- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Seta z rana jak śmietana?
Niedziela, 19 stycznia 2014 | dodano: 19.01.2014Kategoria Szczecin i okolice
Jak się okazuje - niekoniecznie.
Jeśli ktokolwiek jeszcze zagląda na tego bloga (bo po cóż by tu tak naprawdę zaglądać, skoro prawie nie jeżdżę), to wie, że jakąś sensowną dłuższą wycieczkę zrobiłem wieki temu...no nie ma tu ostatnio co czytać, fakt.
Jakoś tak skupiłem się na bieganiu, a rower ostatnio służy wyłącznie tzw. "wyjazdom użytkowym".
"Monter" z "Jaszkiem" ogłosili wypad do Nowego Warpna i miałem plan się zabrać, bo ostatnio usłyszałem pogłoskę, że w Nowym Warpnie-Karsznie w kościele (obok kościoła?) znajduje się tzw. czakram Ziemi, czyli miejsce mocy. Miałem chęć to sprawdzić, a jeśli już tam faktycznie jest, to czemu by nie podładować akumulatorów? ;)
Sęk w tym, że wczoraj szaleliśmy na imprezie tanecznej w "Starej Komendzie" do godziny 1:00 w nocy, a i nie ma co ukrywać, że to nie jogurtem się tam raczyliśmy ;).
Wstałem w miarę wcześnie, ale okazało się, że nie na tyle wcześnie, by zdążyć na Głębokie na miejsce zbiórki na 10:00, więc dałem sobie od razu spokój z gonieniem grupy tym bardziej, że forma moja wydała mi się co najmniej podejrzana, czyli jak to po naszemu mówią "noga nie podawała". Wiadomo, nocne szaleństwo mogło mieć wpływ, ale liczyłem, że się rozkręcę.
Pogoda smętna była niemiłosiernie, a wiatr momentami próbował urwać głowę, do tego panował przenikliwy wilgotny ziąb, typowy dla temperatury 0 st.C (o wiele przyjemniej jedzie się w -10 st.C).
Dojeżdżając do Głębokiego zacząłem się zastanawiać, czy tam nie zawrócić, ale po pożarciu batonika postanowiłem jechać dalej.
Mimo wszystko, coś było nie tak. Na odcinku Pilchowo-Tanowo zwykle jadę ok. 30 km/h, a teraz mimo wiatru w plecy...25 km/h. Chyba wyćwiczone mięśnie biegacza okazały się niezbyt pomocne, gdy ich partie rowerowe są mocno zastałe. Pozostało snuć się w takim tempie, na jakie pozwalała kondycja.
Niedaleko za Tanowem zatrzymałem się na krótki popas i troszkę cieplej się ubrać, bo ziąb dobierał się do zadu, do stóp również, dlatego wciągnąłem ochraniacze na buty.
Jeszcze przed Dobieszczynem spotkałem kolegę Mirka "Srk23", który robił małą rundkę przez Dobrą. Pogadaliśmy dosłownie chwilę i każdy ruszył dalej.
W połowie drogi między Dobieszczynem, a Nowym Warpnem odebrałem telefon od "Montera", który z ekipą już zawracał w kierunku Szczecina.
Spotkaliśmy się niedaleko krzyżówki, był tam jeszcze "Hubi", "Peio"...i kilka innych osób, ale jakoś nie spamiętałem, bo prawie w biegu się witaliśmy.
Nie zawróciłem z nimi, bo chciałem dotrzeć do kościoła w Karsznie, zresztą i tak bym zamulał towarzystwu średnią z moją dzisiejszą (nie)dyspozycją.
Malutki kościół sam w sobie wygląda bardzo ciekawe, niestety był zamknięty i przyszło mi tylko obejść go dookoła i węszyć, z której strony wydobywa się moc ;))).
Jak na mój nos, to z części środkowej z prawej strony od wejścia, ale lepiej takie rzeczy pozostawię ludziom o poważnych talentach paranormalnych.
Jak wielu rowerzystów wie, Nowe Warpno zbudowało słynną już na całą Polskę ścieżkę rowerową i to z asfaltu.
Dlaczego słynną? Ano dlatego, że jakiś geniusz postanowił co kilkaset metrów postawić barierki przejazdowe, pomiędzy którymi...nie dało się przejechać.
Po tym, jak cały Internet "darł łacha" z tego idiotycznego pomysłu, barierki usunięto...
...ale nie wszystkie ;).
Oto przykład "geniuszu" projektanta:
- wjazd na ścieżkę pod ostry krawężnik
- słynne już barierki
Po dojechaniu do miasteczka udałem się na malowniczy rynek, gdzie nadal trwają święta, stoi ładna choinka, a dzieci straszy bałwan bez głowy...
