- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Samotnie, ale z wiatrem do Trzebieży i nad jez. Piaski. Potem już nie! ;)))
Niedziela, 27 lutego 2011 | dodano: 27.02.2011
Wczoraj tradycyjnie pomknęliśmy z Cyborgami na Szczeciński Rajd BS dookoła Miedwia.
Dziś pragnąłem spokoju i stabilnego tempa bez szarpaniny, więc równo o godzinie 12:00 wyjechałem z domu, kierując się do Trzebieży.
Tym razem postanowiłem przejechać dość specyficznymi, północnymi dzielnicami Szczecina, gdzie lepiej gumy nie łapać, ponieważ tubylcy niechęć do podzielenia się z nimi rowerem, portfelem i komórką mogą potraktować jako brak uprzejmości z naszej strony.
Kiedyś Rammzes chciał, żebym zrobił zdjęcia jakichś ciekawych ulic. Rammzes, wiem że "uwielbiasz" Szczecin jak żadne inne miejsce na świecie, więc specjalnie dla Ciebie parę zdjęć z nieco łagodniejszego niż Skolwin Gocławia (na Skolwin jakoś nie odważyłem się samotnie zapuścić).
Pomimo pewnych niedogodności jakie dzielnice te oferują nierozsądnym, błąkającym się tam przybyszom, mają one swój niepowtarzalny klimat.
Niestety, są to jedne z najbiedniejszych dzielnic Szczecina, w których jak zauważyłem dziś, zamiast remontować wyburza się wiele starych kamienic.
Dziś naliczyłem ich kilkanaście, a to jedna z nich:
Ponieważ na Skolwin niespecjalnie mnie ciągnęło, przeto przy cementowni zacząłem żmudną wspinaczkę pod ostry i długi podjazd w kierunku ulicy Nehringa. Wydaje mi się, że słynna ulica Miodowa to przy tym pikuś. Jako, że dziś nic nikomu nie musiałem udowadniać, więc wrzuciłem górskie przełożenie i powoli, w tempie 14 km/h wspinałem się na "szczyt".
Dojechałem do kościoła przy Nehringa. Po tej budowli akurat biedy nie widać.
Jako, że wiatr wiał dziś od wschodu, a czasem z południa, trasę zaplanowałem tak, aby jadąc odsłoniętymi odcinkami w kierunku Trzebieży wicherek ten mieć w plecy i spokojnie kręcić zrównoważonym tempem (przez co ja rozumiem słuchanie mięśni, a nie wskazań średniej na liczniku).
Tak się szczęśliwie złożyło, że wicherek był ostry, był lekki spadek i bez żadnego wysiłku rowerek jechał 30 km/h, a na zjeździe Szosą Polską do Polic rozbujał się do 47 km/h! Przez Police w zasadzie przemknąłem, korzystając z tego daru przyrody, za który - miałem pewność - będę musiał zapłacić w drodze powrotnej, mając wiatr w gębę.
Na chwilę zatrzymałem się w lesie, a potem ruszyłem dalej.
Na razie szło idealnie, wiatr na razie był mi takim przyjacielem, że licznik w Trzebieży średnią wskazał 24 km/h.
Wiem, że Cyborgi miałyby większą, ale ja nie jestem jakimś specjalnie mocnym zawodnikiem, więc jest jak jest.
W Trzebieży skierowałem się do mariny, której klimat bardzo lubię. To tu Odra wpływa do Zalewu Szczecińskiego.
Posiliłem się batonikiem i ruszyłem w stronę Puszczy Wkrzańskiej, w której to zjechałem na drogę prowadzącą do Myśliborza Wielkiego.
Wiatr jakoś nie był już taki przyjazny, na szczęście drogę powrotną zaplanowałem głównie przez lasy.
Nie dojeżdżając do Myśliborza skręciłem w leśną drogę na czerwony szlak i dojechałem nad jezioro Piaski, gdzie - wydaje się, że to było tak niedawno - byliśmy z dużą ekipą BS na ognisku.
Jeziorko nadal jest zamarznięte, choć dziś temperatura wynosiła od 3-4 stopni. To jak widać stanowczo za mało, żeby miało to wpływ na lód.
W absolutnej ciszy wypiłem sobie herbatkę z termosu i zjadłem bułkę, siedząc przy ławie, przy której piknikowaliśmy w ub. roku.
W tle widać "Palenisko Sargatha"... :)))
Jadąc lasami, kierowałem się w stronę drogi łączącej Dobieszczyn z Tanowem.
