- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Jesień w Siedlisku. Rower, kajak, marsz. Dzień 1.
Sobota, 25 października 2014 | dodano: 27.10.2014Kategoria Po Polsce, U przyjaciół ..., Z Basią...
Na zaproszenie Daniela i Magdy udaliśmy się z tzw. "rewizytą" ;))) do ich domku w Siedlisku pod Nową Solą.
Przyjechaliśmy w piątek wieczorem i wiadomo, że nie był to już czas na wycieczki, a raczej na wieczorne pogawędki i degustację produktów regionalnych :).
Jak zwykle przed każdym wyjazdem już ponad tydzień wcześniej odtańczyliśmy z Basią nasz "Taniec Słońca", aby zapewnić nam piękną i słoneczną pogodę na wycieczki.
Jak w 98% przypadków, tak i tym razem dzień powitał nas słońcem, ale także i temperaturą 4 st.C (jakoś nie pomyśleliśmy o tym w trakcie "Tańca" ;))).
Było w każdym razie "rześko"!
Oprócz słońca wita nas również dobroduszne psisko, czyli Forrest :).
Daniel przygotowuje swoje rowery i staje się naszym przewodnikiem po tych pięknych rejonach.
Basia jest nieco zdziwiona, że już na samym początku wjeżdżamy na leśne trakty (kto nas zna ten wie, że zasadniczo to jesteśmy asfaltofilami i błotofobami;))).
Tak naprawdę, to jest to bardzo łagodny początek.
Już po kilku kilometrach stwierdzamy, że jeżdżenie po terenie...znów nam się podoba (wcześniej w tym roku zakochaliśmy się w szutrówkach Suwalszczyzny).
Okoliczne lasy jesienią są tak piękne, że prawie każda droga jest fajna.
Ponieważ jednak od czasu do czasu odczuwamy brak asfaltu, uczynny gospodarz nawet to potrafi nam zorganizować ;).
Przez leśny kanał prowadzący do Odry przerzucony jest drewniany mostek.
Prawie jak w dżungli...
Ponieważ Daniel użyczył nam swoich trekkingów, sam zasuwa na mieszczuchu "Hercules", który prawdę mówiąc świetnie daje sobie radę w terenie.
Po przejechaniu przez Przyborów wjeżdżamy na tereny starorzecza Odry...kiedyś tu sobie płynęła, dziś jej stare zakola zamieniły się w stawki i jeziorka.
Droga urocza ;).
Naprawdę urocza! ;)
Dawne zakola Odry...
Na jednym z mostków natykamy się na taki oto napis:
To już drugi podobny w tym roku, na wcześniejszy (również z czerwca) natknęliśmy się w tym roku w trakcie zwiedzania Pałacu Paca w czasie pobytu na Suwalszczyźnie ;).
Ze starorzecza Daniel prowadzi nas w kierunku Siedliska "drogą" wiodącą po starym wale przeciwpowodziowym.
Widoki są niesamowite, zwłaszcza przy tak pięknej pogodzie i kolorowej jesieni.
W ten sposób docieramy do Siedliska nad obecny bieg rzeki Odry.
W tej części płynie ona całkiem wartko i mamy zamiar to jeszcze dziś wykorzystać ;).
Odstawiamy rowery do domu i z Danielem zaczynamy się przygotowywać do...spływu kajakowego ;))).
Pomysł może lekko szalony, bo jest już późne popołudnie a i temperatura nadal zachowuje swoją czterostopniową "rześkość", a przed nami 10 km rejsu :).
Czego jednak się nie robi dla przyjemności?
Daniel ładuje swój dmuchany kajak na dach swojego samochodu i...okazuje się, że zdechła elektryka lub akumulator :/.
Niezrażony tym Daniel zakłada mocowania do mojego samochodu, wrzucamy kajak i prosimy Basię, by pojechała z nami na miejsce startu, a potem zabrała samochód do Siedliska (a gdzie to miejsce startu jest...o tym za chwilę).
