- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Nowe Warpno i pościg za nikim...
Sobota, 5 kwietnia 2014 | dodano: 05.04.2014Kategoria Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS
Jak wtajemniczeni wiedzą, już wkrótce będzie miało wydarzenie, które w mojej opinii jest przedsięwzięciem karkołomnym, ale niech im się uda jak najlepiej.
Naprawdę dobrze im życzę, ale ja się na to nie piszę.
Otóż już niedługo na dwudniową wyprawę wokół Zalewu Szczecińskiego (najpierw przez Niemcy, powrót przez Polskę, ok. 265 km) wybiera się grupa rowerzystów.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest to grupa...150 osób (!!!) skrzyknięta poprzez fora rowerowe i Facebooka!
O takim przedsięwzięciu nigdy w swoim życiu nie słyszałem, a jeżdżę "prawie od urodzenia". Będę z uwagą obserwował to wydarzenie, bo naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, jak można okiełznać taką "Masę Krytyczną" (a na trasie zawsze trafi się guma, siusiu, jeść, słaba kondycja, awarie itp.) często zupełnie przypadkowych osób i jak taka grupa, nawet podzielona będzie spisywała się na drodze. W kwestiach formalnych się nie wypowiadam, podobno ten tłum ma zostać podzielony na 10 grupek po 15 osób w odstępach co 200 metrów (ilość dopuszczalna wg przepisów na drodze, gdy porusza się bez zgłoszenia imprezy Policji / Polizei). Nawet przy teoretycznym założeniu, że każda grupka to punkt, to długość całej kawalkady wyniesie...ok. 3 km !!!
Ponieważ osoby są często niedoświadczone, organizator wpadł na bardzo rozsądny pomysł i zorganizował dziś próbny wyjazd na ponad 100 km do Nowego Warpna z powrotem przez Niemcy, by "odsiać plewy" i zobaczyć jak to jest.
Zbiórka była o 9:30 na Głębokim lub 10:00 w Tanowie. Ja oczywiście się nie pchałem w to i chciałem wyjechać później...no może nie tak późno, bo w Tanowie byłem dopiero przed 11:00, więc mieli nade mną godzinę przewagi...troszkę mi się pospało dziś :))).
By ich dogonić, "osiodłałem" zabytkowego szosowego "Rosynanta" i ruszyłem w pościg.
Od Pilchowa starałem się nie schodzić z prędkością poniżej 30 km/h, ale i tak wiedziałem, że nie mam za dużych szans.
Liczyłem, że choć uda mi się ten tłumek zastać w Nowym Warpnie, więc na odcinku Dobieszczyn - Nowe Warpno podkręciłem do 32 km/h...niestety, nikt nie pojawiał się na horyzoncie :(.
Przed samym Nowym Warpnem natknąłem się na stojącego w lesie "Hombre" z jakimś młodym, ale nic nie wiedział o grupie.
Po dojechaniu na promenadę dowiedziałem się od pani w barze, że...ma dziś przyjechać grupa ok. 40 rowerzystów!
- Jak to przyjechać, nie widziałem nikogo po drodze? - zdziwiłem się.
- No tak powiedzieli trzej panowie na szosówkach, którzy tu byli...zresztą jeden zostawił bidon, oddałby pan ? - zapytała
- Ale ja ich nie znam, to jak ?
- O, tam jadą! - wskazała pani.
- Dobrze, to podgonię i dam im znać.
Na molo okazało się, że to "Jewti" z ekipą ścigaczy dojechał tu wcześniej, ale gdzie ta grupa?
Ponieważ "Jewti" polecił pyszny seromakowiec, więc cofnąłem się do knajpki i zamówiłem ciasto z kawą.
Faktycznie, znakomite, cena za komplet 11 zł.
Tymczasem grupka nadjechała...30 minut później.
Zbaraniałem.
Wyjechali godzinę wcześniej, a docierają pół godziny po mnie...tempo znaczy powalające.
Okazało się, że jechali równolegle do drogi dobieszczyńskiej nową szutrówką z Węgornika przez las co oznacza, że tak naprawdę z Tanowa ruszyli wyjątkowo późno, chyba gdy tam dojeżdżałem.
Mogłem spokojnie doturlać się spacerkiem, a nie "drzeć gumy" (średnia w Nowym Warpnie wyszła mi 28,32 km/h).
No dobrze, potraktujmy to jako trening.
Rybka nabita na lampę ;).
Grupka posnuła się po miasteczku i dano sygnał do powrotu.
- Zaraz, ja jeszcze na siusiu.
- O, to ja też...itp. itd.
W końcu tłumek się ruszył niemrawo, ale na tyle, że z Mirkiem "Srk" (który zabrał się na tę wycieczkę) pomknęliśmy szybko do przodu, by zaczekać przy zjeździe w las na piaszczystą drogę do Rieth (którą nie zamierzałem jechać).
Czekamy, czekamy...mija z 10 minut i nie widać nikogo.
Daliśmy im jeszcze 5 minut, a gdyby się nie pojawili, postanowiliśmy wracać szosą na Dobieszczyn.
