- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Rosynant - REAKATYWACJA :)))
Środa, 5 maja 2010 | dodano: 05.05.2010Kategoria Szczecin i okolice
Po ostatnim rekordzie jednorazowego przejazdu wykombinowałem sobie, że być może niepotrzebnie katowałem się na rowerku trekingowym...i że 300 km jednorazowo zrobię na lżejszym i szybszym rowerku. W związku z tym poleciałem rano pozbawić mojego wiernego Rosynanta tego, co kiedyś do niego poprzykręcałem, czyli błotniki, bagażnik, lampy, dynamo i takie tam (takie były kiedyś czasy, że rower turystyczny budowało się samemu z roweru szosowego, to była akurat czeska kolarzówka z lat 70-tych FAVORIT). Krótko mówiąc, postanowiłem mu przywrócić jego pierwotną funkcję.
Tak też zrobiłem, po czym pojechałem na ul. Piłsudskiego dokupić jedynie najtańszy druciany bagażnik, żeby klamotów na garbie nie wozić. Stamtąd pojechałem do Cetusa, gdzie kupiłem górną sakwę Authora z możliwością wyciągnięcia na zewnątrz małych sakiewek bocznych (fajna rzecz na dłuższe jednodniowe wypady). Dodatkowo kupiłem bidon - taki, który pasował do przedpotopowego koszyka na bidon.
Kusiły mnie jeszcze pedały SPD...ale dobrze, że się nie skusiłem, ponieważ okazało się, że rowerek jednak swoje już przeżył. Owszem, jest lekki, lekko jeździ, ale jest toporny, niewygodny i telepiący.
Ostatnie 5,5 km tego dnia zrobiłem na trekingu i jakbym przesiadł się ze starego, choć szybkiego Forda Capri do współczesnego Lexusa :)))
Rosynant chyba pozostanie jednak rowerkiem awaryjnym...
Temperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Tak też zrobiłem, po czym pojechałem na ul. Piłsudskiego dokupić jedynie najtańszy druciany bagażnik, żeby klamotów na garbie nie wozić. Stamtąd pojechałem do Cetusa, gdzie kupiłem górną sakwę Authora z możliwością wyciągnięcia na zewnątrz małych sakiewek bocznych (fajna rzecz na dłuższe jednodniowe wypady). Dodatkowo kupiłem bidon - taki, który pasował do przedpotopowego koszyka na bidon.
Kusiły mnie jeszcze pedały SPD...ale dobrze, że się nie skusiłem, ponieważ okazało się, że rowerek jednak swoje już przeżył. Owszem, jest lekki, lekko jeździ, ale jest toporny, niewygodny i telepiący.
Ostatnie 5,5 km tego dnia zrobiłem na trekingu i jakbym przesiadł się ze starego, choć szybkiego Forda Capri do współczesnego Lexusa :)))
Rosynant chyba pozostanie jednak rowerkiem awaryjnym...
Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
40.59 km (0.00 km teren), czas: 02:00 h, avg:20.30 km/h,
prędkość maks: 45.50 km/hTemperatura:21.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
K o m e n t a r z e
Całkiem sympatyczna maszyna, kiedyś też jeździłem na takim wehikule.
jotwu - 16:04 piątek, 7 maja 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!