MisiaczROWER - MOJA PASJA - BLOG

avatar Misiacz
Szczecin

Informacje

pawel.lyszczyk@gmail.com

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

free counters

WESPRZYJ TWÓRCĘ

Jeżeli podobają Ci się moje wpisy, uzyskałeś cenne informacje, zaoszczędziłeś na przewodniku czy na czasie, możesz wesprzeć ich twórcę dobrowolną wpłatą na konto:

34 1140 2004 0000 3302 4854 3189

Odbiorca: Paweł Łyszczyk. Tytuł przelewu: "Darowizna".

MOJE ROWERY

KTM Life Space 35299 km
Prophete Touringstar 200 km
Fińczyk 4707 km
Toffik 155 km
Bobik
ŁUCZNIK 1962 30 km
Rosynant 12280 km
Koza 10630 km

Znajomi

wszyscy znajomi(96)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Misiacz.bikestats.pl

Wpisy chronologicznie

Polecane linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:301.56 km (w terenie 13.00 km; 4.31%)
Czas w ruchu:10:57
Średnia prędkość:20.93 km/h
Maksymalna prędkość:41.00 km/h
Suma kalorii:5458 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:25.13 km i 5h 28m
Więcej statystyk

200 km przez الجمهورية الإسلامية في ألمانيا

Sobota, 3 października 2015 | dodano: 04.10.2015Kategoria Rekordy Misiacza (pow. 200 km), Szczecin i okolice, Szczecińskie Rajdy BS i RS, Wypadziki do Niemiec, Z cyborgami z TC TEAM :)))
Mało w tym roku jeżdżę, dystansy jakieś głównie relaksacyjne i ani w głowie mi nie postało, żeby przejechać jednego dnia coś większego.
Tymczasem pokusa nadeszła ze strony Jurka i Jarka "Gadzika" i zaprosili mnie na 220 km wycieczkę ze Szczecina przez Niemcy aż za Hohenwuztzen i z powrotem. Jazda z tymi panami to proszenie się o zakatowanie na własne życzenie, a jednak...rozważałem ten pomysł ;). Nawet nastawiłem budzik na 4:30, by stawić się na zbiórce na Moście Długim na 6:00, ale organizm skorygował moje plany. O 4:30 pacnąłem budzik łapą i oddałem się spaniu.
Obudziłem się zupełnie naturalnie o 5:30 i uznałem, że jednak jadę.
Najwyżej spotkamy się na trasie, gdy będą zawracać, a tym samym pojadę sam i uratuję życie. :)))
Ruszam o godzinie 7:07. Na trawie już szron, choć to październik, końcówka kładki niknie we mgle.

Moja zabytkowa szosówka z roku 1978 naprawdę żwawo pomyka przez mgłę w stronę granicy, na liczniku widzę głównie prędkości w zakresie od 25-30 km/h.
Dobrze, że mam silną lampę z tyłu i kierowcy mogą mnie widzieć.

Wreszcie docieram do granicy z الجمهورية الإسلامية في ألمانيا.

Mgła i przymrozek nadal się utrzumują.
Trasa do Staffelde to dziś magiczny widok.

W ogóle to czuję się jak na wielkim lotnisku, bo obok na polach tysiące ptaków szykują się do odlotu, jedne kołują, inne startują, a jeszcze inne lądują.
Niesamowite. Staffelde Flughafen! ;)))

Zatrzymuję się na chwilę przy Imbissiku w Gartz, który otwiera zziębnięta pani Ela (a za chwilę już Ela ;) ).
Chwila rozmowy i zapowiadam się, że po 100 km zawracam i wpadnę na do niej na pyszną kawę.
Do Freidrichsthal nadal nie można dojechać remontowanym wałem, więc decyduję się poznać jakość objazdu. Trasa świetna, nawierzchnia super, ale o 8 km dłuższa niż standardowo. Dla mnie to dziś bez znaczenia, będę jechał dopóki na liczniku nie pojawi się 100 km, a potem zawracam.

Za Schwedt wstaje słońce i z zimowych ciuchów przebieram się w letnie, zrobiło się po prostu lato!
A to mój stary wierny "Rosynant" zbudowany przeze mnie na bazie czeskiego "Favorita", ale z różnymi modyfikacjami (takie rowery startowały kiedyś w Wyścigu Pokoju ;))).

