 września 2011 | dodano: 03.09.2011Kategoria Wypadziki do Niemiec, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Szczecin i okolice
Na wycieczkę do Strasburga, zorganizowaną przez Krzyśka „Montera61” wybrałem się, mając absolutną pewność, że tempo nie będzie wycieczkowe. Liczyłem się z tym. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na skład ekipy:

1. Sargath (the Kox)
2. Gryf (the Kox)
3. Grzesiek (the Kox)
4. Monter61 (the Kox)
5. Romal (the Kox)
6. Saint (the Kox)
7. Misiacz (jak zawsze niewinny;))

Na miejsce zbiórki o godzinie 9:00 do parku przy ul. Pułaskiego dojechał pomachać nam na pożegnanie Jarek „Gadbagienny” (the Kox), który niestety z nami nie mógł jechać.

Nowo zakupiona, lekka karbonowa szosówka Sargatha nie wróżyła tempa spacerowego, co napawało mnie pewnymi obawami, ponieważ mój trekking ma masę TIR-a.

Miałem rację. Od samego początku koxy narzuciły tempo ok. 30-33 km/h i przyszło mi go dotrzymywać. Miałem nosa, że w Dołujach dokupiłem sobie picie, bo w takim tempie organizm szybko tracił płyny (w ciągu całej trasy wypiłem 4,5 litra cieczy wszelakich). Przemknęliśmy przez Lubieszyn, Ploewen i zjechaliśmy na drogę wiodącą do Boock.

Jechał z nami robot, pierwszy od lewej.

W zasadzie nie ma co tu wiele opisywać, wyjazd na razie skupiony był na tempie. Przemknęliśmy przez Dorotheenwalde i po dystansie jakichś 50 km nasza średnia oscylowała w granicach 26-27 km/h. Wiedziałem, że prędzej czy później spadnie, ileż można tak cisnąć?
W Krugsdorf zatrzymaliśmy się na fotkę z dożynkową, cycatą babą. ;)

Było za co załapać!

Potem mknęliśmy do Pasewalku, gdzie również była chwila przerwy, w sumie wymuszona przeze mnie, bo się zbiesiłem i stwierdziłem, że muszę w końcu cokolwiek zjeść.

Kula w Pasewalku zbudowana z ruin wojennych miasta, pewnie symbol pod hasłem „Nigdy więcej” (nie wiem, co mieli Niemcy na myśli: nigdy więcej wojny czy nigdy więcej przegranej?).

Stamtąd dalej gnaliśmy przez wioski i wioseczki, Grzesiek z Pawłem wydarli gumy jeszcze bardziej i tyle ich widzieliśmy.
Kox Gryf został z nami, mimo że jego szosówka rwała się do przodu. Dzięki temu załapał się na fotkę z tablicą Strasburga.
Ze Szczecina do Strasburga mamy rzut beretem ;) © Misiacz

Jeżeli ktoś sądzi, że ten niemiecki Strasburg jest choć w małym stopniu tak piękny, jak Strassburg we Francji, to się grubo myli. Tak zapyziałego, brudnego i zapijaczonego miasteczka w ogóle nie spodziewałem się w Niemczech ujrzeć. Miałem wrażenie, że nie jestem w Niemczech! Pierwszy raz na coś takiego się natknąłem. Obrzydliwy rynek, obskurna budka na nim, w budce i obok potłuczone butelki, kapsle, pety, ślady po rzygowinach, a ławeczki obok obsadzone przez podchmieloną młodzież i starszych.

Starałem się w tej brzydocie znaleźć jakieś ładniejsze elementy, ale za wiele ich nie było.


