- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Na Hackerle. Neverending story! :)))
Niedziela, 21 sierpnia 2016 | dodano: 21.08.2016Kategoria Szczecin i okolice, Wypadziki do Niemiec, Z Basią...
Dziś nie mogliśmy się zdecydować, czy jechać
na Szlak Bielika, czy...no dokąd?
W nocy lało, więc można było tam spodziewać się błota...czyli jak zwykle padło na Rieth, no z lekką odmianą.
Samochodem tym razem dojeżdżamy tylko do Hintersee i ... wracamy rowerami na Polską stronę, by pojechać trasą Dobieszczyn-Nowe Warpno.
Przed Nowym Warpnem skręcamy w lewo na drogę przez las wiodącą do Niemiec (do Rieth).
Dla niewtajemniczonych - do 1945 roku w okolicy biegła trasa kolejki wąskotorowej z Nowego Warpna do Stobna, którą po wojnie zniszczyli i rozkradli Rosjanie.
W Rieth oczywiście kierujemy się do znanego nam Imbissu na fiszbułę Hackerle. Wyprzedzamy parę niemieckich rowerzystów, a ci rzucają się za nami w pogoń. Czyżby czuli, że chcemy przed nimi stanąć w kolejce do okienka? ;)
Przeczucie mnie nie myliło. Stają tuż za nami po zamówienie. ;)
Dziś wysyłam Basię po fiszbuły, niech uczy się niemieckiego, a co? ;)
Niestety, lekcja okazuje się wyjątkowo krótka.
Pani widząc nas któryś tam już raz w tym roku pyta:
- Zwei mal Hackerle?
Jedyne co pozostaje odpowiedzieć, to...
- TAK! ;)))
No i zasiadamy.
Potem zamawiamy jeszcze domowe ciasto i kawę i dumamy, czy dokręcić jeszcze z 40 km przez Altwarp czy też wracać ledwie 8 km do samochodu w Hintersee.
Późna godzina powoduje, że wybieramy tę drugą opcję.
Wracając, zajeżdżamy jeszcze do mariny w Rieth.
Oczywiście tradycyjnie robię zdjęcia łódek.
Naszą uwagę przykuwa dziwny pawilon kołyszący się na wodzie.
Czyżby marinie przybył nowy obiekt usługowy?
Nie! Okazuje się, że jest to...pływający dom!
Z silnikiem, z klimatyzacją.
W środku kanapa, salon, na zewnątrz taras!
Przejeżdżamy przez miejscowość i ścieżką po dawnej trasie kolejki wracamy do Hintersee.
Nasza decyzja o powrocie okazuje się słuszna.
Spadają pierwsze krople przelotnego deszczu, na szczęście jedziemy pod drzewami i w zasadzie całkiem na sucho.
W oddali jednak słychać zbliżającą się burzę i widać groźne chmury.
W Ludwigshof sprawdzam inną opcję jazdy z Rieth tamże.
Chyba się da, wygląda to jak dobrze ubity szuterek.
Zrywamy jeszcze śliwki z przydrożnego drzewa i mkniemy do samochodu.
Kiedy jedziemy już samochodem przez Polskę, przedzieramy się w Tanowie przez ogromne kałuże po jakimś nieziemskim oberwaniu chmury.
My to naprawdę mamy szczęście z tą pogodą! ;)))
Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 723 (kcal)
W nocy lało, więc można było tam spodziewać się błota...czyli jak zwykle padło na Rieth, no z lekką odmianą.
Samochodem tym razem dojeżdżamy tylko do Hintersee i ... wracamy rowerami na Polską stronę, by pojechać trasą Dobieszczyn-Nowe Warpno.
Przed Nowym Warpnem skręcamy w lewo na drogę przez las wiodącą do Niemiec (do Rieth).
Dla niewtajemniczonych - do 1945 roku w okolicy biegła trasa kolejki wąskotorowej z Nowego Warpna do Stobna, którą po wojnie zniszczyli i rozkradli Rosjanie.
W Rieth oczywiście kierujemy się do znanego nam Imbissu na fiszbułę Hackerle. Wyprzedzamy parę niemieckich rowerzystów, a ci rzucają się za nami w pogoń. Czyżby czuli, że chcemy przed nimi stanąć w kolejce do okienka? ;)
Przeczucie mnie nie myliło. Stają tuż za nami po zamówienie. ;)
Dziś wysyłam Basię po fiszbuły, niech uczy się niemieckiego, a co? ;)
Niestety, lekcja okazuje się wyjątkowo krótka.
Pani widząc nas któryś tam już raz w tym roku pyta:
- Zwei mal Hackerle?
Jedyne co pozostaje odpowiedzieć, to...
- TAK! ;)))
No i zasiadamy.
Potem zamawiamy jeszcze domowe ciasto i kawę i dumamy, czy dokręcić jeszcze z 40 km przez Altwarp czy też wracać ledwie 8 km do samochodu w Hintersee.
Późna godzina powoduje, że wybieramy tę drugą opcję.
Wracając, zajeżdżamy jeszcze do mariny w Rieth.
Oczywiście tradycyjnie robię zdjęcia łódek.
Naszą uwagę przykuwa dziwny pawilon kołyszący się na wodzie.
Czyżby marinie przybył nowy obiekt usługowy?
Nie! Okazuje się, że jest to...pływający dom!
Z silnikiem, z klimatyzacją.
W środku kanapa, salon, na zewnątrz taras!
Przejeżdżamy przez miejscowość i ścieżką po dawnej trasie kolejki wracamy do Hintersee.
Nasza decyzja o powrocie okazuje się słuszna.
Spadają pierwsze krople przelotnego deszczu, na szczęście jedziemy pod drzewami i w zasadzie całkiem na sucho.
W oddali jednak słychać zbliżającą się burzę i widać groźne chmury.
W Ludwigshof sprawdzam inną opcję jazdy z Rieth tamże.
Chyba się da, wygląda to jak dobrze ubity szuterek.
Zrywamy jeszcze śliwki z przydrożnego drzewa i mkniemy do samochodu.
Kiedy jedziemy już samochodem przez Polskę, przedzieramy się w Tanowie przez ogromne kałuże po jakimś nieziemskim oberwaniu chmury.
My to naprawdę mamy szczęście z tą pogodą! ;)))
WESPRZYJ TWÓRCĘ
Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:
34 1140 2004 0000 3302 4854 3189
Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
35.65 km (10.00 km teren), czas: 02:04 h, avg:17.25 km/h,
prędkość maks: 27.00 km/hTemperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 723 (kcal)
K o m e n t a r z e
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!