Kiedy wjechałem na asfalt, poczułem, że wiatr przestał być moim przyjacielem! ;)))
Jako, że jechałem wśród dzrzew, jego porywy nie były aż tak mocno odczuwalne, choć czasem potrafił mnie przyhamować do 20 km/h.
Zatrzymałem się na jeszcze jeden postój i ruszyłem w stronę Tanowa.
Więcej już żadnych specjalnych atrakcji po drodze nie było, na Głębokim wjechałem w Lasek Arkoński i doturlałem się do domu.
Średnia z całego wyjazdu wyszła ok. 23 km/h w porównaniu do wczorajszych 22 km/h z Cyborgami...z czego nasuwa się wniosek, że jadąc wolniej, ale stabilnym tempem, gdzie słucham swojego organizmu, a nie licznika - jadę szybciej! ;))) Niby paranoja, ale tak wychodzi. No i nie wracam skonany jak po przekopaniu łopatą 30 hektarów pola.
Jazda z ekipą ma jednak tę zaletę, że jest to bardzo fajna ekipa! :)
:)))
Temperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1867 (kcal)
Dziś pragnąłem spokoju i stabilnego tempa bez szarpaniny, więc równo o godzinie 12:00 wyjechałem z domu, kierując się do Trzebieży.
Tym razem postanowiłem przejechać dość specyficznymi, północnymi dzielnicami Szczecina, gdzie lepiej gumy nie łapać, ponieważ tubylcy niechęć do podzielenia się z nimi rowerem, portfelem i komórką mogą potraktować jako brak uprzejmości z naszej strony.
Kiedyś Rammzes chciał, żebym zrobił zdjęcia jakichś ciekawych ulic. Rammzes, wiem że "uwielbiasz" Szczecin jak żadne inne miejsce na świecie, więc specjalnie dla Ciebie parę zdjęć z nieco łagodniejszego niż Skolwin Gocławia (na Skolwin jakoś nie odważyłem się samotnie zapuścić).
Pomimo pewnych niedogodności jakie dzielnice te oferują nierozsądnym, błąkającym się tam przybyszom, mają one swój niepowtarzalny klimat.
Niestety, są to jedne z najbiedniejszych dzielnic Szczecina, w których jak zauważyłem dziś, zamiast remontować wyburza się wiele starych kamienic.
Dziś naliczyłem ich kilkanaście, a to jedna z nich:
Ponieważ na Skolwin niespecjalnie mnie ciągnęło, przeto przy cementowni zacząłem żmudną wspinaczkę pod ostry i długi podjazd w kierunku ulicy Nehringa. Wydaje mi się, że słynna ulica Miodowa to przy tym pikuś. Jako, że dziś nic nikomu nie musiałem udowadniać, więc wrzuciłem górskie przełożenie i powoli, w tempie 14 km/h wspinałem się na "szczyt".
Dojechałem do kościoła przy Nehringa. Po tej budowli akurat biedy nie widać.
Kościół przy ul. Nehringa. Szczecin© Misiacz
Jako, że wiatr wiał dziś od wschodu, a czasem z południa, trasę zaplanowałem tak, aby jadąc odsłoniętymi odcinkami w kierunku Trzebieży wicherek ten mieć w plecy i spokojnie kręcić zrównoważonym tempem (przez co ja rozumiem słuchanie mięśni, a nie wskazań średniej na liczniku).
Tak się szczęśliwie złożyło, że wicherek był ostry, był lekki spadek i bez żadnego wysiłku rowerek jechał 30 km/h, a na zjeździe Szosą Polską do Polic rozbujał się do 47 km/h! Przez Police w zasadzie przemknąłem, korzystając z tego daru przyrody, za który - miałem pewność - będę musiał zapłacić w drodze powrotnej, mając wiatr w gębę.
Na chwilę zatrzymałem się w lesie, a potem ruszyłem dalej.
Na razie szło idealnie, wiatr na razie był mi takim przyjacielem, że licznik w Trzebieży średnią wskazał 24 km/h.
Wiem, że Cyborgi miałyby większą, ale ja nie jestem jakimś specjalnie mocnym zawodnikiem, więc jest jak jest.
W Trzebieży skierowałem się do mariny, której klimat bardzo lubię. To tu Odra wpływa do Zalewu Szczecińskiego.
Posiliłem się batonikiem i ruszyłem w stronę Puszczy Wkrzańskiej, w której to zjechałem na drogę prowadzącą do Myśliborza Wielkiego.
