- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Prawie 300. Dzień 2. Wyprawa do Brenia.
Niedziela, 18 kwietnia 2010 | dodano: 19.04.2010Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Drawieński Park Narodowy
Wyprawa z Danielem na Pojezierze Drawieńskie (Breń) 17-18.04.2010 (~300 km).
DZIEŃ 2.
Film z wyjazdu:
Na ten poranek nie nastawialiśmy budzika, choć może trzeba było, bo szykował się dłuższy dystans niż wczoraj...tym bardziej, że po piwku JAKO czuliśmy się „JAKO-tako” :))).
W każdym razie pobudka nastąpiła w sposób naturalny o 7:00.
Hania przygotowała nam śniadanie i prowiant na drogę i o godzinie 8:45 ruszyliśmy na trasę.
Tym razem wiatr nie zamierzał nam pomagać i starał się nam wiać w twarz najczęściej jak mógł.
Z Brenia skierowaliśmy się na Choszczno. Zazwyczaj ruchliwa droga tego dnia znów była dość pusta, w TV nadal transmitowano uroczystości pogrzebowe po katastrofie samolotu prezydenckiego, a poza tym była niedziela, więc wszelkiej maści przedstawicieli i ciężarówek nie było na drodze.
W Choszcznie zatrzymaliśmy się na małą przekąskę, zakup słoików z obiadem i zrobienie zdjęć kościoła.
Za Choszcznem wybraliśmy drogę na Piasecznik. Prędkości dodawał nami widok kolarza szosowego jadącego kilkaset metrów przed nami. Fakt, że nie oddalał się od nas sprawił, że doszliśmy do wniosku, że z naszą prędkością jest całkiem dobrze :)
W Piaseczniku podjęliśmy decyzję, że robimy dziś mimo wszystko długą trasę i skręcamy na Dolice.
W lasku przed Dolicami zatrzymaliśmy się na kanapki i kawę z termosu. Była godzina 12:00, a na licznikach mieliśmy ledwie 47 km.
Po dojechaniu do Dolic skierowaliśmy się na Lubiatowo. Wiatr z uporem utrudniał nam jazdę.
Z Lubiatowa przez Zaborsko dojechaliśmy do szosy Stargard – Pyrzyce, ale szybko z niej zjechaliśmy w boczną drogę prowadzącą przez Turze i Młyny do Żabowa leżącego przy głównej drodze nr 3.
Po krótkim przejeździe tą trasą skręciliśmy na Stare Chrapowo i Swochowo.
Tym razem ja poczułem kryzys. Dodatkowo, nie było nigdzie fajnego miejsca na podgrzanie obiadu.
Dopiero po przejechaniu nad nową trasą S-3 znaleźliśmy sympatyczny leśny zakątek, gdzie upitrasiłem pulpety.
Postój na "coś na ciepło" w lesie między Swochowem a Dołgimi. Za nami 100 km.
Po zjedzeniu obiadu kryzys z kolei dopadł Daniela (wielkie uznanie dla niego, bo taką trasę przejechał praktycznie bez treningu, od początku roku do wyprawy zrobił zaledwie 60 km).
Kryzys jakoś minął, a my dojechaliśmy przez Wirów do Gryfina, gdzie uzupełniliśmy zapasy.
Jedziemy do Niemiec przez most na Odrze Wschodniej.
Stamtąd przez mosty na Odrze wjechaliśmy do Niemiec przy miejscowości Mescherin. Długim podjazdem dojechaliśmy do Staffelde, skąd super gładką ścieżką asfaltową dojechaliśmy do Neurochlitz.
Taki gładki asfalt to wspaniała nagroda za wiele kilometrów telepania się po łatanych i dziurawych polskich drogach.
Granicę przekroczyliśmy w Rosówku. W oddali, jeszcze w Niemczech zauważyłem na horyzoncie rowerzystę. Zrobiliśmy krótki postój na siusianie. Do Kołbaskowa, dzięki wiatrowi tym razem w plecy utrzymywaliśmy prędkość ok. 35 km/h.
