- Kategorie:
- Archiwalne wyprawy.5
- Drawieński Park Narodowy.29
- Francja.9
- Holandia 2014.6
- Karkonosze 2008.4
- Kresy wschodnie 2008.10
- Mazury na rowerze teściowej.19
- Mazury-Suwalszczyzna 2014.4
- Mecklemburgische Seenplatte.12
- Po Polsce.54
- Rekordy Misiacza (pow. 200 km).13
- Rowery Europy.15
- Rugia 2011.15
- Rugia od 2010....31
- Spreewald (Kraina Ogórka).4
- Szczecin i okolice.1382
- Szczecińskie Rajdy BS i RS.212
- U przyjaciół ....46
- Wypadziki do Niemiec.323
- Wyprawa na spływ tratwami 2008.4
- Wyprawa Oder-Neisse Radweg 2012.7
- Wyprawy na Wyspę Uznam.12
- Z Basią....230
- Z cyborgami z TC TEAM :))).34
Z tatą na Święto Pieczonego Ziemniaka w Stawnie koło Goleniowa.
Niedziela, 6 października 2013 | dodano: 06.10.2013Kategoria Szczecin i okolice
Pokonując lenia nawet sprawnie zebrałem się na dzisiejszy wyjazd z tatą na Święto Pieczonego Ziemniaka organizowane przez szczecińskie i goleniowskie kluby turystyki rowerowej w Stawnie koło Goleniowa.
Ja planowałem zabrać się z moim ex-klubem "Jantarowe Szlaki"...ale w sumie to raczej ja jestem ex a nie klub, bo klub istnieje nadal, a to ja już formalnie do niego nie należę. Tata wciąż czynnie się tam udziela.
Zbiórka miała być o 9:30 na ul. Dworcowej przed siedzibą klubu, ale nikogo tam nie zastałem.
Pomyślałem, że już ruszyli, więc szybko pognałem w stronę Dąbia, gdzie ustalony był drugi punkt spotkania.
Mimo że trzymałem 27-30 km/h, aż do Dąbia na nikogo się nie natknąłem, a powinienem tym bardziej, że w klubie jeżdżą teraz głównie seniorzy i to w turystycznym tempie.
W Dąbiu zastałem tylko tatę i jeszcze jednego kolegę, nie ma co, ale frekwencja ;).
Tata w ogóle sprytnie dostał się z Mierzyna do Dąbia, bo wsiadł na pętli ósemki do tramwaju wraz z rowerem i dojechał aż na Basen Górniczy, bo w sumie bez sensu było tłuc się przez całe miasto.
W Dąbiu okazało się, że zbiórka owszem była, ale rowerzyści wraz z rowerami wleźli sobie do wnętrza klubu, stąd pustki, które zastałem na zewnątrz.
Po kilkunastu minutach faktycznie, dojechała grupa składająca się z...dwóch rowerzystów.
Tłumy powalające ;))).
Ruszyliśmy więc w 5 rowerów w kierunku Pucic.
Za Dąbiem budowany jest węzeł drogowy, z którego będzie można dostać się na autostradę, rondo już gotowe.
Tata coś tam mówił, że dziś kondycji nie ma, ale z miny tego nie widać.
Przyczynę tego rzekomego braku kondycji odkryłem w Sławnie
Po drodze minęliśmy kolejną parę zmierzającą w stronę Sławna.
W Kliniskach, gdy wjeżdżaliśmy grupą na przejazd kolejowy zaczęło migać czerwone światło, a tata nie wiadomo czemu stanął jak wryty, podczas gdy grupa pojechała dalej.
Przyszło mi czekać na niego 10 minut, nie wiadomo po co zamykają przejaz w Kliniskach, gdy pociąg wyjeżdża z Goleniowa :/.
Grupy już nie było, więc do Stawna dojechaliśmy we dwójkę.
Na miejscu okazało się, że jest całkiem sporo rowerzystów z Goleniowa i ze Szczecina, być może skądinąd też ;).
Tam też oddkryłem przyczynę zmęczenia taty.
Opony były miękkie jak rozmiękłe grzyby ;).
Wystarczyło nabić powietrza jak należy, a forma "sama" wróciła ;).
Ziemniaczki się dopiekały...
...a ja z tatą poszedłem na pobliską wieżę widokową.
Po godzinie 13:00 we dwójkę zawinęliśmy się z imprezy i ruszyliśmy z powrotem do Szczecina.
Gdy staliśmy za Załomiem w Alei Dębów Szypułkowych, zatrąbił do nas samochód, przysiągłbym, że taki sam jak Jarka "Gadzika", ale cóż on miałby tam robić w samochodzie?
Zbliżając się do Dąbia zauważyłem, że jedziemy trasą jednego z wielu w Europie odcinków Szlaku Jakubowego, z których wszystkie prowadzą do Santiago de Compostella w hiszpańskiej Galicji.
Symbolem jest charakterystyczna muszla.
Po drodze zajechaliśmy na chwilę nad jezioro Dąbie...
...oraz sprawdzić, jak się ma w ten jesienny czas łódź mojego brata, bardziej znanego jako Tata "Krysiorka" ;))).
Na razie buja się smętnie na wodzie, trzeba ją wywlec na stały ląd na zimowanie, no chyba, że ktoś ma jeszcze chęć popływać nią po Międzyodrzu, więc jakby co, to kontakt jest w linku powyżej.
Na Basenie Górniczym tata ponownie wsiadł do tramwaju, a ja rowerkiem ruszyłem już sam w stronę domu.
Przyznam, że ta nowa ścieżka rowerowa jest jak dla mnie całkiem niezła.
Aaaaa, gdy ja fotografowałem tatę na kładce, zatrąbił do mnie kolejny przejeżdżający samochód, ale tym razem po logo wiedziałem, że na pewno był to "Jaszek" ;).