W końcu jednak dotarli...ale nie wszyscy. Grupka 40 osób na odcinku ok. 4 km zdążyła się już poszarpać na mniejsze podgrupy.
Jestem pełen podziwu dla organizatorów, gdy wyobrażam sobie 150 osób przemierzających dystans 130 km...ale może to zbyt czarno widzę.
Niech wyjdzie im fajny wyjazd.
Grupa zagłębiła się w las, a ja ruszyłem do domu, bo dochodziła godzina 14:00 i nie chciałem późno wrócić do domu (ciekawe, o której wróciła "masa krytyczna" :))).
Już nie gnałem, troszkę donikąd mi się już nie spieszyło, a i sił było już jakby mniej (ponadto wczoraj skatowałem się na biegu z cross-fitem).
Za Dobieszczynem odbiłem dla odmiany na nową szutrówkę, którą lasami i przez Węgornik dojechałem do Tanowa.
Przed domem już mi się w ogóle nie chciało pedałować...
Temperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1594 (kcal)
Naprawdę dobrze im życzę, ale ja się na to nie piszę.
Otóż już niedługo na dwudniową wyprawę wokół Zalewu Szczecińskiego (najpierw przez Niemcy, powrót przez Polskę, ok. 265 km) wybiera się grupa rowerzystów.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest to grupa...150 osób (!!!) skrzyknięta poprzez fora rowerowe i Facebooka!
O takim przedsięwzięciu nigdy w swoim życiu nie słyszałem, a jeżdżę "prawie od urodzenia". Będę z uwagą obserwował to wydarzenie, bo naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, jak można okiełznać taką "Masę Krytyczną" (a na trasie zawsze trafi się guma, siusiu, jeść, słaba kondycja, awarie itp.) często zupełnie przypadkowych osób i jak taka grupa, nawet podzielona będzie spisywała się na drodze. W kwestiach formalnych się nie wypowiadam, podobno ten tłum ma zostać podzielony na 10 grupek po 15 osób w odstępach co 200 metrów (ilość dopuszczalna wg przepisów na drodze, gdy porusza się bez zgłoszenia imprezy Policji / Polizei). Nawet przy teoretycznym założeniu, że każda grupka to punkt, to długość całej kawalkady wyniesie...ok. 3 km !!!
Ponieważ osoby są często niedoświadczone, organizator wpadł na bardzo rozsądny pomysł i zorganizował dziś próbny wyjazd na ponad 100 km do Nowego Warpna z powrotem przez Niemcy, by "odsiać plewy" i zobaczyć jak to jest.
Zbiórka była o 9:30 na Głębokim lub 10:00 w Tanowie. Ja oczywiście się nie pchałem w to i chciałem wyjechać później...no może nie tak późno, bo w Tanowie byłem dopiero przed 11:00, więc mieli nade mną godzinę przewagi...troszkę mi się pospało dziś :))).
By ich dogonić, "osiodłałem" zabytkowego szosowego "Rosynanta" i ruszyłem w pościg.
Od Pilchowa starałem się nie schodzić z prędkością poniżej 30 km/h, ale i tak wiedziałem, że nie mam za dużych szans.
Liczyłem, że choć uda mi się ten tłumek zastać w Nowym Warpnie, więc na odcinku Dobieszczyn - Nowe Warpno podkręciłem do 32 km/h...niestety, nikt nie pojawiał się na horyzoncie :(.
Przed samym Nowym Warpnem natknąłem się na stojącego w lesie "Hombre" z jakimś młodym, ale nic nie wiedział o grupie.
Po dojechaniu na promenadę dowiedziałem się od pani w barze, że...ma dziś przyjechać grupa ok. 40 rowerzystów!
- Jak to przyjechać, nie widziałem nikogo po drodze? - zdziwiłem się.
- No tak powiedzieli trzej panowie na szosówkach, którzy tu byli...zresztą jeden zostawił bidon, oddałby pan ? - zapytała
- Ale ja ich nie znam, to jak ?
- O, tam jadą! - wskazała pani.
- Dobrze, to podgonię i dam im znać.
Na molo okazało się, że to "Jewti" z ekipą ścigaczy dojechał tu wcześniej, ale gdzie ta grupa?
Ponieważ "Jewti" polecił pyszny seromakowiec, więc cofnąłem się do knajpki i zamówiłem ciasto z kawą.
Faktycznie, znakomite, cena za komplet 11 zł.
Tymczasem grupka nadjechała...30 minut później.
Zbaraniałem.
Wyjechali godzinę wcześniej, a docierają pół godziny po mnie...tempo znaczy powalające.
Okazało się, że jechali równolegle do drogi dobieszczyńskiej nową szutrówką z Węgornika przez las co oznacza, że tak naprawdę z Tanowa ruszyli wyjątkowo późno, chyba gdy tam dojeżdżałem.
Mogłem spokojnie doturlać się spacerkiem, a nie "drzeć gumy" (średnia w Nowym Warpnie wyszła mi 28,32 km/h).
No dobrze, potraktujmy to jako trening.
Rybka nabita na lampę ;).