Dość dużo czasu tam spędziliśmy mimo wszystko, a to dlatego, że obok był sklep i budka z kebabem (tym razem nie testowałem, a Romal i Saint...nie wiem, czy to nie było za ciężkie żarcie po takim tempie), więc zajęliśmy się jedzeniem i piciem.
W sklepie nawet udało mi się kupić pyszną kawę z ekspresu ciśnieniowego, jak znalazł do jazdy z takimi typami! ;)))
A, właśnie, co do koxów. Największe z nich, tj.:
1. Sargath (the Kox)
2. Gryf (the Kox)
3. Grzesiek (the Kox)
zdecydowały się popędzić jeszcze do oddalonego o 38 km Neubrandenburga, co oznaczało dwie rzeczy: oni zrobią ponad 200 km, zaś my dojedziemy do domu żywi! ;)))
Ze Strasburga jechaliśmy już znacznie spokojniej przez Trebenow, Nieden i Zuesedom. Niestety, tam zaczęły się 3 km tak koszmarnego bruku, że aż miałem początkowo ochotę na wykonanie kolejnego komiksu o trasach Montera, ale musiałem jednak przyznać, że chłop tym razem jest niewinny jak niemowlę i komiksu nie będzie.
Po prostu trafił nam się taki odcinek i już.

Moje napompowane na kamień, wąskie trekkingowe opony tak mną telepały, że zostałem w tyle. Po dojechaniu do Fahrenwalde, gdzie bruk wreszcie się skończył okazało się, że na skrzyżowaniu czeka na mnie tylko Monter, zaś Romal i Saint pojechali do Loecknitz przez Bruessow. My z Monterem wybraliśmy trasę szutrową przez puszczę, gdzie zatrzymaliśmy się, by cyknąć fotkę młyna, w którym mieści się knajpka.


Szutrówka przez puszczę jest dobrej jakości i niezwykle malownicza.
Wiedzie do Caselow.

Z Caselow dojechaliśmy polnymi drogami do Loecknitz, a w chwilę potem wjechali tam Romal i Saint. Po zakupach w REWE najprostszą drogą ruszyliśmy do Szczecina, a we mnie jak zwykle pod koniec trasy wstąpiły jakieś nowe siły i darłem gumy „ile fabryka dała Misiaczowi”.
Przez Dołuje i Mierzyn dojechaliśmy do ronda na Gumieńcach, gdzie każdy rozjechał się w swoją stronę.
Kiedy spojrzałem na siebie w domu w lustro, z odbicia patrzyła na mnie jedna wielka bryłka soli w kształcie Misiacza. Wypociłem chyba z siebie wszelkie zapasy, bo miałem ją skrystalizowaną dosłownie wszędzie (brwi, włosy, koszulka, ręce…). Troszkę dziś zaszalałem… Rower:KTM Life Space Dane wycieczki: 143.42 km (20.00 km teren), czas: 06:01 h, avg:23.84 km/h, prędkość maks: 52.00 km/h
Temperatura:30.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3133 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(16)

K o m e n t a r z e
Jurek - nie do dupy, bo taki był plan od początku, że ja z Gryfem się odłączamy i gnamy do Neubrandenburga, a tylko z początku jedziemy razem w celach towarzyskich. Jak się jednak okazało dotarliśmy w peletonie razem do Strasburga, ale to dlatego, że niewinny Misacz nadawał ostre tempo :))