Mimo że pogoda była smętna, a trasa w te i we w te powtarzalna, to bardzo mi się podobała dzisiejsza wycieczka.
:)
Temperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1420 (kcal)
Ja planowałem zabrać się z moim ex-klubem "Jantarowe Szlaki"...ale w sumie to raczej ja jestem ex a nie klub, bo klub istnieje nadal, a to ja już formalnie do niego nie należę. Tata wciąż czynnie się tam udziela.
Zbiórka miała być o 9:30 na ul. Dworcowej przed siedzibą klubu, ale nikogo tam nie zastałem.
Pomyślałem, że już ruszyli, więc szybko pognałem w stronę Dąbia, gdzie ustalony był drugi punkt spotkania.
Mimo że trzymałem 27-30 km/h, aż do Dąbia na nikogo się nie natknąłem, a powinienem tym bardziej, że w klubie jeżdżą teraz głównie seniorzy i to w turystycznym tempie.
W Dąbiu zastałem tylko tatę i jeszcze jednego kolegę, nie ma co, ale frekwencja ;).
Tata w ogóle sprytnie dostał się z Mierzyna do Dąbia, bo wsiadł na pętli ósemki do tramwaju wraz z rowerem i dojechał aż na Basen Górniczy, bo w sumie bez sensu było tłuc się przez całe miasto.
W Dąbiu okazało się, że zbiórka owszem była, ale rowerzyści wraz z rowerami wleźli sobie do wnętrza klubu, stąd pustki, które zastałem na zewnątrz.
Po kilkunastu minutach faktycznie, dojechała grupa składająca się z...dwóch rowerzystów.
Tłumy powalające ;))).
Ruszyliśmy więc w 5 rowerów w kierunku Pucic.
Za Dąbiem budowany jest węzeł drogowy, z którego będzie można dostać się na autostradę, rondo już gotowe.
Tata coś tam mówił, że dziś kondycji nie ma, ale z miny tego nie widać.
Przyczynę tego rzekomego braku kondycji odkryłem w Sławnie
Po drodze minęliśmy kolejną parę zmierzającą w stronę Sławna.
W Kliniskach, gdy wjeżdżaliśmy grupą na przejazd kolejowy zaczęło migać czerwone światło, a tata nie wiadomo czemu stanął jak wryty, podczas gdy grupa pojechała dalej.
Przyszło mi czekać na niego 10 minut, nie wiadomo po co zamykają przejaz w Kliniskach, gdy pociąg wyjeżdża z Goleniowa :/.
Grupy już nie było, więc do Stawna dojechaliśmy we dwójkę.
Na miejscu okazało się, że jest całkiem sporo rowerzystów z Goleniowa i ze Szczecina, być może skądinąd też ;).
Tam też oddkryłem przyczynę zmęczenia taty.
Opony były miękkie jak rozmiękłe grzyby ;).
Wystarczyło nabić powietrza jak należy, a forma "sama" wróciła ;).
Ziemniaczki się dopiekały...
...a ja z tatą poszedłem na pobliską wieżę widokową.
Po godzinie 13:00 we dwójkę zawinęliśmy się z imprezy i ruszyliśmy z powrotem do Szczecina.
Gdy staliśmy za Załomiem w Alei Dębów Szypułkowych, zatrąbił do nas samochód, przysiągłbym, że taki sam jak Jarka "Gadzika", ale cóż on miałby tam robić w samochodzie?
Zbliżając się do Dąbia zauważyłem, że jedziemy trasą jednego z wielu w Europie odcinków Szlaku Jakubowego, z których wszystkie prowadzą do Santiago de Compostella w hiszpańskiej Galicji.
Symbolem jest charakterystyczna muszla.
Po drodze zajechaliśmy na chwilę nad jezioro Dąbie...
...oraz sprawdzić, jak się ma w ten jesienny czas łódź mojego brata, bardziej znanego jako Tata "Krysiorka" ;))).
Na razie buja się smętnie na wodzie, trzeba ją wywlec na stały ląd na zimowanie, no chyba, że ktoś ma jeszcze chęć popływać nią po Międzyodrzu, więc jakby co, to kontakt jest w linku powyżej.
Na Basenie Górniczym tata ponownie wsiadł do tramwaju, a ja rowerkiem ruszyłem już sam w stronę domu.
Przyznam, że ta nowa ścieżka rowerowa jest jak dla mnie całkiem niezła.
Aaaaa, gdy ja fotografowałem tatę na kładce, zatrąbił do mnie kolejny przejeżdżający samochód, ale tym razem po logo wiedziałem, że na pewno był to "Jaszek" ;).
Mimo że pogoda była smętna, a trasa w te i we w te powtarzalna, to bardzo mi się podobała dzisiejsza wycieczka.
:)
Rower:KTM Life Space
Dane wycieczki:
69.26 km (1.00 km teren), czas: 03:40 h, avg:18.89 km/h,
prędkość maks: 42.00 km/hTemperatura:13.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 1420 (kcal)
K o m e n t a r z e
A tam nie można trąbić, kto bogatemu zabroni? ;) Przyzwoity dystans, ale nie dla Misiacza...
Spinka - 08:06 poniedziałek, 7 października 2013 | linkuj
Jak zwykle barwny i ciekawy opis wycieczki, no a do tego znakomite zdjęcia.
jotwu - 07:22 poniedziałek, 7 października 2013 | linkuj
ale na miśki przecież nie mozna trąbić ! :))))
tunislawa - 19:52 niedziela, 6 października 2013 | linkuj
Też mówię że nie ma to jak pojechać na pieczone ziemniaki .
siwobrody - 18:48 niedziela, 6 października 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!