- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Sylwester 2010 i rozruch 2011.
Niedziela, 2 stycznia 2011 | dodano: 02.01.2011Kategoria Drawieński Park Narodowy, U przyjaciół ...
Po raz kolejny spędziłem relaksującego, spokojnego Sylwestra u Hani w Breniu na obrzeżach Drawieńskiego Parku Narodowego.
Chyba zamieniam się w dr Doolittle, ponieważ przez większość czasu przy moim krześle w czasie imprezy siedziały dwa psy, Soja i Selma (typ wilczkowaty) z niewiadomych powodów wpatrzone we mnie jak w kiełbasę, a już w ogóle nie mogę zrozumieć zainteresowania trzech kotów, które zwykle podochodziły do mnie do tej pory z obojętnością (odwzajemnianą, tym bardziej, że mam na nie uczulenie).
Teraz przechodzimy do rzeczy, a mianowicie tradycyjnej noworocznej przejażdżki trasą Misiacz Route No. 14 po okolicznych lasach.
Pierwszym zadaniem było wykopanie roweru z garażu.
Potem przyszło zdziwienie - jak można na góralu jeździć po śniegu? Tańczy to z lewa na prawą, zakopuje się, zjeżdża. Wszyscy się dziwią, jak na "wąskooponowej" Kozie można śmigać po śniegu. Ano można, i to z lepszym skutkiem jak widzę (wąskie oponki pięknie trzymają się w wyciśniętej w śniegu koleince).
Albo...
?
Albo przyczyną była odwilż, która nieco zmiękczyła śnieg.
Sprawdzić nie mogłem, bo Koza świętowała w Szczecinie. :)
Skręciłem w drogę pożarową nr 14. Koła tańczyły dalej, wraz z nimi rower, a wraz z rowerem usiłujący się na nim utrzymać Misiacz.
Wjechałem w las i zatrzymałem się na picie i robienie fotek.
Ruszyłem, ale za daleko nie ujechałem. Oddaliłem się raptem ze 2 km od domu Hani, gdy nagle...
...gdy nagle rozpoczęta wycieczka zamieniła się w zakończoną wycieczkę.
Rozwalony pedał schowałem do plecaka i kręcąc tym co zostało i kręcąc się w śniegu podjąłem próbę jechania z powrotem do bazy.
Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i dowód, że jednak przejechałem co nieco.
Doślizgałem się do zagrody, oparłem rower o domek i dla pocieszenia siebie i psa pobawiłem się z nim (w sumie to z nią) w aportowanie kulek śniegowych.
Wiem, wiem...to nie fair, bo kulka znikała w śniegu, a pies miał robotę poszukiwawczą. Tym niemniej kalorii trochę spaliśmy i gdybym tylko miał mentalność niektórych tzw. "chłopców-trenażerowców" objeżdżających świat w zaciszu pokoju, to niezwłocznie przeliczyłbym na kilometry rowerowe swoje kalorie (a może i nawet kalorie psa!:))). No, ale nie mam takiej mentalności.
Mógłbym się nawet pokusić o dopisanie kolejnych 7 km, które z Basią przeszliśmy z kijami do nordic walkingu (i z grzańcem własnej roboty w termosie) po wspomnianej trasie Misiacz Route No. 14. No, ale się nie pokuszę. Mogę odstąpić gratis te 7 km komuś, komu znudziło się wpisywanie kilometrów przejechanych na rowerze...żabką i kraulem w basenie. :)))
Na koniec zdjęcie kończące pierwszy dzień roku 2011. Mogło wyjść lepsze.
No, ale wyszło takie jak wyszło.
Wszystkiego lepszego w Nowym Roku!
Temperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Chyba zamieniam się w dr Doolittle, ponieważ przez większość czasu przy moim krześle w czasie imprezy siedziały dwa psy, Soja i Selma (typ wilczkowaty) z niewiadomych powodów wpatrzone we mnie jak w kiełbasę, a już w ogóle nie mogę zrozumieć zainteresowania trzech kotów, które zwykle podochodziły do mnie do tej pory z obojętnością (odwzajemnianą, tym bardziej, że mam na nie uczulenie).