Przejeżdżamy jakieś 10 km na południe wzdłuż biegu Odry.
W pewnym momencie droga staje się wąska i się...kończy w lesie.
Nawracam jakoś pojazdem, zdejmujemy kajak, a Basia wraca z samochodem do domu.
Tymczasem przed nami jest ok. 0,6 km marszu z kajaczkiem i klamotami do miejsca, gdzie możemy go spuścić na wodę.
Start jest nieco utrudniony ze względu na wysoki stan wody i przychodzi nam startować z poziomu zalanej trawy, ale Daniel jest doświadczony i idzie gładko.
Teraz już możemy rozkoszować się malowniczymi widokami.
Wiosłować w zasadzie za wiele nie trzeba, bo nurt jest tu wartki.
Zbliża się jednak zmierzch i trudno mogłoby być wydobyć kajak na brzeg po ciemku.
Dodatkowo, spadająca poniżej 4 st.C temperatura skłania do mocnych pociągnięć wiosłami, by się rozgrzać.
Słońce właśnie zaczyna zachodzić...
Wiosłujemy mocniej i dopływamy na wysokość Bytomia Odrzańskiego.
Widoki fantastyczne, aż żal że te 2 godziny tak szybko minęły.
Kajak wyciągamy już przy szarówce (stąd marne zdjęcie) i zostawiamy w zagrodzie u wujka Daniela.
To jednak nie koniec naszej dzisiejszej aktywności fizycznej - przed nami nieco ponad 3 kilometry marszu przez las.
Na szczęście mam czołówkę, mamy lokalny izotonik i wędruje się przyjemnie.
Potem po powrocie do Siedliska jeszcze udajemy się do miejscowego sklepiku, by godnie zakończyć ten wspaniały dzień :).
Kiedy dziewczyny kładą się spać, to choć jest bardzo zimno, to my jeszcze siedzimy z Danielem przy ognisku i gawędzimy do godziny 1:30.
Temperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 380 (kcal)
Przyjechaliśmy w piątek wieczorem i wiadomo, że nie był to już czas na wycieczki, a raczej na wieczorne pogawędki i degustację produktów regionalnych :).
Jak zwykle przed każdym wyjazdem już ponad tydzień wcześniej odtańczyliśmy z Basią nasz "Taniec Słońca", aby zapewnić nam piękną i słoneczną pogodę na wycieczki.
Jak w 98% przypadków, tak i tym razem dzień powitał nas słońcem, ale także i temperaturą 4 st.C (jakoś nie pomyśleliśmy o tym w trakcie "Tańca" ;))).
Było w każdym razie "rześko"!
Oprócz słońca wita nas również dobroduszne psisko, czyli Forrest :).
Daniel przygotowuje swoje rowery i staje się naszym przewodnikiem po tych pięknych rejonach.
Basia jest nieco zdziwiona, że już na samym początku wjeżdżamy na leśne trakty (kto nas zna ten wie, że zasadniczo to jesteśmy asfaltofilami i błotofobami;))).
Tak naprawdę, to jest to bardzo łagodny początek.
Już po kilku kilometrach stwierdzamy, że jeżdżenie po terenie...znów nam się podoba (wcześniej w tym roku zakochaliśmy się w szutrówkach Suwalszczyzny).
Okoliczne lasy jesienią są tak piękne, że prawie każda droga jest fajna.
Ponieważ jednak od czasu do czasu odczuwamy brak asfaltu, uczynny gospodarz nawet to potrafi nam zorganizować ;).
Przez leśny kanał prowadzący do Odry przerzucony jest drewniany mostek.
Prawie jak w dżungli...
Ponieważ Daniel użyczył nam swoich trekkingów, sam zasuwa na mieszczuchu "Hercules", który prawdę mówiąc świetnie daje sobie radę w terenie.
Po przejechaniu przez Przyborów wjeżdżamy na tereny starorzecza Odry...kiedyś tu sobie płynęła, dziś jej stare zakola zamieniły się w stawki i jeziorka.