Może to ten dzisiejszy wicher mu łeb urwał ? ;)
Potem objechałem promenadę, wjechałem na wieżę widokową, objechałem kościół i zapukałem w okienko domu, gdzie mieszka nasza osiedlowa bibliotekarka, która zaprosiła mnie na herbatę przy okazji pobytu w Nowym Warpnie (swoją drogą, to musi bardzo kochać swoją pracę, by codziennie pokonywać 100 km na dojazdy).
Z zaproszenia dziś nie skorzystałem, bo chciałem być w domu przed zmrokiem, więc po krótkiej rozmowie ruszyłem w drogę...tym razem żarty się skończyły, bo wiatr bardzo przeszkadzał.
Forma falowała...raz moc...raz odcięcie mocy...nie chciało mi się już jechać, więc po prostu toczyłem się, robiąc co jakiś czas przerwę na coś słodkiego i herbatę z termosu.
Do domu dojechałem tą samą trasą, zmęczony jakbym znów pobił jakiś rekord dystansu, a tu raptem skromna stówka z dość mizerną średnią.
Cóż, tak to jest, gdy tylko na "Fińczyku" ostatnio jeździ się tylko na zakupy i do pracy, a siodełko w wycieczkowym KTM-ie zdążyło zacząć pokrywać się pleśnią ;).
Ale...jest mam nadzieję przełom, pierwsza poważniejsza wycieczka i pierwsza stówka za mną!
Jeśli ktokolwiek jeszcze zagląda na tego bloga (bo po cóż by tu tak naprawdę zaglądać, skoro prawie nie jeżdżę), to wie, że jakąś sensowną dłuższą wycieczkę zrobiłem wieki temu...no nie ma tu ostatnio co czytać, fakt.
Jakoś tak skupiłem się na bieganiu, a rower ostatnio służy wyłącznie tzw. "wyjazdom użytkowym".
"Monter" z "Jaszkiem" ogłosili wypad do Nowego Warpna i miałem plan się zabrać, bo ostatnio usłyszałem pogłoskę, że w Nowym Warpnie-Karsznie w kościele (obok kościoła?) znajduje się tzw. czakram Ziemi, czyli miejsce mocy. Miałem chęć to sprawdzić, a jeśli już tam faktycznie jest, to czemu by nie podładować akumulatorów? ;)
Sęk w tym, że wczoraj szaleliśmy na imprezie tanecznej w "Starej Komendzie" do godziny 1:00 w nocy, a i nie ma co ukrywać, że to nie jogurtem się tam raczyliśmy ;).
Wstałem w miarę wcześnie, ale okazało się, że nie na tyle wcześnie, by zdążyć na Głębokie na miejsce zbiórki na 10:00, więc dałem sobie od razu spokój z gonieniem grupy tym bardziej, że forma moja wydała mi się co najmniej podejrzana, czyli jak to po naszemu mówią "noga nie podawała". Wiadomo, nocne szaleństwo mogło mieć wpływ, ale liczyłem, że się rozkręcę.
Pogoda smętna była niemiłosiernie, a wiatr momentami próbował urwać głowę, do tego panował przenikliwy wilgotny ziąb, typowy dla temperatury 0 st.C (o wiele przyjemniej jedzie się w -10 st.C).
Dojeżdżając do Głębokiego zacząłem się zastanawiać, czy tam nie zawrócić, ale po pożarciu batonika postanowiłem jechać dalej.
Mimo wszystko, coś było nie tak. Na odcinku Pilchowo-Tanowo zwykle jadę ok. 30 km/h, a teraz mimo wiatru w plecy...25 km/h. Chyba wyćwiczone mięśnie biegacza okazały się niezbyt pomocne, gdy ich partie rowerowe są mocno zastałe. Pozostało snuć się w takim tempie, na jakie pozwalała kondycja.
Niedaleko za Tanowem zatrzymałem się na krótki popas i troszkę cieplej się ubrać, bo ziąb dobierał się do zadu, do stóp również, dlatego wciągnąłem ochraniacze na buty.
Jeszcze przed Dobieszczynem spotkałem kolegę Mirka "Srk23", który robił małą rundkę przez Dobrą. Pogadaliśmy dosłownie chwilę i każdy ruszył dalej.
W połowie drogi między Dobieszczynem, a Nowym Warpnem odebrałem telefon od "Montera", który z ekipą już zawracał w kierunku Szczecina.
Spotkaliśmy się niedaleko krzyżówki, był tam jeszcze "Hubi", "Peio"...i kilka innych osób, ale jakoś nie spamiętałem, bo prawie w biegu się witaliśmy.
Nie zawróciłem z nimi, bo chciałem dotrzeć do kościoła w Karsznie, zresztą i tak bym zamulał towarzystwu średnią z moją dzisiejszą (nie)dyspozycją.
Malutki kościół sam w sobie wygląda bardzo ciekawe, niestety był zamknięty i przyszło mi tylko obejść go dookoła i węszyć, z której strony wydobywa się moc ;))).
