- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Wyprawa przez Uznam na Rugię: DZIEŃ 3.
Sobota, 5 czerwca 2010 | dodano: 08.06.2010Kategoria Rugia od 2010..., Wypadziki do Niemiec, Wyprawy na Wyspę Uznam
Noc na campingu była potwornie zimna, trząsłem się mimo tego, że spałem w skarpetkach, dresie, koszulce, koszuli z długim rękawem i w ciepłej bluzie rowerowej, czapce i rękawiczkach...pomijam, że w całym tym ekwipunku wlazłem jeszcze do śpiwora.
Trasa wyprawy:
WSZYSTKIE MOJE ZDJĘCIA Z WYPRAWY - KLIKNIJ TU
ZDJĘCIA DANIELA (CIEKAWE, A MOŻE I CIEKAWSZE)- KLIKNIJ TU
FILM Z TRZECIEGO DNIA WYPRAWY:
Kiedy kładliśmy się spać, temperatura wynosiła około 12 stopni, ile było nad ranem – mogę się tylko domyślać, że od 2 do 5 stopni.
Uroki wyjazdu :)))
Z samego rana ponownie pojawiło się słońce. Wygrzebaliśmy się z namiotów i po porannej toalecie i śniadanku zaczęliśmy się pakować. Potem podjechaliśmy do recepcji, żeby zapłacić za nocleg, bo jak wspominałem, w momencie naszego przyjazdu była ona zamknięta.
Niemka wyglądała na zdziwioną, że chcemy zapłacić za ubiegłą noc (bo teoretycznie mogliśmy spokojnie niezauważeni odjechać tak jak wjechaliśmy) – może pierwszy raz natknęła się na uczciwego Polaka? No nie wiem...Ciekaw jestem, za co dostaliśmy rabat, bo dostaliśmy.
Z campingu skierowaliśmy się na wschód przez mierzeję Schabe za Juliusruh – nawet nieco podobna do Helu. Wzdłuż drogi biegnie ukryta w lesie asfaltowa ścieżka rowerowa, niestety z wybrzuszeniami od korzeni rozrywających nawierzchnię.
Po drodze postanowiliśmy zajrzeć na chwilę na plażę.
Okazało się jednak, że chyba to plaża dla nudystów, bo paradowała po niej dwójka nagich staruszków dość pokaźnych rozmiarów, więc nie zostaliśmy tam długo :)
Z mierzei skręciliśmy na Nipmerow, gdzie ostro się nakręciliśmy, bo podjazdy były ostre – zbliżaliśmy się do klifu. Chcieliśmy dostać się na ścieżkę prowadzącą przez Park Narodowy Jasmund do najsłynniejszego klifu na Rugii – Koenigsstuhl.
Ścieżka rowerowa była absolutnie dzika, na początku miała nawet formę drogi polnej.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że aby zobaczyć klif trzeba zostawić rower przed kasą i zapłacić 6 EUR za wstęp. Bilet można przeboleć, ale nie chcieliśmy zostawiać załadowanych rowerów bez opieki, więc ruszyliśmy dalej, do Sassnitz. Trasa wiodła ostrymi podjazdami i zjazdami przez gęste bukowe lasy. Kiedy dojechaliśmy do Sassnitz, skierowaliśmy się do portu, całego w słońcu, ze szmaragdową wodą, co nasunęło nam skojarzenia z południem Europy.
Z Sassnitz pojechaliśmy na Sagard, początkowo szosą, a potem znakomitą i gładką asfaltową ścieżką wzdłuż drogi. Kiedy dotarliśmy do przesmyku-mierzei pomiędzy Grosser a Kleiner Jasmunder Boden, nadszedł czas na obiad.
Jako, że zakupy dopiero były w planach, musieliśmy zadowolić się zupką chińską i kanapkami. Zakupy zaplanowaliśmy w Bergen i to większe, ponieważ była sobota, a zasadniczo sklepy w Niemczech są w niedziele pozamykane.
Bergen, stolica Rugii w ogóle nie wygląda na stolicę, a na senne i niezbyt ciekawe miasteczko, choć udało nam się tam zrobić kilka ciekawych zdjęć. Potem zabraliśmy się za szukanie sklepu, a że mojemu niemieckiemu dość daleko do mojego angielskiego (którym mało kto tam mówi), więc trochę czasu na to zeszło. W końcu jednak znaleźliśmy Netto i dokonaliśmy zakupów na sobotę i na niedzielę. Trochę się obawiałem potem o swój pęknięty bagażnik, bo mój rower uzyskał chyba masę średniego czołgu :) Na szczęście wytrzymał!
Z Bergen skierowaliśmy się najkrótszą trasą do Glewitz, by dotrzeć do przeprawy promowej do Stahlbrode i zanocować tam na campingu, na którym spaliśmy pierwszego dnia wyprawy.
Rugia zostaje w oddali ...
Koniec gorącego dnia...:)))
Temperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1917 (kcal)
Trasa wyprawy:
WSZYSTKIE MOJE ZDJĘCIA Z WYPRAWY - KLIKNIJ TU
ZDJĘCIA DANIELA (CIEKAWE, A MOŻE I CIEKAWSZE)- KLIKNIJ TU
FILM Z TRZECIEGO DNIA WYPRAWY:
Kiedy kładliśmy się spać, temperatura wynosiła około 12 stopni, ile było nad ranem – mogę się tylko domyślać, że od 2 do 5 stopni.
Uroki wyjazdu :)))
Z samego rana ponownie pojawiło się słońce. Wygrzebaliśmy się z namiotów i po porannej toalecie i śniadanku zaczęliśmy się pakować. Potem podjechaliśmy do recepcji, żeby zapłacić za nocleg, bo jak wspominałem, w momencie naszego przyjazdu była ona zamknięta.