Droga urocza ;).
Naprawdę urocza! ;)
Dawne zakola Odry...
Na jednym z mostków natykamy się na taki oto napis:
To już drugi podobny w tym roku, na wcześniejszy (również z czerwca) natknęliśmy się w tym roku w trakcie zwiedzania Pałacu Paca w czasie pobytu na Suwalszczyźnie ;).
Ze starorzecza Daniel prowadzi nas w kierunku Siedliska "drogą" wiodącą po starym wale przeciwpowodziowym.
Widoki są niesamowite, zwłaszcza przy tak pięknej pogodzie i kolorowej jesieni.
W ten sposób docieramy do Siedliska nad obecny bieg rzeki Odry.
W tej części płynie ona całkiem wartko i mamy zamiar to jeszcze dziś wykorzystać ;).
Odstawiamy rowery do domu i z Danielem zaczynamy się przygotowywać do...spływu kajakowego ;))).
Pomysł może lekko szalony, bo jest już późne popołudnie a i temperatura nadal zachowuje swoją czterostopniową "rześkość", a przed nami 10 km rejsu :).
Czego jednak się nie robi dla przyjemności?
Daniel ładuje swój dmuchany kajak na dach swojego samochodu i...okazuje się, że zdechła elektryka lub akumulator :/.
Niezrażony tym Daniel zakłada mocowania do mojego samochodu, wrzucamy kajak i prosimy Basię, by pojechała z nami na miejsce startu, a potem zabrała samochód do Siedliska (a gdzie to miejsce startu jest...o tym za chwilę).
Przejeżdżamy jakieś 10 km na południe wzdłuż biegu Odry.
W pewnym momencie droga staje się wąska i się...kończy w lesie.
Nawracam jakoś pojazdem, zdejmujemy kajak, a Basia wraca z samochodem do domu.
Tymczasem przed nami jest ok. 0,6 km marszu z kajaczkiem i klamotami do miejsca, gdzie możemy go spuścić na wodę.
Start jest nieco utrudniony ze względu na wysoki stan wody i przychodzi nam startować z poziomu zalanej trawy, ale Daniel jest doświadczony i idzie gładko.
Teraz już możemy rozkoszować się malowniczymi widokami.
Wiosłować w zasadzie za wiele nie trzeba, bo nurt jest tu wartki.
Zbliża się jednak zmierzch i trudno mogłoby być wydobyć kajak na brzeg po ciemku.
Dodatkowo, spadająca poniżej 4 st.C temperatura skłania do mocnych pociągnięć wiosłami, by się rozgrzać.
Słońce właśnie zaczyna zachodzić...
Wiosłujemy mocniej i dopływamy na wysokość Bytomia Odrzańskiego.
Widoki fantastyczne, aż żal że te 2 godziny tak szybko minęły.
Kajak wyciągamy już przy szarówce (stąd marne zdjęcie) i zostawiamy w zagrodzie u wujka Daniela.
To jednak nie koniec naszej dzisiejszej aktywności fizycznej - przed nami nieco ponad 3 kilometry marszu przez las.
Na szczęście mam czołówkę, mamy lokalny izotonik i wędruje się przyjemnie.
Potem po powrocie do Siedliska jeszcze udajemy się do miejscowego sklepiku, by godnie zakończyć ten wspaniały dzień :).
Kiedy dziewczyny kładą się spać, to choć jest bardzo zimno, to my jeszcze siedzimy z Danielem przy ognisku i gawędzimy do godziny 1:30.
Rower:
Dane wycieczki:
19.95 km (15.00 km teren), czas: 02:30 h, avg:7.98 km/h,
prędkość maks: 25.00 km/hTemperatura:4.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 380 (kcal)
K o m e n t a r z e
Zabrakło mi po spływie kajakiem ... rozbicia namiotu. ;)
JA - 13:28 poniedziałek, 27 października 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!