- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
204 km z TC TEAM
Sobota, 22 maja 2010 | dodano: 22.05.2010Kategoria Wypadziki do Niemiec, Szczecin i okolice, Rekordy Misiacza (pow. 200 km), Z cyborgami z TC TEAM :)))
Miałem nie jechać na tę wycieczkę. Dzień wcześniej, kiedy przejechałem ok. 6 km na Rondo Uniwersyteckie i byłem zmachany i spocony – wiedziałem, że coś nie gra z moją kondycją. Nie było co się porywać na ponad 200 km z takimi harpaganami. Powiedziałem chłopakom, że nie jadę.
W nocy miałem sen, że jest godzina 3:30, a do zbiórki zostało 1,5 godziny i ogarnął mnie żal, że nie jadę...i wtedy się obudziłem ;) Pomyślałem sobie, że jeśli obudzę się samoistnie koło 4:00, to jednak się wybiorę. Obudziłem się o 4:05. Nie miałem ani napojów, ani kanapek, aparatu, mapy, rower stał w daleko w garażu...zupełnie nic, co byłoby potrzebne na wyjazd, więc przyłożyłem głowę do poduszki. Po 5 minutach wyskoczyłem z łóżka jak z procy mówiąc sobie: „Misiacz, walcz ze swoją wewnętrzną ‘snują’, zbierz się i jedź!!!”. No cóż, podjąłem próbę: wykąpałem się, umyłem zęby, przygotowałem 4 kanapki, 2 bidony i 4 butelki zapasowe napoju izotonicznego z proszku (trochę to zajmuje, bo trzeba odmierzyć właściwą ilość na określoną ilość wody), wygrzebałem strój kolarski, wyszukałem właściwą mapę w szufladzie, aparat, klucze do garażu, parę euro na wszelki wypadek...itp., itd. Kiedy stanąłem gotowy w drzwiach, była 5:00 rano – sukces jak na mnie, ale była to jednocześnie godzina startu. Pomyślałem sobie, że nic straconego, w końcu chłopaki mieszkają w odległych dzielnicach Szczecina i mam szansę. Nie przewidziałem jednego – Jurek dojeżdża z Os. Książąt Pomorskich do Ronda Uniwersyteckiego w 10 minut (chyba szybciej, niż ja samochodem), a ja musiałem jeszcze dojść do garażu i zapakować się do sakw. Ruszyłem o 5:20 i będąc już w Przecławiu zadzwoniłem do Jurka. Cóż, mogłem się tego spodziewać, byli już w ...Kołbaskowie. I ja miałem z takimi robotami jechać! :)))
Cyborg „Jurek” i cyborg „Krzysiek” przeszli na tryb ‘standby’ i poczekali na mnie, aż do nich dojadę.
Po moim przyjeździe przywrócili tryb ‘pełne zasilanie – opcja: podróż z człowiekiem’ i ruszyliśmy – oni dwaj i ja, istota ludzka – na przejście graniczne w Rosówku.
Z Rosówka przez Neurochlitz dojechaliśmy do Mescherin, a stamtąd drogą rowerową „Oder-Neisse Radweg” dojechaliśmy do Gartz na krótki postój i wykonanie kilku ujęć.
Biedronka w Gartz :)
Dalej droga wiodła górą wału przeciwpowodziowego i lasami.
Całkiem szybko dojechaliśmy do Schwedt, gdzie Krzysiek pokazał mi mostek, na którym mnie jeszcze nie było i nowy lepszy dojazd do miasta.
TC TEAM na mostku :)
Ze Schwedt chwilę jechaliśmy ścieżką na wale, z którego niestety musieliśmy zjechać w okolicach Criewen, bo od ubiegłego roku jest w remoncie.
Klucząc po wioskach i pytając tubylców o drogę dojechaliśmy wreszcie do Stolpe, a potem przez Gellmersdorf i Parstein do Hochensaaten.
Tam zatrzymaliśmy się na mały popas.
Potem dojechaliśmy do przejścia granicznego w Hochenwutzen, gdzie przejechaliśmy do Polski do Osinowa Dolnego. Tam, prawie że momentalnie zaczął lać deszcz. Odczekaliśmy ze 20 minut na stacji benzynowej i kiedy przestało padać, ruszyliśmy w kierunku Cedynii.
Pomnik pod Cedynią.
Niestety, ta chwila bez deszczu to była jedynie wersja "demo" :). Od tamtego momentu jechaliśmy w deszczu, raz słabszym, raz silniejszym.