Grupka posnuła się po miasteczku i dano sygnał do powrotu.
- Zaraz, ja jeszcze na siusiu.
- O, to ja też...itp. itd.
W końcu tłumek się ruszył niemrawo, ale na tyle, że z Mirkiem "Srk" (który zabrał się na tę wycieczkę) pomknęliśmy szybko do przodu, by zaczekać przy zjeździe w las na piaszczystą drogę do Rieth (którą nie zamierzałem jechać).
Czekamy, czekamy...mija z 10 minut i nie widać nikogo.
Daliśmy im jeszcze 5 minut, a gdyby się nie pojawili, postanowiliśmy wracać szosą na Dobieszczyn.
W końcu jednak dotarli...ale nie wszyscy. Grupka 40 osób na odcinku ok. 4 km zdążyła się już poszarpać na mniejsze podgrupy.
Jestem pełen podziwu dla organizatorów, gdy wyobrażam sobie 150 osób przemierzających dystans 130 km...ale może to zbyt czarno widzę.
Niech wyjdzie im fajny wyjazd.
Grupa zagłębiła się w las, a ja ruszyłem do domu, bo dochodziła godzina 14:00 i nie chciałem późno wrócić do domu (ciekawe, o której wróciła "masa krytyczna" :))).
Już nie gnałem, troszkę donikąd mi się już nie spieszyło, a i sił było już jakby mniej (ponadto wczoraj skatowałem się na biegu z cross-fitem).
Za Dobieszczynem odbiłem dla odmiany na nową szutrówkę, którą lasami i przez Węgornik dojechałem do Tanowa.
Przed domem już mi się w ogóle nie chciało pedałować...
Rower:Rosynant
Dane wycieczki:
102.30 km (5.00 km teren), czas: 04:09 h, avg:24.65 km/h,
prędkość maks: 39.00 km/hTemperatura:11.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1594 (kcal)
K o m e n t a r z e
Słuszne spostrzeżenia Misiacz... ja też gorąco im kibicuję, bo to fajna inicjatywa, ale równie mocno współczuję... z pomocą kilku osób prowadziłem grupę kilkudziesięciu osób na tour de Natur do Schwedt, gdzie tempo, dystans i liczba osób była dużo mniejsza i nie obyło się bez rozszarpania grupy, mimo że większość trasy jechaliśmy całością... 10 grup po 15 osób, trzymanie odstępów, tempa... toż to jakaś masakra... no i strasznie wydłuża czas przejazdu... na ich miejscu załatwiłbym eskortę Policji i jechał całością, będzie bezpieczniej i przede wszystkim szybciej... :)
TandemYogi - 20:17 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
Cytat: "wolno jadących będziemy roztrzeliwać po drodze, maruderów zostawiać na niemieckiej ziemi, czyli słowem no mercy..."
W myśl zasady: "kto nie jedzie z nami, ten ginie" ;) Gryf - 18:24 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
W myśl zasady: "kto nie jedzie z nami, ten ginie" ;) Gryf - 18:24 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
z tego co wiem impreza masowa jest powyżej 500 osób, 150 jest do ogarnięcia...
coolertrans - 18:19 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
Bo 150 osobowa wycieczka to jest duza wycieczka :) MIsiaczu :) pojadą dojadą i będą mile wspominać. Ale mnie co innego cieszy a mianowicie to że przejechałeś ponad stówkę ;) i tak trzymaj klego. Jeszcze troche i bedziesz gotów żeby z nami jezdzić hehehehehehehe Żartuję heheheh a ja jeszcze długo nie bede gotów żeby z Toba biegac :)
jurektc - 13:51 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
Paweł masz szczęście że dopiero przed domem nie chciało ci się pedałować :)
Trendix - 09:24 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
Widzisz Misiaczu, jest to normalna wycieczka rowerowa, na jaką często my się skrzykujemy, tylko różni się tym, ze "organizator" zamówił nocleg ze śniadaniem dla chętnych na półmetku. Każdy z uczestników odpowiada sam za siebie. Fakt, ze zapewne nie spodziewał się takiej ilości osób. Więc nie rozumiem, dlaczego wciąż rozlicza się "organizatora" za ten pomysł. Kto będzie przyszykowany ten dojedzie, a inni będą wykonywać "telefon na przyjaciela" ;)
Rowerzystka - 07:17 niedziela, 6 kwietnia 2014 | linkuj
wolno jadących będziemy roztrzeliwać po drodze, maruderów zostawiać na niemieckiej ziemi, czyli słowem no mercy...
coolertrans - 21:07 sobota, 5 kwietnia 2014 | linkuj
No, też jestem ciekaw jak to będzie. Rok temu było z 40 osób i grupa się rwała, dużo czekania na pozostałych. Organizator chyba nie spodziewał się takich tłumów :)
rammzes - 20:09 sobota, 5 kwietnia 2014 | linkuj
Jak to możliwe, że wyjechałeś po grupie, a przyjechałeś przed nią, nie mijając peletonu po drodze? Jechałeś inną trasą?
ivoncja - 19:18 sobota, 5 kwietnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!