Niemka wyglądała na zdziwioną, że chcemy zapłacić za ubiegłą noc (bo teoretycznie mogliśmy spokojnie niezauważeni odjechać tak jak wjechaliśmy) – może pierwszy raz natknęła się na uczciwego Polaka? No nie wiem...Ciekaw jestem, za co dostaliśmy rabat, bo dostaliśmy.
Z campingu skierowaliśmy się na wschód przez mierzeję Schabe za Juliusruh – nawet nieco podobna do Helu. Wzdłuż drogi biegnie ukryta w lesie asfaltowa ścieżka rowerowa, niestety z wybrzuszeniami od korzeni rozrywających nawierzchnię.
Po drodze postanowiliśmy zajrzeć na chwilę na plażę.
Okazało się jednak, że chyba to plaża dla nudystów, bo paradowała po niej dwójka nagich staruszków dość pokaźnych rozmiarów, więc nie zostaliśmy tam długo :)
Z mierzei skręciliśmy na Nipmerow, gdzie ostro się nakręciliśmy, bo podjazdy były ostre – zbliżaliśmy się do klifu. Chcieliśmy dostać się na ścieżkę prowadzącą przez Park Narodowy Jasmund do najsłynniejszego klifu na Rugii – Koenigsstuhl.
Ścieżka rowerowa była absolutnie dzika, na początku miała nawet formę drogi polnej.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że aby zobaczyć klif trzeba zostawić rower przed kasą i zapłacić 6 EUR za wstęp. Bilet można przeboleć, ale nie chcieliśmy zostawiać załadowanych rowerów bez opieki, więc ruszyliśmy dalej, do Sassnitz. Trasa wiodła ostrymi podjazdami i zjazdami przez gęste bukowe lasy. Kiedy dojechaliśmy do Sassnitz, skierowaliśmy się do portu, całego w słońcu, ze szmaragdową wodą, co nasunęło nam skojarzenia z południem Europy.
Z Sassnitz pojechaliśmy na Sagard, początkowo szosą, a potem znakomitą i gładką asfaltową ścieżką wzdłuż drogi. Kiedy dotarliśmy do przesmyku-mierzei pomiędzy Grosser a Kleiner Jasmunder Boden, nadszedł czas na obiad.
Jako, że zakupy dopiero były w planach, musieliśmy zadowolić się zupką chińską i kanapkami. Zakupy zaplanowaliśmy w Bergen i to większe, ponieważ była sobota, a zasadniczo sklepy w Niemczech są w niedziele pozamykane.
Bergen, stolica Rugii w ogóle nie wygląda na stolicę, a na senne i niezbyt ciekawe miasteczko, choć udało nam się tam zrobić kilka ciekawych zdjęć. Potem zabraliśmy się za szukanie sklepu, a że mojemu niemieckiemu dość daleko do mojego angielskiego (którym mało kto tam mówi), więc trochę czasu na to zeszło. W końcu jednak znaleźliśmy Netto i dokonaliśmy zakupów na sobotę i na niedzielę. Trochę się obawiałem potem o swój pęknięty bagażnik, bo mój rower uzyskał chyba masę średniego czołgu :) Na szczęście wytrzymał!
Z Bergen skierowaliśmy się najkrótszą trasą do Glewitz, by dotrzeć do przeprawy promowej do Stahlbrode i zanocować tam na campingu, na którym spaliśmy pierwszego dnia wyprawy.
Rugia zostaje w oddali ...
Koniec gorącego dnia...:)))
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
90.12 km (20.00 km teren), czas: 05:06 h, avg:17.67 km/h,
prędkość maks: 52.00 km/hTemperatura:20.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1917 (kcal)
K o m e n t a r z e
A nie za dużo tych sakw jak na te 4 dni? Tym bardziej, że spaliście w campingach....
rammzes - 19:59 piątek, 11 czerwca 2010 | linkuj
Fantastyczna wyprawa, cudo!!!
Brakło do kompletu jedynie wysepki Hittense , która leży nieopodal Rugii. Tam przepływa się promem a na wyspie nie było grama asfaltu i wyglądała jak ze średniowiecza.
Twoja relacja wywołała wiele wspomnień, super. Dzięki:) Kajman - 07:17 środa, 9 czerwca 2010 | linkuj
Brakło do kompletu jedynie wysepki Hittense , która leży nieopodal Rugii. Tam przepływa się promem a na wyspie nie było grama asfaltu i wyglądała jak ze średniowiecza.
Twoja relacja wywołała wiele wspomnień, super. Dzięki:) Kajman - 07:17 środa, 9 czerwca 2010 | linkuj
oj zazdroszczę :) nie mogę się już doczekać wakacji teraz!
Dokumentacja filmowa świetnie dopełnia całość, może przydałoby się tylko trochę statycznych obrazów co ciekawszych ujęć. miok - 20:55 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Dokumentacja filmowa świetnie dopełnia całość, może przydałoby się tylko trochę statycznych obrazów co ciekawszych ujęć. miok - 20:55 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Rewelacyjna wyprawa :) Kiedy tak czytałam opis i oglądałam zdjęcia, zaczęłam aż tęsknic za morska bryzą...
niradhara - 19:24 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Do tego śpiwora trzeba było dorzucić rowerek, jemu pewnie też było zimno:D POZDR
vanilka133 - 19:00 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Wyprawa marzenie.Jestem ciekaw czy kiedys się spełni :)
jurektc - 18:32 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Wspaniała wyprawa o jakiej każdy rowerzysta może pomarzyć sobie, teraz kiedy cała moja rodzina jest kompatybilna rowerowo mogę myśleć o Bornholmie.
pozdRawiam robin - 18:09 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
pozdRawiam robin - 18:09 wtorek, 8 czerwca 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!