Do miejscowości Piasek pociągnąłem ekipę w tempie około 30 km/h, ale kiedy zaczęły się podjazdy - wyłączyło mi się główne zasilanie. Moi koledzy nawet nie zauważyli, że są jakieś górki :)
Rozpadało się na dobre, więc założyłem pelerynę typu "Czerwony Kapturek", która chroni od deszczu, ale niestety to niewiele pomaga, bo człowiek oblewa się w niej potem (jest foliowa). Do tego zaczął się podjazd, powiedziałbym, że w sumie uzbierałoby się go z 10 km, więc mieliłem na górskim przełożeniu, a chłopaki dzielnie to znieśli, choć elektrolit i płyn hydrauliczny rozsadzał im przewody zasilające :).
W końcu dojechaliśmy do Krajnika Dolnego, gdzie zdecydowaliśmy się na kiełbaskę.
Kiełbaska trochę niewyraźna ;)
Potem w strugach deszczu przejechaliśmy do Schwedt i przez Gartz i Mescherin dojechaliśmy do Polski.
W Przecławiu na liczniku miałem 186 km, czyli stanowczo za mało, więc postanowiłem wrócić do domu okrężną drogą przez Będargowo i Stobno - TC TEAM pojechał ze mną :)
Dzięki temu udało mi się wykręcić przyzwoitą odległość 204 km (w tytule filmu jest pomyłka w odległości, ale już tego nie zmienię).
Poniżej film z wyjazdu:
A to mapka trasy "wyrzeźbiona" przez Jurka:
:)
Temperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 4577 (kcal)
W nocy miałem sen, że jest godzina 3:30, a do zbiórki zostało 1,5 godziny i ogarnął mnie żal, że nie jadę...i wtedy się obudziłem ;) Pomyślałem sobie, że jeśli obudzę się samoistnie koło 4:00, to jednak się wybiorę. Obudziłem się o 4:05. Nie miałem ani napojów, ani kanapek, aparatu, mapy, rower stał w daleko w garażu...zupełnie nic, co byłoby potrzebne na wyjazd, więc przyłożyłem głowę do poduszki. Po 5 minutach wyskoczyłem z łóżka jak z procy mówiąc sobie: „Misiacz, walcz ze swoją wewnętrzną ‘snują’, zbierz się i jedź!!!”. No cóż, podjąłem próbę: wykąpałem się, umyłem zęby, przygotowałem 4 kanapki, 2 bidony i 4 butelki zapasowe napoju izotonicznego z proszku (trochę to zajmuje, bo trzeba odmierzyć właściwą ilość na określoną ilość wody), wygrzebałem strój kolarski, wyszukałem właściwą mapę w szufladzie, aparat, klucze do garażu, parę euro na wszelki wypadek...itp., itd. Kiedy stanąłem gotowy w drzwiach, była 5:00 rano – sukces jak na mnie, ale była to jednocześnie godzina startu. Pomyślałem sobie, że nic straconego, w końcu chłopaki mieszkają w odległych dzielnicach Szczecina i mam szansę. Nie przewidziałem jednego – Jurek dojeżdża z Os. Książąt Pomorskich do Ronda Uniwersyteckiego w 10 minut (chyba szybciej, niż ja samochodem), a ja musiałem jeszcze dojść do garażu i zapakować się do sakw. Ruszyłem o 5:20 i będąc już w Przecławiu zadzwoniłem do Jurka. Cóż, mogłem się tego spodziewać, byli już w ...Kołbaskowie. I ja miałem z takimi robotami jechać! :)))
Cyborg „Jurek” i cyborg „Krzysiek” przeszli na tryb ‘standby’ i poczekali na mnie, aż do nich dojadę.
Po moim przyjeździe przywrócili tryb ‘pełne zasilanie – opcja: podróż z człowiekiem’ i ruszyliśmy – oni dwaj i ja, istota ludzka – na przejście graniczne w Rosówku.
Z Rosówka przez Neurochlitz dojechaliśmy do Mescherin, a stamtąd drogą rowerową „Oder-Neisse Radweg” dojechaliśmy do Gartz na krótki postój i wykonanie kilku ujęć.
Biedronka w Gartz :)
Dalej droga wiodła górą wału przeciwpowodziowego i lasami.
Całkiem szybko dojechaliśmy do Schwedt, gdzie Krzysiek pokazał mi mostek, na którym mnie jeszcze nie było i nowy lepszy dojazd do miasta.
TC TEAM na mostku :)
Ze Schwedt chwilę jechaliśmy ścieżką na wale, z którego niestety musieliśmy zjechać w okolicach Criewen, bo od ubiegłego roku jest w remoncie.