Za Kołbaskowem zaczął się długi podjazd i tam wyprzedził nas wspomniany rowerzysta. To chyba dodało mi sił, bo kiedy wjechałem na górkę i zobaczyłem go oddalającego się, postanowiłem go jednak dogonić. Udawało mi się utrzymywać prędkość 46 km/h...Daniel jechał razem ze mną. „Dopadliśmy” go przed Przecławiem :))) Wysoką prędkość utrzymywaliśmy aż do Ronda Hakena, gdzie zjechaliśmy na ścieżkę rowerową.
Tam już tylko krótki odcinek dzielił nas od celu (szkoda, że po drodze wpadła mi do oka jakaś żrąca mucha :/).
Mimo dystansu i tempa pod koniec – mordy jak widać mamy zadowolone.
Potem Daniel przepakował się, wziął prysznic, zapakował rower w samochód i wrócił do Nowej Soli.
Wszystko na razie zapowiada, że szykuje się super kompan i super wyprawa wielodniowa na wyspę Rugię szlakiem pomorskich Słowian.
Wszystkie zdjęcia z wyprawy znajdują się TUTAJ
Zdjęcia Daniela znajdują się TUTAJ
Temperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3017 (kcal)
DZIEŃ 2.
Film z wyjazdu:
Na ten poranek nie nastawialiśmy budzika, choć może trzeba było, bo szykował się dłuższy dystans niż wczoraj...tym bardziej, że po piwku JAKO czuliśmy się „JAKO-tako” :))).
W każdym razie pobudka nastąpiła w sposób naturalny o 7:00.
Hania przygotowała nam śniadanie i prowiant na drogę i o godzinie 8:45 ruszyliśmy na trasę.
Tym razem wiatr nie zamierzał nam pomagać i starał się nam wiać w twarz najczęściej jak mógł.
Z Brenia skierowaliśmy się na Choszczno. Zazwyczaj ruchliwa droga tego dnia znów była dość pusta, w TV nadal transmitowano uroczystości pogrzebowe po katastrofie samolotu prezydenckiego, a poza tym była niedziela, więc wszelkiej maści przedstawicieli i ciężarówek nie było na drodze.
W Choszcznie zatrzymaliśmy się na małą przekąskę, zakup słoików z obiadem i zrobienie zdjęć kościoła.
Za Choszcznem wybraliśmy drogę na Piasecznik. Prędkości dodawał nami widok kolarza szosowego jadącego kilkaset metrów przed nami. Fakt, że nie oddalał się od nas sprawił, że doszliśmy do wniosku, że z naszą prędkością jest całkiem dobrze :)
W Piaseczniku podjęliśmy decyzję, że robimy dziś mimo wszystko długą trasę i skręcamy na Dolice.
W lasku przed Dolicami zatrzymaliśmy się na kanapki i kawę z termosu. Była godzina 12:00, a na licznikach mieliśmy ledwie 47 km.
Po dojechaniu do Dolic skierowaliśmy się na Lubiatowo. Wiatr z uporem utrudniał nam jazdę.
Z Lubiatowa przez Zaborsko dojechaliśmy do szosy Stargard – Pyrzyce, ale szybko z niej zjechaliśmy w boczną drogę prowadzącą przez Turze i Młyny do Żabowa leżącego przy głównej drodze nr 3.
Po krótkim przejeździe tą trasą skręciliśmy na Stare Chrapowo i Swochowo.
Tym razem ja poczułem kryzys. Dodatkowo, nie było nigdzie fajnego miejsca na podgrzanie obiadu.
Dopiero po przejechaniu nad nową trasą S-3 znaleźliśmy sympatyczny leśny zakątek, gdzie upitrasiłem pulpety.
Postój na "coś na ciepło" w lesie między Swochowem a Dołgimi. Za nami 100 km.