Docieram na wysokość Stolpe, kontaktuję się z chłopakami, ale oni są dziś wyjątkowo jak na nich turystyczni, bo choć wyjechali godzinę wcześniej, to mają zaledwie 6 km przewagi. A może to ja tak gnam? Nic to jednak nie zmienia, bo oni jadą po polskiej stronie i dopiero w Gozdowicach przeprawią się promem na niemiecką i wtedy się spotkamy, więc nadal jadę sam.

Trasa i pogoda fantastyczne, obok rozlewiska Odry.

Aby nie czekać bezczynnie, odbijam z trasy do Oderbergu, który bardzo mi się kiedyś spodobał.
W końcu gdzieś to 100 km musi się wyświetlić. :)
Widok na Oderberg.

Statek-restauracja.

Zawracam ponownie nad Odrę i mam przedsmak istniejącej sytuacji polityczno-społecznej z imigrantami. Główną ulicą Oderbergu (!) zasuwają na rowerach arabscy nastolatkowie jadąc pod prąd (!!!) stając na jednym kole, za nic mając ruch samochodowy z przeciwka. Policji nie uświadczysz, no chyba żebym to ja nieopatrznie odebrał komórkę w czasie jazdy na rowerze, to wtedy można uznać to za zagrożenie i surowo ukarać. Mijam ośrodek dla uchodźców, w środku mnóstwo osób. Smętny widok, część tych ludzi to faktycznie poszkodowani przez wojnę i przez los uciekinierzy i robi mi się smutno. Większość jednak to wysportowane młode cwaniaki, które przyjechały tu po łatwe pieniądze i by narzucać swoje zwyczaje. Ten widok jakoś nie opuszczał mnie przez długi czas, stąd też i tytuł wpisu. Tymczasem ja przyjechałem tu "wykonać" najdłuższy przejazd tego roku.
W końcu na liczniku wyświetla się 100 !!!
Można zawracać!

Po lewej stary kanał Odry.

Wracam do Hochensaaten, bo moje lenie nadal się snują po jakichś targowiskach, po hamburgerowniach i mają dużo czasu, więc nie będę siedział i telefonuję do Jurka, że będę powoli jechał w stronę Szczecina. Mijam śluzę w Hochensaaten i nawet nie przypuszczam, że zamówioną u Jurka wodę i cytrynę odbiorę dopiero za 70 km i przyjdzie mi do Gartz dojechać "na oparach".

Miałem jechać powoli, ale tam gdzie wiatr pomaga grzechem byłoby nie jechać 30 km/h.
Potem wiatr robi się przeciwny i muszę wkładać w jazdę dużo pracy, a za mną ponad 130 km.

Coraz słabiej kręcąc korbami docieram wreszcie do Gartz. Tu również obserwuję scenki "imigracyjne". Z jednej strony niemiecka rodzina na spacerze z dwójką przygarniętych arabskich sierot, z drugiej zdesperowana Niemka, która próbuje wyprosić ze swojego garażu trzech facetów-imigrantów, którzy tam wtargnęli bez jej zgody (Polizei nie reaguje na takie zgłoszenia, bo są niepoprawne politycznie)
Docieram do Imbissiku, gdzie Ela częstuje mnie szklanką wody na powitanie, a Karsten (jej mąż) przyrządza dla mnie dużą, mocną kawę (pyszna!).
Do tego zamawiam dwie gałki lodów.

Jeszcze ponad pół godziny czekam na moich leniuszków, którzy nagle zamienili się w demony prędkości, gdy tylko zaczęli jechać ze mną.
A to łotry! ;)))

W końcu doczekałem się swojej wody i cytryny!
Można przyrządzić napój. :)

Moi kompani dopiero teraz pokazali na co ich stać, wcześniej nie było kogo zakatować.
Pod stromą górę w Staffelde jedziemy ponad 20 km/h, a za nami przecież już solidny dystans.
Docieramy do Szczecina i rozdzielamy się, a ja mam na liczniku "tylko" 194 km, więc wracam do domu naokoło i kombinuję tak, by przed blokiem wyświetliło się równe 200 km!
UDAŁO SIĘ! ;)))



Rower:Rosynant Dane wycieczki: 200.00 km (0.00 km teren), czas: 09:16 h, avg:21.58 km/h, prędkość maks: 41.00 km/h
Temperatura:17.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 3500 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(6)

Dostawczak...

Czwartek, 1 października 2015 | dodano: 01.10.2015Kategoria Szczecin i okolice
Działka, Lidl...takie tam. :)
Rower:Fińczyk Dane wycieczki: 9.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 31.00 km/h
Temperatura:15.0 HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: 177 (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(1)