Klucząc po wioskach i pytając tubylców o drogę dojechaliśmy wreszcie do Stolpe, a potem przez Gellmersdorf i Parstein do Hochensaaten.
Tam zatrzymaliśmy się na mały popas.
Potem dojechaliśmy do przejścia granicznego w Hochenwutzen, gdzie przejechaliśmy do Polski do Osinowa Dolnego. Tam, prawie że momentalnie zaczął lać deszcz. Odczekaliśmy ze 20 minut na stacji benzynowej i kiedy przestało padać, ruszyliśmy w kierunku Cedynii.
Pomnik pod Cedynią.
Niestety, ta chwila bez deszczu to była jedynie wersja "demo" :). Od tamtego momentu jechaliśmy w deszczu, raz słabszym, raz silniejszym.
Do miejscowości Piasek pociągnąłem ekipę w tempie około 30 km/h, ale kiedy zaczęły się podjazdy - wyłączyło mi się główne zasilanie. Moi koledzy nawet nie zauważyli, że są jakieś górki :)
Rozpadało się na dobre, więc założyłem pelerynę typu "Czerwony Kapturek", która chroni od deszczu, ale niestety to niewiele pomaga, bo człowiek oblewa się w niej potem (jest foliowa). Do tego zaczął się podjazd, powiedziałbym, że w sumie uzbierałoby się go z 10 km, więc mieliłem na górskim przełożeniu, a chłopaki dzielnie to znieśli, choć elektrolit i płyn hydrauliczny rozsadzał im przewody zasilające :).
W końcu dojechaliśmy do Krajnika Dolnego, gdzie zdecydowaliśmy się na kiełbaskę.
Kiełbaska trochę niewyraźna ;)
Potem w strugach deszczu przejechaliśmy do Schwedt i przez Gartz i Mescherin dojechaliśmy do Polski.
W Przecławiu na liczniku miałem 186 km, czyli stanowczo za mało, więc postanowiłem wrócić do domu okrężną drogą przez Będargowo i Stobno - TC TEAM pojechał ze mną :)
Dzięki temu udało mi się wykręcić przyzwoitą odległość 204 km (w tytule filmu jest pomyłka w odległości, ale już tego nie zmienię).
Poniżej film z wyjazdu:
A to mapka trasy "wyrzeźbiona" przez Jurka:
:)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
203.61 km (5.00 km teren), czas: 08:43 h, avg:23.36 km/h,
prędkość maks: 59.10 km/hTemperatura:19.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 4577 (kcal)
K o m e n t a r z e
No chyba że są jeszcze jakieś inne chłopaki co do Niemiec lubią jeździć na wycieczki ze Szczecina:D już legendy o was krążą:))))
vanilka133 - 13:59 środa, 2 czerwca 2010 | linkuj
hyhy cyborgi i tyle, ale za to szczesliwe cyborgi sa wiecej warte niz sfrustrowane człekoksztaltne. Tak trzymac! :D
annadaa - 09:06 środa, 2 czerwca 2010 | linkuj
Chciałam dodać że panowie po drugiej stronie odry są sławni:D nawet nie wiecie ile osób was zna i oczywiście podziwia....
vanilka133 - 19:11 wtorek, 1 czerwca 2010 | linkuj
Oooo.. do Słupska zajechaliście! Za czasów pruskich nazywał się Stolp :)
rammzes - 14:49 poniedziałek, 24 maja 2010 | linkuj
Aaaaaa miałem jeszcze napisac ze podoba mi się Twój opisik z traski :):)
jurektc - 11:13 poniedziałek, 24 maja 2010 | linkuj
Nie zupełnie, James Baton czasami sie przydaje :) Panowie nie ma co tu zazdroscic tylko trzeba dolączyć i samemu zobaczuć i poczuć tem wir :):):)
jurektc - 11:12 poniedziałek, 24 maja 2010 | linkuj
Kurde, kolejna dwusetka. Misiacz, przez Ciebie jestem na skraju załamania.
Może spróbuję dalej się ruszyć w sobotę. Kupiłem już slicki nawet :D siwiutki - 08:03 poniedziałek, 24 maja 2010 | linkuj
Może spróbuję dalej się ruszyć w sobotę. Kupiłem już slicki nawet :D siwiutki - 08:03 poniedziałek, 24 maja 2010 | linkuj
Sklepać film czas miał, na dodanie opisu i zdjęć nie.. ;P
rammzes - 20:21 sobota, 22 maja 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!