Seba - dzięki, choć Ty jeden zrozumiałeś moje intencje :D:D:D

Dornfeld - aby zobaczyć co się faktycznie dzieje w danych miastach trzeba nie tyle tam mieszkać co obracać się w odpowiednich sferach, reszta jest dziełem przypadku.
sargath
- 18:17 niedziela, 4 września 2011 | linkuj
AreG ma racje skromność az do bólu.
A tak na marginesie wycieczka do dupy.Jak tak mozna ze wyjezdza grupa a wracacie oddzielnie??
jurektc
- 16:02 niedziela, 4 września 2011 | linkuj
Jak zwykle piękny opis wycieczki i nienaganne fotki. Ostatnio moi internetowi znajomi szokują mnie długimi wycieczkami - podziwiam.
jotwu
- 15:05 niedziela, 4 września 2011 | linkuj
Jednak mój Anioł Stróż jeszcze mnie nie opuścił, podpowiadając mi żebym ten wypad odpuścił.
Skromność Misiacza powala :)))
AreG
- 13:41 niedziela, 4 września 2011 | linkuj
Muszę tego robota na trening zabrać bo widać że maszyna już przygotowana do koxowania :D
wober
- 13:30 niedziela, 4 września 2011 | linkuj
Nawiązując do twojej uwagi o brudnych, zapijaczonych miasteczkach niemieckich, to staje się to niestety normą. Niemcy w tym zakresie lecą od kilkunastu lat na pysk a prym wiedzie w tym Berlin. Małe polskie miasteczka w niedzielne poranki są niejednokrotnie dużo bardziej czyste i bezpieczne. W Berlinie każdej nocy idzie z dymem kilkanaście samochodów, nie ma nocy by ktoś kogoś nie zastrzelił, ogólnie ludzie stają sie coraz bardziej zawistni i dla kilku euro są w stanie zrobić wszystko. Z perspektywy kilkugodzinnego turysty nie jest to tak widoczne ale jeżeli ktoś mial okazję tam mieszkać, to wie o czym piszę. Co się rzuca w oczy po kilku dniach pobytu to strach Niemców przed arabami np. nikt nie może wejśc do banku z zasloniętą twarzą ale nie dotyczy do muzułmańskich kobiet, strach powoduje, że otwarcie mogą łamać przepisy. Niebęde zdziwiony jeżeli dojdzie tam za kilka lat do jakieś antymuzułmańskiej krucjaty. To co często Polacy myślą o Niemczech: czystość, porządek, bezpieczeństwo, to rzeczywistość, która pamiętam była kilkanaście lat temu, zaczęła się ona kończyć wraz z upadkiem muru berlińskiego.
dornfeld
- 12:34 niedziela, 4 września 2011 | linkuj
wezmę z Ciebie przykład i nie przyznam się do winy :D:D:D
sargath
- 21:58 sobota, 3 września 2011 | linkuj
Sargath, to dowodzi, że jesteś robotem.
Misiacz
- 21:19 sobota, 3 września 2011 | linkuj
do Neubranderburga dojechaliśmy w godzinę :)))
sargath
- 21:18 sobota, 3 września 2011 | linkuj
pozdrawiam i podziwiam wszystkich .....niech będzie koksów ! :)))))
tunislawa
- 21:17 sobota, 3 września 2011 | linkuj
Dornfeld. Nie byłbyś zdziwiony, gdyby koksy dały Ci taki wycisk. Przecież ja jestem "ten niewinny". ;)

P.S. Czy do Neubrandenburga od Strasburga w jedną stronę blisko 40 km to jest "rzut beretem"? Nie w tym układzie i nie o tej godzinie z takimi oszołomami. ;)))
Raczej pojadę tam sam, nie dość, że zrobię to szybciej, to i się tak nie zmęczę jak dziś. Tak to się jeździ z koksami, gdy szarpią tempo, ale traktuję to nie jak wycieczkę, a trening interwałowy.
Misiacz
- 21:06 sobota, 3 września 2011 | linkuj
Szczerze mówiąc jestem zdziwiony, pojechać do Strasburga i nie jechać do położonego o rzut beretem Neubrandenburga. Dla koksów jakieś 60 - 70 km nie powinno robić specjalnej różnicy. Między Pasewalkiem a Neubrandenburgiem można śmiało jechać główną drogą, większość samochodów, TIR-ów, kieruje się na biegnącą równolegle do starej drogi, autostrady.
dornfeld
- 21:00 sobota, 3 września 2011 | linkuj
"Od samego początku koxy narzuciły tempo ok. 30-33 km/h i przyszło mi go dotrzymywać."

zapomniałeś wspomnieć że na luzie :))

co do Strasburga to pewnie nie tylko we Francji jest ładniejszy ale i w Austrii, tylko kiedy my tam skoczymy, chyba będzie trzeba zrobić wypad z jednym noclegiem na miejscu :D:D:D
sargath
- 20:22 sobota, 3 września 2011 | linkuj
Tak myślałam, że w tym składzie pod hasłem "tempo turystyczne" pojawi się tempo koksów :)
rowerzystka
- 19:33 sobota, 3 września 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!