Po zjedzeniu obiadu kryzys z kolei dopadł Daniela (wielkie uznanie dla niego, bo taką trasę przejechał praktycznie bez treningu, od początku roku do wyprawy zrobił zaledwie 60 km).
Kryzys jakoś minął, a my dojechaliśmy przez Wirów do Gryfina, gdzie uzupełniliśmy zapasy.
Jedziemy do Niemiec przez most na Odrze Wschodniej.
Stamtąd przez mosty na Odrze wjechaliśmy do Niemiec przy miejscowości Mescherin. Długim podjazdem dojechaliśmy do Staffelde, skąd super gładką ścieżką asfaltową dojechaliśmy do Neurochlitz.
Taki gładki asfalt to wspaniała nagroda za wiele kilometrów telepania się po łatanych i dziurawych polskich drogach.
Granicę przekroczyliśmy w Rosówku. W oddali, jeszcze w Niemczech zauważyłem na horyzoncie rowerzystę. Zrobiliśmy krótki postój na siusianie. Do Kołbaskowa, dzięki wiatrowi tym razem w plecy utrzymywaliśmy prędkość ok. 35 km/h.
Za Kołbaskowem zaczął się długi podjazd i tam wyprzedził nas wspomniany rowerzysta. To chyba dodało mi sił, bo kiedy wjechałem na górkę i zobaczyłem go oddalającego się, postanowiłem go jednak dogonić. Udawało mi się utrzymywać prędkość 46 km/h...Daniel jechał razem ze mną. „Dopadliśmy” go przed Przecławiem :))) Wysoką prędkość utrzymywaliśmy aż do Ronda Hakena, gdzie zjechaliśmy na ścieżkę rowerową.
Tam już tylko krótki odcinek dzielił nas od celu (szkoda, że po drodze wpadła mi do oka jakaś żrąca mucha :/).
Mimo dystansu i tempa pod koniec – mordy jak widać mamy zadowolone.
Potem Daniel przepakował się, wziął prysznic, zapakował rower w samochód i wrócił do Nowej Soli.
Wszystko na razie zapowiada, że szykuje się super kompan i super wyprawa wielodniowa na wyspę Rugię szlakiem pomorskich Słowian.
Wszystkie zdjęcia z wyprawy znajdują się TUTAJ
Zdjęcia Daniela znajdują się TUTAJ
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
145.99 km (2.00 km teren), czas: 07:01 h, avg:20.81 km/h,
prędkość maks: 52.00 km/hTemperatura:23.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3017 (kcal)
K o m e n t a r z e
Wow, dwudniówka jak marzenie. Zdrowie to Wy macie! Widzę, że nawet jako-taki nastrój nie przeszkadza w machnięciu kolejnej 140-stki. Chyba zasługa tutaj także pani Hani. Prowiant musiał być pierwszej klasy :) A i pewnie widoki motywowały, w końcu to nie byle gdzie :)
PS. Kiedy na Rugię?
siwiutki - 11:51 poniedziałek, 26 kwietnia 2010 | linkuj
PS. Kiedy na Rugię?
siwiutki - 11:51 poniedziałek, 26 kwietnia 2010 | linkuj
Świetna wycieczka, relacja i fotki!
Serdecznie pozdrawiam :) niradhara - 19:39 poniedziałek, 19 kwietnia 2010 | linkuj
Serdecznie pozdrawiam :) niradhara - 19:39 poniedziałek, 19 kwietnia 2010 | linkuj
Jak widać trzeba cały czas podglądać co też nasi znajomi wykręcili, kiedy to ja zadowalam się 20 - 30 km , podczas gdy oni w tym czasie potrafią przejechać kilka razy tyle. Strasznie się rozkręciłeś, mnie niestety względy rodzinne ograniczają możliwość dłuższych wypraw. Barwny opis wycieczek plus urokliwe fotki - niezmiennie jestem pod wrażeniem. Miło, że się u mnie wpisałeś, bo bym mógł przeoczyć tę "perełkę" wycieczkową.
jotwu - 10:36 poniedziałek, 19 kwietnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!