Wiatr jakoś nie był już taki przyjazny, na szczęście drogę powrotną zaplanowałem głównie przez lasy.
Nie dojeżdżając do Myśliborza skręciłem w leśną drogę na czerwony szlak i dojechałem nad jezioro Piaski, gdzie - wydaje się, że to było tak niedawno - byliśmy z dużą ekipą BS na ognisku.
Jeziorko nadal jest zamarznięte, choć dziś temperatura wynosiła od 3-4 stopni. To jak widać stanowczo za mało, żeby miało to wpływ na lód.
W absolutnej ciszy wypiłem sobie herbatkę z termosu i zjadłem bułkę, siedząc przy ławie, przy której piknikowaliśmy w ub. roku.
W tle widać "Palenisko Sargatha"... :)))
Jadąc lasami, kierowałem się w stronę drogi łączącej Dobieszczyn z Tanowem.
Kiedy wjechałem na asfalt, poczułem, że wiatr przestał być moim przyjacielem! ;)))
Jako, że jechałem wśród dzrzew, jego porywy nie były aż tak mocno odczuwalne, choć czasem potrafił mnie przyhamować do 20 km/h.
Zatrzymałem się na jeszcze jeden postój i ruszyłem w stronę Tanowa.
Więcej już żadnych specjalnych atrakcji po drodze nie było, na Głębokim wjechałem w Lasek Arkoński i doturlałem się do domu.
Średnia z całego wyjazdu wyszła ok. 23 km/h w porównaniu do wczorajszych 22 km/h z Cyborgami...z czego nasuwa się wniosek, że jadąc wolniej, ale stabilnym tempem, gdzie słucham swojego organizmu, a nie licznika - jadę szybciej! ;))) Niby paranoja, ale tak wychodzi. No i nie wracam skonany jak po przekopaniu łopatą 30 hektarów pola.
Jazda z ekipą ma jednak tę zaletę, że jest to bardzo fajna ekipa! :)
:)))
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
83.37 km (10.00 km teren), czas: 03:37 h, avg:23.05 km/h,
prędkość maks: 47.00 km/hTemperatura:3.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1867 (kcal)
K o m e n t a r z e
siemka
http://forum.bikestats.pl/discussion/783/kolejny-rajd-szczecinskiego-bs-05032011/#Item_2
zapraszam sargath - 13:21 środa, 2 marca 2011 | linkuj
http://forum.bikestats.pl/discussion/783/kolejny-rajd-szczecinskiego-bs-05032011/#Item_2
zapraszam sargath - 13:21 środa, 2 marca 2011 | linkuj
Idąc dalej takim tropem rozumowania: drogie garnki --> dobry rosół, można dojść do kolejnego wniosku dobry rower --> wysoka średnia. W ten sposób zupełnie wyeliminujemy czynnik ludzki i nie będziesz czuł natrętnej potrzeby zaprzeczania oczywistemu faktowi, że też jesteś Cyborgiem ;)
niradhara - 18:41 wtorek, 1 marca 2011 | linkuj
Jak bedziesz ustawiał traski z wiatrem i powrót przez las żeby schronic sie od wiatru to zawsze podkręcisz srednia :) tylko po co ?? :):)
I jestem ciekaw czy słuchałeś swego organizmu jadąc 57km/h z Kołowa :):):) jurektc - 14:43 poniedziałek, 28 lutego 2011 | linkuj
I jestem ciekaw czy słuchałeś swego organizmu jadąc 57km/h z Kołowa :):):) jurektc - 14:43 poniedziałek, 28 lutego 2011 | linkuj
Widzę, że obydwoje wybraliśmy dzisiaj okolice na północ od Szczecina. Szkoda, że się nie spotkaliśmy.
butros - 20:59 niedziela, 27 lutego 2011 | linkuj
U mnie nawet słońce się dziś nie zgadzało z tym co przedstawia kolega Misiacz. Wyszło dopiero wiele później, już po moim powrocie. W pewnym momencie na termometrze za oknem, stwierdziłem... uwaga +10°C. Ale i tak wiosny ani widu ani słychu !!!
Isgenaroth - 20:21 niedziela, 27 lutego 2011 | linkuj
podnosisz ciesnienie tymi zdjeciami :P zero sniegu, sucho, slonce a i jeszcze dodatnia temperatura. w duzej czesci kraju z tego wszystkiego zgadza sie tylko slonce :(
olo - 19:23 niedziela, 27 lutego 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!