Jak na mój nos, to z części środkowej z prawej strony od wejścia, ale lepiej takie rzeczy pozostawię ludziom o poważnych talentach paranormalnych.
Jak wielu rowerzystów wie, Nowe Warpno zbudowało słynną już na całą Polskę ścieżkę rowerową i to z asfaltu.
Dlaczego słynną? Ano dlatego, że jakiś geniusz postanowił co kilkaset metrów postawić barierki przejazdowe, pomiędzy którymi...nie dało się przejechać.
Po tym, jak cały Internet "darł łacha" z tego idiotycznego pomysłu, barierki usunięto...
...ale nie wszystkie ;).
Oto przykład "geniuszu" projektanta:
- wjazd na ścieżkę pod ostry krawężnik
- słynne już barierki
Po dojechaniu do miasteczka udałem się na malowniczy rynek, gdzie nadal trwają święta, stoi ładna choinka, a dzieci straszy bałwan bez głowy...
Może to ten dzisiejszy wicher mu łeb urwał ? ;)
Potem objechałem promenadę, wjechałem na wieżę widokową, objechałem kościół i zapukałem w okienko domu, gdzie mieszka nasza osiedlowa bibliotekarka, która zaprosiła mnie na herbatę przy okazji pobytu w Nowym Warpnie (swoją drogą, to musi bardzo kochać swoją pracę, by codziennie pokonywać 100 km na dojazdy).
Z zaproszenia dziś nie skorzystałem, bo chciałem być w domu przed zmrokiem, więc po krótkiej rozmowie ruszyłem w drogę...tym razem żarty się skończyły, bo wiatr bardzo przeszkadzał.
Forma falowała...raz moc...raz odcięcie mocy...nie chciało mi się już jechać, więc po prostu toczyłem się, robiąc co jakiś czas przerwę na coś słodkiego i herbatę z termosu.
Do domu dojechałem tą samą trasą, zmęczony jakbym znów pobił jakiś rekord dystansu, a tu raptem skromna stówka z dość mizerną średnią.
Cóż, tak to jest, gdy tylko na "Fińczyku" ostatnio jeździ się tylko na zakupy i do pracy, a siodełko w wycieczkowym KTM-ie zdążyło zacząć pokrywać się pleśnią ;).
Ale...jest mam nadzieję przełom, pierwsza poważniejsza wycieczka i pierwsza stówka za mną!
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
100.23 km (0.00 km teren), czas: 04:51 h, avg:20.67 km/h,
prędkość maks: 35.00 km/hTemperatura:0.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 2142 (kcal)
K o m e n t a r z e
Witaj w Klubie :-))) Jakoś wcześniej Misiacze-Rowerzyści w tym roku obudziły się z zimowego snu :-0
iskiereczka74 - 11:49 czwartek, 23 stycznia 2014 | linkuj
Nigdzie nie znalazłem informacji potwierdzającej, że w Karsznie znajduje się czakram.
jotwu - 14:21 środa, 22 stycznia 2014 | linkuj
Nam niewiele wyższa średnia wyszła. A ja miałem 20km na liczniku mniej. Powrót to faktycznie była mordęga z tym wiatrem. Kościółek widziałem już wielokrotnie, sporo zdjęć, ale dopiero teraz na Twoich widzę, że on jakiś nieforemny jest i ta wieża... musiała kiedyś wyglądać inaczej.
Hubi75 - 07:33 poniedziałek, 20 stycznia 2014 | linkuj
A jednak można .
I pomyśleć że ja , żeby zaliczyć setkę to potrzebuję trzech wycieczek. siwobrody - 22:52 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
I pomyśleć że ja , żeby zaliczyć setkę to potrzebuję trzech wycieczek. siwobrody - 22:52 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Mogli się też o łagodne wjazdy na tą ścieżkę postarać, no ale to już za dużo żądam...
benasek - 21:31 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Wiem jakie były dziś warunki jazdy, stąd też Twoja "setka" budzi mój szczególny podziw zwłaszcza, iż została osiągnięta bez treningów i po imprezie.
jotwu - 20:35 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Bibliotekarka to faktycznie chyba prawdziwa pasjonatka. ;) Gratuluję setuchny.
michuss - 20:14 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Przyłączę się do wypowiedzi "Spinki", jak na dwukrotnie większy dystans, który dzisiaj ja pokonałem to średnią masz bardzo dobrą tym bardziej że w drodze powrotnej wiatr naprawdę łeb urywał.
srk23 - 20:01 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Czyli to ładowanie energii przy kościółku nic nie dało ?? ;)
Trendix - 19:51 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Zwracam honor. Jeździsz na rowerze. Ta " stówka" to w porównaniu do Twoich ostatnich jednocyferkowych dystansów jest na serio dobrym wynikiem.
Spinka - 19:43 niedziela, 19 stycznia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!