Teraz przechodzimy do rzeczy, a mianowicie tradycyjnej noworocznej przejażdżki trasą Misiacz Route No. 14 po okolicznych lasach.
Pierwszym zadaniem było wykopanie roweru z garażu.
Potem przyszło zdziwienie - jak można na góralu jeździć po śniegu? Tańczy to z lewa na prawą, zakopuje się, zjeżdża. Wszyscy się dziwią, jak na "wąskooponowej" Kozie można śmigać po śniegu. Ano można, i to z lepszym skutkiem jak widzę (wąskie oponki pięknie trzymają się w wyciśniętej w śniegu koleince).
Albo...
?
Albo przyczyną była odwilż, która nieco zmiękczyła śnieg.
Sprawdzić nie mogłem, bo Koza świętowała w Szczecinie. :)
Skręciłem w drogę pożarową nr 14. Koła tańczyły dalej, wraz z nimi rower, a wraz z rowerem usiłujący się na nim utrzymać Misiacz.
Wjechałem w las i zatrzymałem się na picie i robienie fotek.
Ruszyłem, ale za daleko nie ujechałem. Oddaliłem się raptem ze 2 km od domu Hani, gdy nagle...
...gdy nagle rozpoczęta wycieczka zamieniła się w zakończoną wycieczkę.
Rozwalony pedał schowałem do plecaka i kręcąc tym co zostało i kręcąc się w śniegu podjąłem próbę jechania z powrotem do bazy.
Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i dowód, że jednak przejechałem co nieco.
Doślizgałem się do zagrody, oparłem rower o domek i dla pocieszenia siebie i psa pobawiłem się z nim (w sumie to z nią) w aportowanie kulek śniegowych.
Wiem, wiem...to nie fair, bo kulka znikała w śniegu, a pies miał robotę poszukiwawczą. Tym niemniej kalorii trochę spaliśmy i gdybym tylko miał mentalność niektórych tzw. "chłopców-trenażerowców" objeżdżających świat w zaciszu pokoju, to niezwłocznie przeliczyłbym na kilometry rowerowe swoje kalorie (a może i nawet kalorie psa!:))). No, ale nie mam takiej mentalności.
Agroturystyka u Hani. Breń.© Misiacz
Mógłbym się nawet pokusić o dopisanie kolejnych 7 km, które z Basią przeszliśmy z kijami do nordic walkingu (i z grzańcem własnej roboty w termosie) po wspomnianej trasie Misiacz Route No. 14. No, ale się nie pokuszę. Mogę odstąpić gratis te 7 km komuś, komu znudziło się wpisywanie kilometrów przejechanych na rowerze...żabką i kraulem w basenie. :)))
Na koniec zdjęcie kończące pierwszy dzień roku 2011. Mogło wyjść lepsze.
No, ale wyszło takie jak wyszło.
Wszystkiego lepszego w Nowym Roku!
Dzień kończy się nad Breniem.© Misiacz
Rower:
Dane wycieczki:
4.00 km (4.00 km teren), czas: h, avg: km/h,
prędkość maks: 0.00 km/hTemperatura:2.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Okazuje się, że nic nie jest w stanie pozbawić Ciebie dobrego humoru, jest nawet przeciwnie - ot wystarczy przeglądnąć powyższy tekst . Zdjęcia ja zawsze urocze.
jotwu - 21:53 poniedziałek, 3 stycznia 2011 | linkuj
Ty tu Misiaczu nie sciemniaj napewno specjalnie rozwaliłeś rower bo nie miałeś sily na kacu dalej jechac :):):):):):):):)
Ale niech cie nie kusi dopisywanie kilometrów z nordic walkingu bo zostaniesz zarejestrowany jako przestepca :):):)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Misiaczu. jurektc - 16:08 niedziela, 2 stycznia 2011 | linkuj
Ale niech cie nie kusi dopisywanie kilometrów z nordic walkingu bo zostaniesz zarejestrowany jako przestepca :):):)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Misiaczu. jurektc - 16:08 niedziela, 2 stycznia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!